Nie mogę żyć bez roboty. Łóżeczka popościelam, kołdry poukładam. Trzeba wygłaskać, żeby elegancko było - opowiadała nam pani Pelagia. - W Lubostroniu u jaśnie pani (w pałacu Skórzewskich) też robiłam, to wiem, jak ma być - stwierdziła.
Jubilatkę odwiedzamy od kilku lat. Dla niej czas się zatrzymał. - Mam pamięć nie starego człowieka, ale jakby młodego - wyznaje.
Zaczyna też wspominać lata szkolne: - Nauczycielki mnie pokochały. Jedna mi kiedyś powiedziała: "Pelachna kochana, mundurek dostaniesz, wiersza na 3 maja się nauczysz“. A później zaprosiła do domu i tego wiersza się ze mną uczyła.
103-latka na dobry słuch, świetny wzrok (- Czytam wszystko, chyba, że są malutkie litery, wtedy pożyczam okulary), nie choruje.
- Mam dobrą opiekę. Jak o hrabinę o mnie dbają córka Helena i zięć Kazimierz. Wiem, kiedy trzeba pojeść. Ale nie mogę chudego mięsa!
Potwierdzają to domownicy. - Babcia niezmiennie lubi tłuste. Jeśli mięso, to ze skórą. Oprócz tego smalec, a codziennie - obowiązkowo - pomidory. Gustuje także w "Nalewce babuni“, chętnie je śledzie.
Badania? Pani Pelagia robi je raz w roku. - Córka mówi do mnie często: Mamo, nie musisz robić, odpocznij. Ale ja to lubię. Jeśli wcześniej się obudzę, cicho po domu chodzę, żeby bliscy się nie denerwowali. Krzątam się, miotłę biorę, przed domem sprzątam. No i modlę się. Do Matki Boskiej: żebym widziała, słyszała, chodziła. I ona mnie wysłuchuje.
Czytaj e-wydanie »