Uderzyła raz, drugi, trzeci. A także dziesiąty, osiemnasty i dwudziesty dziewiąty. Położyła nóż obok ciała. Zakrwawiona boso chodziła po mieszkaniu, chciała zmywać plamy krwi. Dziecko płakało, policja dobijała się do mieszkania. Nie reagowała. Po czterdziestu minutach otworzyła drzwi. Nie odpowiedziała na żadne pytanie. Przesłuchana jako podejrzana twierdziła, że nikogo nie zabiła, bo mąż czeka na nią w domu.
Żandarmeria odmówiła
8 marca 2001 r. w bloku przy ul. Sojowej w Gdyni rozegrał się dramat. Podczas sprzeczki Dorota zabiła męża, zadając mu prawie trzydzieści ciosów nożem. Sąsiedzi słyszeli odgłosy kłótni, a potem krzyk mężczyzny: "Rzuć ten nóż!", "Ratunku, mordują mnie!". Zawiadomili żandarmerię, bo Krystian W. był oficerem Marynarki Wojennej, ale ta odmówiła przyjazdu. Dyżurny podobno powiedział, że "przyjechaliby, gdyby zbrodni dokonał wojskowy". Skąd wiedział, co stało się w mieszkaniu?
Policja nie od razu weszła do lokalu, zza drzwi którego dochodził płacz dziecka. - Na co oni czekali? - _pyta zdenerwowany Karol, brat Krystiana.
Przyjechała straż, ale wtedy drzwi się otworzyły. Widok był przerażający. W przedpokoju, na podłodze, w kałuży krwi, leżał mężczyzna. Obok znaleziono czterdziestocentymetrowy nóż. Dorotę zatrzymano. Postawiono jej zarzut zabójstwa męża.
Waliła mu w głowę
Jedynym świadkiem zbrodni był 3-letni Marek, syn Doroty i Krystiana. Dzień po tragedii chłopiec został przesłuchany przez biegłego psychologa. W protokóle zapisano:(...) "Tatuś do mamusi powiedział, ty idiotko. Mamusia cięła tatusiowi serce. Nóż był duży. Waliła mu w głowę, były kropelki u tatusia. (...) Mamusia zastrzeliła nożem tatusia"(...). Psycholog Maria Skodowska stwierdziła, że "funkcje spostrzegania są u dziecka prawidłowo rozwinięte, nie ujawnia tendencji do kłamstwa i fałszowania rzeczywistości".
Marek mówił, że mama go nie biła, a tato tak. Potwierdziła to Dorota. W opinii sądowo-psychiatryczno-psychologicznej jest zapis wywiadu badanej. (...) "Był w stosunku do niego bardzo krytyczny, wymagający i niewyrozumiały. Stosował wobec małego kary cielesne, niewspółmierne do przewinienia".
Odgłos otwieranej szuflady
W Gdyni zamieszkali w maju 2000 r. Oboje byli z Inowrocławia. Wcześniej ona przebywała w domu swoich rodziców, mąż dojeżdżał do rodziny tylko na weekendy. 8 marca chciała wyjechać do matki. Zadzwoniła do niej, ale mąż zabrał jej telefon i wyrwał przewód z gniazdka. Kłócili się. Przyparł ją do ściany, zaczął dusić. Synek krzyczał, aby tata przestał bić mamę. Wtedy ojciec uderzył go z całej siły, tak że się przewrócił. Zagrodził żonie drogę, bo nie chciał jej dopuścić do dziecka. Szarpali się. Dorota pamięta odgłos otwieranej szuflady. Nie wie, co się dalej działo.
- _To wszystko kłamstwa - _zaprzecza Irena, matka zmordowanego oficera. - A gdzie są papiery z obdukcji wnuka czy synowej? Gdyby ją dusił, miałaby ślady na szyi. Mogę być posądzona o to, że bronię syna, bo to moje dziecko, ale on by muchy nie skrzywdził. Sąsiedzi, koledzy z wojska, przełożeni mówią o nim dobrze. Że był uczynny, koleżeński, wyrozumiały i cierpliwy. Na pewno był dobrym ojcem.
Dzień po morderstwie w Komendzie Miejskiej w Gdyni przesłuchano rodziców Doroty i Krystiana. Pierwsi zeznali, że bardzo kochali zięcia. Wiedzieli, że małżeństwo ich córki przeżywa kryzys. Liczyli na to, że po wyprowadzeniu się na Wybrzeże stosunki między nimi ulegną poprawie.
Podczas przesłuchania jej ojciec powiedział: - _Zięć był bardzo surowy dla wnuka. Do córki też odnosił się oschle. Zachowywał się, jakby był w wojsku i wydawał rozkazy.
Kaczka atakuje lisa
Początkowo lekarze podejrzewali u Doroty uszkodzenie centralnego układu nerwowego, dlatego zalecili obserwację sądowo-psychiatryczną. Trafiła do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim.
Badano ją i obserwowano ponad pięć tygodni, potem dwaj biegli psychiatrzy i psycholog zgodnie uznali, że Dorota W. nie jest chora psychicznie ani niedorozwinięta umysłowo. Rozpoznano u niej "reaktywny zespół lękowo-depresyjny o umiarkowanym nasileniu objawów".
Biegli orzekli, że w "miała całkowicie zniesioną zdolność rozpoznawania czynu i pokierowania swoim postępowaniem".
Stwierdzili również, że czynnikiem bezpośrednio wyzwalającym zachowanie agresywne Doroty była sytuacja, kiedy ojciec uderzył syna tak silnie, że ten się przewrócił, a następnie bronił do niego dostępu. Więc nasuwa im się porównanie do zjawisk ze świata zwierząt, kiedy to kaczka z furią atakuje lisa, który chce wykraść jajka lub pisklęta z gniazda. Żona Krystiana zachowała się tak samo.
Już tego nie zrobi?
25 czerwca 2001 r. prokurator Agnieszka Kubasiewicz wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa. Powołała się na opinię biegłych, którą uznała "za spójną, rzetelną i logiczną" oraz na odpowiednie artykuły kodeksów karnego i postępowania karnego.
W postanowieniu napisała: "(...)W rozdziale III kodeksu karnego ustawodawca przewiduje sytuacje, gdy odpowiedzialność karna jest wyłączona, tzn. kiedy pomimo popełnienia czynu zabronionego przez prawo (w tym przypadku zabójstwa) sprawca nie poniesie odpowiedzialności karnej(...)".
Kiedy Dorota W. zabijała męża znajdowała się w stanie całkowitej niepoczytalności, a konsekwencją tego jest brak winy. Biegli kategorycznie stwierdzili, że "brak jest postaw do umieszczenia badanej w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym albowiem nie istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia w przyszłości przez nią czynu zabronionego o znacznej szkodliwości społecznej".
Matka Krystiana: - 1 czerwca pani prokurator wezwała nas i powiedziała, że ona wyjdzie na wolność, bo jest całkowicie zdrowa. Muszą ją tylko podleczyć, bo boją się, że popełni samobójstwo. Pani to sobie wyobraża? Naszego syna, który zginął w tak makabryczny sposób, potraktowała jak śmieć, a o nią się zatroszczyła.
Jest mściwa, zaborcza
Teściowa opowiada o synu i Dorocie. - To była podwórkowa miłość. Poznali się, gdy mieli po 17 lat. Przed ślubem spędzała u nas wiele czasu. Potem coś się stało. Sama nie przychodziła i nie chciała, aby Krystian nas odwiedzał. Jest osobą niezwykle zaborczą, impulsywną, nawet mściwą. Ona mnie nie cierpiała, ja ją zaakceptowałam.
Gdyby chciała rozmawiać z synową, o co by ją zapytała? - Dlaczego wyręczyła Boga? Tylko On może odbierać życie.
Krystian ukończył Technikum Elektroniczne, potem Wyższą Szkołę Radiotechniczną w Jeleniej Górze. Awansował do stopnia porucznika. Rodzina mówi, że był bardzo zdolny. Studiował zaocznie na Uniwersytecie Gdańskim, na wydziale logistyki i transportu. W maju 2001 r. miał zdawać egzamin magisterski, nawet już wypłacił pieniądze.
To jest nieszczęście
Dorota wróciła do rodziców, którzy pod jej nieobecność zaopiekowali się wnukiem. Z rodziną zamordowanego męża spotyka się na ulicy; mieszkają po sąsiedzku.
- I to jest nieszczęście. Oni już się otrząsnęli. Chodzą dumni, z podniesioną głową. Tu nikt nie może uwierzyć, że po pół roku wyszła na wolność. I to po takim ciężkim morderstwie. Pytają, co on musiał jej takiego robić?Teraz wiem, że sprawiedliwość nie jest dla maluczkich. W śledztwie nie mieliśmy adwokata i dlatego ona nie siedzi - twierdzi matka Krystiana.
Rodzina wiedziała, że po decyzji prokuratury będzie mieć dwa tygodnie na złożenie zażalenia. - Tak nam powiedziano. Potem się okazało, że tylko tydzień. Jak tu ułożyć sensowny wniosek, gdy w postanowieniu tyle niezrozumiałych terminów medycznych? - _pyta Karol.
Teściowa Doroty chodzi do psychologa, bo ma zrujnowane nerwy. Opowiedziała o tragedii, pokazała opinię biegłych. - Był zszokowany. Powiedział, że nigdy by się pod nią nie podpisał. Mówił, że prokuratura powinna żądać powołania drugiego zespołu biegłych i wydania kolejnej, niezależnej opinii. I jeszcze coś powiedział: że jak raz zabiła, to może to zrobić ponownie. _
Nie rozmawiałam z Dorotą, bo jej rodzice nie wyrazili zgody. Sami też nie chcieli mówić. - _Pani musi nas zrozumieć. To dla obu rodzin wielka tragedia. My o tym nigdy nie zapomnimy - _powiedziała jej matka Płakała.
PS. Imię dziecka zostało zmienione.
Cios za ciosem
Hanka Sowińska<b>
On miał uderzyć synka, a potem nie chciał dopuścić matki do niego. Musiała bronić dziecka. Sięgnęła po nóż.