www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Przypomnijmy - dwa dni temu kontrakt między szpitalem i Narodowym Funduszem Zdrowia stracił ważność. Dyrekcja zdecydowała, że nie przedłuży umowy. Powód? - Do rehabilitacji musieliśmy dopłacać średnio 100 tys. zł rocznie - wyjaśnia Kinga Zakrzewska, główny specjalista ds. komunikacji szpitala. - Myśleliśmy, że fundusz zdrowia weźmie pod uwagę unikatowość i wysoki poziom świadczonych przez nas usług.
Niestety, tak się nie stało, dlatego z dniem wygaśnięcia umowy szpital zamknął oddział rehabilitacji kardiologicznej. - Nie mogłem dłużej kredytować leczenia - tłumaczy Krzysztof Motyl, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa. - Jeśli fundusz zaproponuje wymagane przez nas warunki, naturalnie podpiszemy z nim umowę - zapowiada.
Niestety, póki co jedyny w Bydgoszczy oddział, na którym rehabilitowano pacjentów po zabiegach kardiochirurgicznych, jest zamknięty. - Likwidacja tego typu wczesnej rehabilitacji z pewnością utrudni powrót do zdrowia chorych po ciężkich operacjach i zawałach serca - czytamy w liście fundacji Corda Cordis skierowanym do NFZ. - Teraz nie będzie już organu kierującego pacjenta na zdrowe ścieżki.
Ale fundusz pieniędzy nie da, ponieważ uważa, że dyrekcja szpitala, podpisując umowę, wiedziała na jakie warunki może liczyć. - Już w momencie podpisywania kontraktu wiedzieliśmy, że pieniędzy zabraknie - mówi Kinga Zakrzewska. - Ale powtarzam, liczyliśmy na wsparcie funduszu.
Dyrekcja znalazła inne, mniej przystępne rozwiązanie dla pacjentów. - Rehabilitacja kardiologiczna będzie możliwa, ale tylko poza umową z Narodowym Funduszem Zdrowia - wskazuje Krzysztof Motyl. - Za kilka dni na naszej stronie internetowej ukaże się informacja dotycząca kosztów świadczeń.