Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciężarna Karolina spod Torunia z koronawirusem pojechała rodzić. Odsyłano ją od szpitala do szpitala

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Bartek, młody tata, dzisiaj jest już spokojny: - Nie chcemy z Karoliną piętnować naszych lekarzy. To ludzie, a ludzie mają prawo się mylić. W naszym przypadku pomylili się, odsyłając do Grudziądza
Bartek, młody tata, dzisiaj jest już spokojny: - Nie chcemy z Karoliną piętnować naszych lekarzy. To ludzie, a ludzie mają prawo się mylić. W naszym przypadku pomylili się, odsyłając do Grudziądza Łukasz Kaczanowski/zdjęcie ilustracyjne
- Pojechaliśmy z żoną na porodówkę. I szok: test na powitanie wykazał u niej koronawirusa. Lekarz kazał nam jechać rodzić do Grudziądza. A Grudziądz odesłał do pierwszego szpitala - mówi 26-latek.

Zobacz wideo: Pandemia przybiera na sile. Coraz więcej zgonów chorych na COVID-19.

Ciąża Karoliny spod Torunia przebiegała prawie książkowo. - O tym, co wydarzyło się na końcówce, można książkę napisać. Najlepiej przygodową - uważa Bartek, 26-letni mąż.

Żona-pierworódka miała wyznaczony termin porodu na początek listopada 2021. Córce jakoś nie spieszyło się na świat. W połowie miesiąca lekarz prowadzący z przychodni stwierdził, że nie wolno dłużej czekać. Polecił przyszłej mamie stawić się na drugi dzień rano w podtoruńskim szpitalu.

- Zawiozłem żonę. Siedzieliśmy w poczekalni z innymi parami, które - patrząc po rozmiarach brzuszków - tak, jak my, zaraz zostaną rodzicami. Wiedziałem, że ze względów na pandemiczne obostrzenia nie będę mógł wejść z Karoliną na oddział ginekologiczny.

Ona też nie weszła. - Podczas przyjmowania zrobiono jej test na koronawirusa. Ależ się zdziwiliśmy, gdy wynik okazał się pozytywny. Nie miała przedtem żadnych objawów. Plecy pobolewały, ale to normalne pod koniec ciąży, zwłaszcza po terminie.

Transport własny

Pielęgniarka zawołała lekarza. - Stwierdził, że zakoronawirusowana ciężarna nie może tutaj rodzić. Nakazał nam jechać do szpitala w Grudziądzu. Tam zajmują się zakażonymi.
Nie podstawiono karetki. - Mieliśmy jechać sami, naszym samochodem - dopowiada 26-latek. - Mnie nikt na test nie wysłał. Kwarantannę miałem zacząć nazajutrz. Teoretycznie mogłem się jeszcze poruszać.

40 minut później parkowali auto pod grudziądzkim szpitalem. - To była akcja logistyczna. Samochód średniej wielkości, ale brzuch Karoliny potężny. Łatwo nie było jej wsiąść, nawet przy mojej pomocy. A jeszcze miałem torby z rzeczami żony, noworodka i prowiantem na dobry tydzień. To w razie, gdyby pobyt się przedłużył. W dobie pandemii krewni pacjentów nie mogą wejść z marszu do szpitala.

Małżeństwo nawet nie dotarło z bagażami do izby przyjęć. - Najpierw czekaliśmy godzinę. Potem raczyli powiedzieć nam, że ciężarna, bez względu na to, czy z koronawirusem, czy bez, ma rodzić w macierzystym szpitalu. Myśleliśmy, że pielęgniarz, który przekazał nam informację, pomylił się. Podpytaliśmy pielęgniarkę. Usłyszeliśmy to samo.

Kwiaty z opóźnieniem

Wrócili więc do szpitala pod Toruń. Dyżur pełnił jeszcze ten sam doktor. - Na nasz widok zrobił kwaśną minę, ale moją Karolinę przyjął na oddział - dodaje czytelnik.
Córeczka urodziła się parę dni później. Bartek od dawna planował dzień, w którym Karolina i malutka zostaną wypisane. - Chciałem skoczyć po bukiet dla żony i jechać po obie moje dziewczyny. Nie wypaliło.

Zgodnie z prawem, zaszczepienie chroni przed kwarantanną, gdy domownik zachoruje na koronawirusa. - Żona i ja nie zaszczepiliśmy się. Siedziałem więc w domu na kwarantannie. Po moją żonę i córeczkę pojechał szwagier. Pierwszą noc poza szpitalem Karolina i córka spędziły u babci. Nazajutrz skończyłem kwarantannę. Pojechałem po moje panie. Wtedy już z kwiatami.

W covidowych czasach powołano szpitale jednoimienne. Czasowo przekształcono w nie szpitale, które wcześniej prowadziły wiele oddziałów. Gdy nadeszła pandemia, właśnie do szpitali jednoimiennych trafiali chorzy na koronawirusa. Zakażone kobiety w ciąży też.

Wojewódzki Specjalistyczny Szpital im. dr. Wł. Biegańskiego w Grudziądzu w marcu 2020 roku został mianowany na jednoimienny. Tutaj odesłano ciężarną mieszkankę okolic Torunia. Poprosiliśmy dyrekcję szpitala o komentarz w sprawie. Nie otrzymaliśmy w terminie odpowiedzi na zadane przez nas pytania w mailu.

Szpitale jednoimienne zniknęły

W innych szpitalach na terenie Kujawsko-Pomorskiego mówią jednak o procedurach.

- Od początku pandemii do zakończenia trzeciej jej fali, czyli wiosny 2021, pacjenci, u których oprócz innych chorób zdiagnozowano koronawirusa, rzeczywiście byli kierowani do szpitala jednoimiennego w Grudziądzu - przypomina dr n. med. Janusz Mielcarek, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu. - Tak też było z kobietami ciężarnymi - oczywiście, o ile nie znajdowały się w ostatnim etapie porodu. Obecnie, podczas czwartej fali, nie ma już wyznaczonych szpitali jednoimiennych. W związku z tym, każda lecznica musi zapewnić na swoim terenie miejsca dla pacjentów, u których zdiagnozowano, oprócz innych chorób, również koronawirusa.

Powrót do niby-normalności

Kamila Wiecińska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. Jana Biziela w Bydgoszczy, dodaje: - Szpitale jednoimienne wróciły do funkcjonowania w formie sprzed pandemii. Jeżeli ciężarna ma koronawirusa, rodzi już w swoim szpitalu. Zgodnie z obostrzeniami, należy zorganizować jej osobne miejsce. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby rodzące panie czuły się u nas komfortowo.

Niekiedy do komfortu daleko. Na początku listopada bieżącego roku do Szpitala Bielański im. ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie trafiła 38-latka w 8. miesiącu ciąży. Nie była zaszczepiona, lecz była zakażona covidem. Na oddziale pojawiła się tydzień po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa. W szpitalu nagle jej stan się pogorszył. Wykonano cesarskie cięcie. Dziecko umieszczono w inkubatorze, mamę - pod respiratorem. Kobieta jednak zmarła.

Stan ciężki

Wiosną br., gdy zaczynała się trzecia koronafala, zrobiło się głośno o szpitalu we Włocławku. Kobieta - znowu w 8. miesiącu ciąży - z bólami i skurczami, zgłosiła się do tamtejszego szpitala. Była w trakcie kwarantanny, ponieważ wcześniej miała kontakt z osobą zakażoną. Po badaniach ciężarna została odesłana do domu. Ból i skurcze w tym domu nie ustępowały. Pogotowie zabrało pacjentkę do szpitala. Lekarze przeprowadzili cesarskie cięcie. Noworodek urodził się martwy. Jego ojciec powiadomił policję. Sprawą zajęła się też prokuratura.

Tragedia wydarzyła się także pod Opolem. Ciężarna 36-latka została przyjęta do szpitala z powodu pogłębiających się objawów zakażenia SARS-CoV-2. Z badań wynikało, że wirus zupełnie zniszczył płuca pacjentki. Lekarze uratowali dziecko. Matki nie zdołali.

Powrót do życia

Niektóre historie też przypominają horror, ale kończą się pięknie. Warszawianka urodziła córkę w 32. tygodniu ciąży. Musiała, bo dopadł ją koronawirus w ciężkiej postaci, odbierając oddech za oddechem. Dziewczynka przez ponad miesiąc dochodziła do siebie w inkubatorze, a mama - na oddziale intensywnej opieki medycznej. Nastał początek 2021 roku. Szczepionki były w fazie testów. - Dzisiaj córka rozwija się tak, jak rówieśnicy, a ja oddycham normalnie. No i jestem zaszczepiona - kontynuuje młoda mama.

Zdaniem specjalistów

Eksperci Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników w kwietniu 2021 przedstawili swoje stanowisko na temat szczepień kobiet ciężarnych przeciwko koronawirusowi. - Szczepionki przeciw COVID-19 powinny być oferowane ciężarnym i kobietom karmiącym. Ciężarne należą do grupy zwiększonego ryzyka wystąpienia ciężkiego przebiegu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, co powinno skłaniać do wdrożenia profilaktyki tej choroby w formie szczepień.

Tyle, że wiele pań po prostu, tak po ludzku, boi się zaszczepić w ciąży. Obawiają się ewentualnych powikłań, mogących zaszkodzić i dziecku, i matce. - Nie stwierdza się obecnie zwiększonego ryzyka, związanego ze szczepieniami przeciw COVID-19 u kobiet w ciąży w porównaniu z pozostałą populacją osób w wieku prokreacyjnym - uspokajają przedstawiciele towarzystwa.

Główka do góry

Bartek spod Torunia jest już spokojny: - Nie chcemy z Karoliną piętnować naszych lekarzy. To ludzie, a ludzie mają prawo się mylić. W naszym przypadku pomylili się, odsyłając do Grudziądza. Siedzimy w domu i cieszymy się z malutkiej. Zaczęła podnosić główkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska