- Od wczoraj szefuje pan chojnickiemu szpitalowi. Ostatecznie miał pan jednego rywala - wicedyrektora Macieja Polasika. Czy będzie on także pańskim zastępcą?
- Tak planuję. Poza tym nie przewiduję karuzeli kadrowej. Pewne stanowiska w szpitalu są obwarowane umową na czas określony, więc mam pewne zobowiązania. Szpital musi funkcjonować i chcę raczej zmotywować załogę do lepszej pracy.
- A co z główną księgową, uznawaną za człowieka odwołanego Krzysztofa Gogolewskiego?
- Z dobrymi księgowymi na chojnickim rynku pracy nie ma kłopotu. Jeśli policja gospodarcza wykryje nieprawidłowości w szpitalu, to pani Gibas będzie się musiała pożegnać ze stanowiskiem głównej księgowej.
- Jaki ma pan pomysł na dobre funkcjonowanie Szpitala Rejonowego?
- Cudów nie ma. W szpitalu potrzebna jest szybka diagnoza i muszę znać wyniki pracy policji gospodarczej. Uważam, że ten rok jest dla służby zdrowia stracony, bo nie weszła ustawa o Narodowym Funduszu Zdrowia.Trzeba wziąć się solidnie do pracy i przygotować aplikacje do NFZ, żeby udokumentować potrzeby zdrowotne i zdobyć pieniądze do zrealizowania umów.
- Byłoby cudownie, tylko ten dług....
- Na razie nawet nie wiem, ile on wynosi. Na pewno jest to 4 mln 250 tys. zł pożyczone przez powiat. Poza kredytem może będzie nawet drugie tyle. Jedynym wyjściem są rozmowy z wierzycielami i bankiem w sprawie rozłożenia szpitalnego długu na raty. Bez swego rodzaju postępowania układowego się nie obejdzie.
- Co z pacjentami, bo to za nimi podobno idą pieniądze?
- Liczymy, że rozporządzenia do ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia pozwolą pacjentom wybierać dowolny szpital bez granic terytorialnych. Może pacjenci z ościennych powiatów - człuchowskiego, sępoleńskiego i tucholskiego - będą mogli wreszcie leczyć się tam , gdzie chcą, czyli w chojnickim szpitalu.
