Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co za mecz! Chojniczanka przegrywała 0:3, by pokonać ostatecznie Zagłębie!

TOMASZ MALINOWSKI [email protected]
Piłkarze Chojniczanki niesieni dopingiem swoich kibiców walczyli do końca i ostatecznie pokonali Zagłębie.
Piłkarze Chojniczanki niesieni dopingiem swoich kibiców walczyli do końca i ostatecznie pokonali Zagłębie. fot. Piotr Hukało
Najstarsi kibice Chojniczanki nie pamiętają pewnie takiego meczu na tutejszym stadionie. Drużyna gospodarzy wygrała, praktycznie, przegrany już mecz.

Trener Grzegorz Kapica nie eksperymentował ze składem. Do wyjściowej jedenastki wskoczył jedynie Kacper Tatara.

Trudno na gorąco dociec, co stało się z zespołem gospodarzy w pierwszej połowie. Zawodnicy byli, po prostu, nieobecni na boisku. Obrona przypominała szwajcarski ser, w środku pola i przedniej formacji panował istny chaos. Dlatego goście uzyskali przewagę. Wystarczyły trzy strzały na bramkę i wszystkie doszły celu. W 27. minucie Chojniczanka przegrywała już 0:3 i to był dla wszystkich szok.

Kapica zdecydował się błyskawicznie na 3 zmiany. Uznał, że Alex Atanackovic, jedyny w ekipie miejscowych żądny gry w piłkę, musi otrzymać wsparcie. I miał rację. Tomasz Parzy i Marcin Trojanowski przywrócili jakość gry zespołowi, a Krystiana Pieczarę piłka, tradycyjnie już, szukała w polu karnym. I tuż przed zejściem na przerwę, znalazła, po znakomitym prostopadłym podaniu Serba.

Podjęli ryzyko

Po zmianie stron, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zobaczyliśmy odmieniony zespół. Budujący przemyślane, kombinacyjne akcje. Grający na tak. Już pierwsza z nich z udziałem, oczywiście, Atanackovica, Trojanowskiego i Marcina Tarnowskiego skończyła się celnym strzałem Pieczary.

Miejscowi złapali kontakt, a postawę drużyny z Sosnowca można skwitować metaforą odnoszącą się do sztuki hiszpańskiego dramatopisarza Alejandro Casony pod tytułem "Drzewa umierają stojąc". Kapica jeszcze raz zagrał va banque. Zdecydował się grać na trzech obrońców i wprowadził na plac Adriana Ligienzę. W 73. min. młodzieżowiec oddał nieprzyjemny strzał z rzutu wolnego i gospodarze już remisowali 3:3.

Przeczytaj też: Chojniczanka, tradycyjnie, widoczna w rozgrywkach

Nie czuli się wciąż syci. W 80. min. Atanackovic huknął z około 25 m i kibice oniemieli. Futbolówka, choć interweniował bramkarz gości, wylądowała w "okienku" bramki.

Sosnowiczanie byli bezradni. Także po akcji Tatary, którego skosili równo z trawą. Rzut karny wykorzystał Trojanowski i może dla skrzydłowego był to gol na przełamanie. - W takiej sytuacji, jako trener, jestem pierwszy raz - mówił rozgoryczony Piotr Stach, opiekun gości. - Za szybko objęliśmy prowadzenie i nie udźwignęliśmy ciężaru.

- Takie mecze to sól futbolu. Osiem bramek nie często pada na naszych boiskach. Rywale byli w ogródku, już witali się z gąską... Zaryzykowaliśmy i opłaciło się. Cieszymy się z wygranej, a mnie raduje fakt, że w głowach moich zawodników pozostało ważne przesłanie - mecz trwa 90 minut i kończy się z gwizdkiem sędziego - zakończył Grzegorz Kapica, szkoleniowiec Chojniczanki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska