Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cienka granica między miłością a nienawiścią. Zbrodnie z chorego uczucia na Kujawach i Pomorzu

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Dariusz K. został skazany za utopienie swojej partnerki w wannie na 15 lat więzienia. W 2019 roku Sąd Apelacyjny podwyższył mu wymiar kary do 25 lat pozbawienia wolności.
Dariusz K. został skazany za utopienie swojej partnerki w wannie na 15 lat więzienia. W 2019 roku Sąd Apelacyjny podwyższył mu wymiar kary do 25 lat pozbawienia wolności. Dariusz Bloch
Jak blisko jest od sokratejskiej zazdrości do biologicznie rozumianego gniewu? Którędy w naszych głowach przebiega ta cienka granica? Oto historie wstrząsających morderstw.

Zobacz wideo: Bydgoscy wywiadowcy w służbie

od 16 lat

Marcin N. udusił osiemnastoletnią koleżankę. Dariusz K. wyszedł z więzienia i nie mógł znieść myśli, że kochanka mogła być z kimś innym. Utopił ją w wannie. Władysław Ż. chciał mieć Bogusławę tylko dla siebie – zatłukł ją łyżką do kół, wrzucił do bagażnika, a potem skoczył z 80-metrowego komina. Jak blisko jest od sokratejskiej zazdrości do biologicznie rozumianego gniewu?

We wrześniu 2011 roku media obiegła wstrząsająca informacja. Dziewiętnastolatek udusił swoją rok młodszą koleżankę. Marcin N. mieszkał w Wierzbiczanach, a Justyna pochodziła spod Kruszwicy. Oboje uczyli się w inowrocławskim „Gastronomiku”. Chłopak zaprosił swoją przyszłą ofiarę do parku Solanki w Inowrocławiu. Zamordował ją nieopodal, na bocznicy kolejowej. Kopał, bił pięściami, wreszcie udusił używając do tego stanika. Ciało ukrył w wagonie towarowym.

To Cię może też zainteresować

Chore uczucie obudziło demona

Przez osiem tygodni po zatrzymaniu przebywał na obserwacji psychiatrycznej. Lekarze specjaliści nie stwierdzili u niego choroby psychicznej. Chłopak w toku prowadzonego śledztwa przyznał się do zarzucanego mu czynu. Twierdził jednak, że to nie on osobiście zamordował dziewczynę.

To paradoksalne stwierdzenie powtórzył później na sali rozpraw, kiedy odpowiadał za zamordowanie dziewczyny. Znajomi obojga, głównie uczniowie z inowrocławskiego technikum wskazywali, że motywem zabójstwa mogło być uczucie, które Marcin żywił do swojej wybranki.

- Z SMS-ów oraz relacji kolegów wynika, że zawiedziona miłość mogła być powodem tej tragedii. Jednoznacznie jednak nie można się w tej sprawie wypowiedzieć - zaznaczał prokurator Andrzej Nowak.

Chłopak twierdził inaczej. Co nim zatem kierowało? Obecnych na sali rozpraw zszokowało wyznanie, że jego rękoma feralnego dnia na Solankach kierował rzekomo nie on sam, ale zły duch.

- Twierdzi, że wstąpił w niego demon. Działał pod jego wpływem - relacjonował prokurator.

Chłopak podał nawet imię złego ducha, który go nawiedził. Wskazywał, że jest nim Banshee. W mitologii irlandzkiej tym imieniem dawniej nazywano zjawę o postaci posępnej kobiety zwiastującej śmierć. Jeżeli uznać to tłumaczenia oskarżonego za osobliwą linię obrony, to sąd nie dał jej wiary. Uznał zabójstwo Justyny za zbrodnię zasługującą na surową karę, w wyroku nie uwzględniwszy okoliczności łagodzących, takich jak młody wiek podsądnego, czy fakt, że wcześniej nie był karany.

Kiedy wrócił z kryminału

Pięć lat później do Bydgoszczy po zakończonym wyroku za przestępstwa kryminalne przyjechał Dariusz K. Liczący (wówczas) czterdzieści sześć były więzień skierował się prosto do mieszkania swojej kochanki w wieżowcu przy ulicy Połczyńskiej na bydgoskich Bartodziejach. Tej samej nocy dyspozytor pogotowia w Bydgoszczy odebrał telefon od mężczyzny wzywającego pomocy.

- Ratunku, ona się chyba utopiła. Pomóżcie! - błagał Dariusz K. w nagraniu rozmowy telefonicznej z dyspozytorem pogotowia, które odtworzono później na sali rozpraw, kiedy trwał proces w tej sprawie. - Nie oddycha - odpowiedział na pytanie dyspozytora.

Rozmówca pytał „Jak to się stało?”, ale w słuchawce słyszał tylko powtarzane wciąż słowa: „Nie wiem”.

Kiedy na miejsce dotarli ratownicy pogotowia, nie zastali już w mieszkaniu mężczyzny, który wzywał pomocy. W wannie w łazience w wodzie o temperaturze 60 stopni Celsjusza (co zostało odnotowane w aktach sprawy) znajdowała się kobieta. Śledczy bydgoskiej prokuratury oceniali potem, że ofiara została niemal „ugotowana”.

K. najwyraźniej działał przytomnie i w sposób opanowany. A świadczy o tym fakt, że tej samej nocy wynajął pokój w motelu w Białych Błotach pod Bydgoszczą. Zjawienie się niespodziewanego gościa, który zameldował się ni stąd, ni zowąd w hoteliku, widocznie jednak musiało wzbudzić jakieś podejrzenia. Policja dotarła do niego dzień później.

Ustalenia w tej sprawie wskazywały, że kochankowie – zanim w mieszkaniu przy Połczyńskiej rozegrały się dramatyczne sceny – pili alkohol. Nie byli jednak kompletnie pijani. Dlaczego doszło do zabójstwa? Przyczyną było nadszarpnięte zaufanie, jakim K. darzył swoją kochankę w czasie, kiedy odsiadywał wyrok? Zazdrość? Motyw nie został ustalony, ale ostatecznie Barbara Malatyńska, sędzia Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, skazała 46-letniego mężczyznę na piętnaście lat więzienia.

Bywa, że w zbrodniach dokonywanych na bliskich osobach motyw jest jasno wskazany. Opisany ze szczegółami w postaci listu. To przyznanie się do zbrodni, ale jednocześnie wyznanie winy. Czasem wyjawienie głęboko skrywanych tajemnic.

Podobne przypadki były w ostatnich dziesięcioleciach przedmiotem badań uczonych specjalizujących się w kryminologii. W 2015 roku tematem zajmowały się dr hab. Elżbieta Żywucka-Kozłowska z Katedry Prawa Karnego Materialnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz dr hab. Renata Włodarczyk z Zakładu Kryminalistyki Instytutu Badań nad Przestępczością Kryminalną i Terroryzmem, Wydziału Bezpieczeństwa Wewnętrznego Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.

Trzech konkurentów do jednego serca

W opracowaniu „Zazdrość w perspektywie zbrodni i samounicestwienia” odnoszą się do klasycznej definicji pojęcia zazdrości. Za Tadeuszem Kotarbińskim przywołują ujęcie tego zjawiska przez Sokratesa, który rozumiał je jako „zmartwienie z powodu powodzenia przyjaciół”. Daleka stąd droga do zbrodni na ukochanej osobie, ale zaraz autorki przechodzą do zazdrości rozumianej na gruncie psychiatrii jako gniewu. A stąd już tylko krok do czynów ostatecznych.

„Gniew motywuje do działania, jest zatem czynnikiem motywacyjnym. Procesy emocjonalne i motywacyjne są ze sobą ściśle związane. Organizują ludzkie zachowanie, nadają mu sens i znaczenie”, czytamy w pracy specjalistek. Zbrodnie z zazdrości (uczucia, miłości?) mogą przybierać rozmaite formy. Czasem jest to tzw. samobójstwo poszerzone.

W Polsce odnotowuje się również takie przypadki, jak np. ten z Rudy Śląskiej, gdzie „dwóch młodych mężczyzn pozbawiło życia trzeciego z zazdrości o kobietę. Jeden z nich usiłował potem popełnić samobójstwo, rzucając się pod nadjeżdżający pociąg”. Badaczki przywołują również przypadek, który w innym opracowaniu opisali i Jerzy Kunz, Filip Bolechała i Paweł Kaliszczak.

„Była najlepsza. Nawet po śmierci”

W marcu 1993 roku 38-letni Władysław Ż. skoczył z komina o wysokości 80 metrów (kolejny przykład przywołany przez autorki wspomnianej pracy). Zmarł na miejscu. Miał we krwi 1,6 promila alkoholu. W kieszeni jego kurtki znaleziono dwa listy. Jeden z nich był przeznaczony dla rodziny, drugi – dla policji. Wszystko w nich wyjaśnił.

Tego samego dnia, zgodnie z opisem zawartym w korespondencji, w pobliży znaleziono samochód samobójcy. W bagażniku znajdowały się zwłoki kochanki Władysława Ż. Kobietę zidentyfikowano jako Bogusławę K.

Na ciele znajdowało się wiele obrażeń, były to rany rąbane i tłuczone szyi i głowy. Szczególnie makabryczny był obraz głowy zmarłej kobiety; czaszka była zmiażdżona, doszło do fragmentacji kości (narzędziem zbrodni była prawdopodobnie łyżka do kół). Zabójca, jak wynikało z przeprowadzonej sekcji zwłok, musiał jeździć ze zwłokami przez kilka dni zanim zdecydował się odebrać sobie życie.

Znali się od wielu lat, ale ich drogi się rozeszły. Założyli własne rodziny. W roku 1990 ponownie zaczęli się spotykać, a nawet zamieszkali razem. Ż. nie mógł jednak pogodzić się z tym, że Bogusława mogłaby wrócić do męża.

W liście pożegnalnym napisał: „Ja ją cały czas kocham, chociaż wiem że jej już nie ma. Muszę w tym momencie dodać, iż takiego prądu, jakiego dostarczała mi Bogusia, nie dawała mi żadna inna kobieta, była zawsze najlepsza - pod każdym względem i to nawet po śmierci. Kochałem tę kobietę do szaleństwa i dlatego zabiłem. Nie mogłem się pogodzić z tym że ona może być z kimś innym”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska