W przyszłym roku zmieni się sytuacja?
- Jak to jest, że dwulatki przyjmowane są do przedszkola, a trzylatki nie - denerwowała się mama dziewczynki, dla której zabrakło miejsca w przedszkolu.
- Dlaczego miasto nie chce finansować zorganizowanego dwa lata temu punktu przedszkolnego, albo utworzyć dodatkowej grupy, skoro będzie miejsce po zlikwidowanym od lipca punkcie? - nie mógł zrozumieć tata innego dziecka.
- Najgorsze, że na nasze pisma urząd nie odpowiada - skarżyli się inni rodzice, którzy także przyszli ze skargą do redakcji.
Sprawie przyglądali się też radni i pytali na sesjach o los maluchów, które nie dostały się do dwóch przedszkoli samorządowych. Na odpowiedź czekali rodzice maluchów, którzy pisali pisma, a niektórzy pojawili się na niedawnych obradach rady.
Więcej informacji z Ciechocinka znajdziesz na stronie ww.pomorska.pl/ciechocinek
Burmistrz Leszek Dzierżewicz wyjaśniał dlaczego miasto nie będzie finansować dalszej działalności powołanego na dwa lata za unijne pieniądze punktu przedszkolnego. Chodzi o koszty. Do końca czerwca punkt finansuje Unia. Potem już nie. Urząd Marszałkowski prawdopodobnie ogłosi kolejny konkurs i w przyszłym roku miasto mogłoby sięgnąć po kolejne unijne pieniądze na taki punkt.
- Tylko czy będzie to miało sens w sytuacji, gdy od przyszłego roku pięcio i sześciolatki pójdą do szkoły? Może się zdarzyć, że miejsc w przedszkolach będzie więcej niż dzieci - zastanawiał się głośno burmistrz.
Dla rodziców dzieci, które nie dostały się w tym roku do przedszkola, istotniejsza jest odpowiedź na pytanie o opiekę nad dziećmi, gdy oni pójdą do pracy. Informacja, jaką ujawnił burmistrz, zaskoczyła także radnych. Okazało się, że po interwencjach i protestach, w magistracie przeanalizowano karty zgłoszeń maluchów, zakwalifikowanych do opieki przedszkolnej i ujawniono, że kilkanaścioro dzieci w ogóle nie powinno być przyjętych.
Tylko mali mieszkańcy Ciechocinka
Statystycznie sytuacja wyglądała tak: do przedszkola "Bajka" wpłynęło 106 kart, przyjęto 103 dzieci. Do przedszkola "Kubusia Puchatka" zgłosiło się 132 rodziców z wnioskami, przyjęto 110 dzieci. Okazało się jednak, że rodzice trojga dzieci z tych których nie zostały przyjęte zdecydowali się posłać je do szkoły.
Natomiast rodzice aż 10 dzieci przyjętych do przedszkola Kubusia Puchatka nie mają stałego meldunku w Ciechocinku, a czworga w ogóle nie mieszkają w mieście. Magistrat bada sytuację dwojga dzieci, których ojcowie mają meldunek ciechociński, a matki nie. Zastanowienia wymaga, co zrobić z przyjętymi dwulatkami, które 3 lata skończą jeszcze w tym roku kalendarzowym.
Miasto ponosi w 100 procentach koszty pobytu dziecka w przedszkolu, nie dostaje żadnych subwencji czy dotacji. Nie ma też podpisanych porozumień z gminami o dofinansowaniu pobytu w ciechocińskich przedszkolach dzieci spoza miasta.
Magistrat zbada więc dokładnie decyzje o zakwalifikowaniu dzieci do przedszkoli. Wynik tej weryfikacji rodzice poznają przed wakacjami.
Czytaj e-wydanie »