Ryszard Częstochowski wie, co mówi: jest terapeutą nie tylko w bydgoskim oddziale Monaru ale i w mazowieckim Ośrodku Leczenia Uzależnień Anielin koło Otwocka.
- Pacjentami są jednak nie tylko ludzie majętni, ale i coraz częściej ludzie z drugiego bieguna - bezrobotni. Różnica między nimi polega na tym, że biznesmeni chcąc być na pełnych obrotach sięgają po pobudzacze typu amfetamina czy kokaina, a żyjący w beznadziei bezrobotni otumaniają się, na przykład marihuaną - mówi Ryszard Częstochowski.
Trawkę palą też gospodynie
Słowa terapeuty potwierdzają dane z raportu „Diagnoza społeczna 2009”, przygotowanego przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego. Z dokumentu tego wynika bowiem, że odsetek osób przyznających się do używania narkotyków wzrósł w stosunku do roku 2007 i że jest to wzrost znaczny: dużo wyższy niż w całym okresie transformacji, czyli od początku lat dziewięćdziesiątych do roku 2003 roku oraz trzykrotnie wyższy w stosunku do roku 1992.
- Powiększa się też zakres społeczny i terytorialny narkomanów - zauważa prof. Janusz Czapiński, współautor raportu.
Co prawda w dalszym ciągu wśród narkomanów dominują mężczyźni i mieszkańcy dużych miast, ale - jak już wspomnieliśmy - coraz częściej po narkotyki sięgają przedsiębiorcy, bezrobotni oraz inne osoby bierne zawodowo, czyli np. gospodynie domowe.
Oprócz tych grup, najbardziej zagrożeni narkomanią są jeszcze uczniowie i studenci, a w przekroju terytorialnym mieszkańcy województwa mazowieckiego.
A jak wygląda sytuacja w województwie kujawsko-pomorskim?
Nie chcą się leczyć
Gdy ankieterzy GUS-u na potrzeby „Diagnozy” zadali mieszkańcom naszego regionu pytanie „Czy w minionym roku próbował pan, pani, narkotyków”, ich odpowiedzi twierdzące w tym specyficznym rankingu umieściły woj. kujawsko-pomorskie na miejscu siódmym na 16 możliwych.
- To, niestety, wysokie miejsce. Można by nawet rzec, że jesteśmy w czołówce - komentuje Częstochowski. - I tak prawdę mówiąc, nie jestem zaskoczony. Od dłuższego czasu źle się dzieje, bo nie dość, że przybywa nam osób zażywających narkotyków, to na dodatek spada zainteresowanie leczeniem tego uzależnienia. Kiedyś do ośrodka terapeutycznego ustawiały się kolejki, teraz - mamy wolne miejsca. Narkomani nie chcą się leczyć po prostu i nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
