MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czereśnie z Melitopola zostały po rosyjskiej stronie. Tak wygląda życie ludzi na okupowanych terenach

Adam Willma
Adam Willma
Siergiej: - Słowo „porządek” w Rosji ma zastosowanie praktycznie do dwóch miast – Moskwy i Petersburga.
Siergiej: - Słowo „porządek” w Rosji ma zastosowanie praktycznie do dwóch miast – Moskwy i Petersburga. Wikipedia Oleg Dowgal
Rozmowa z Siergiejem, budowlańcem z zajętego przez Rosjan Melitopola, który mieszka i pracuje w Toruniu.

Jest 23 luty, dzień przed wojną. Kim wówczas jesteś, czym się zajmujesz?
Pracuję jako budowlaniec. Żona zajmuje się naszą trójka dzieci. Mieszkamy w Melitopolu, 50 kilometrów od Morza Czarnego, mamy swój dom. Melitopol to miasto niewiele mniejsze od Torunia, słynące na Ukrainie z najlepszych czereśni. To był nasz znak rozpoznawczy. Do 2014 roku nawet Moskwa objadała się naszymi czereśniami.

Rozmawialiście w domu po rosyjsku?
Tak. Rozumiem dobrze język ukraiński, czytam w tym języku, choć moje pokolenie uczyło się jeszcze w rosyjskojęzycznej szkole. Natomiast moje dzieci uczyły się w szkole już po ukraińsku. Ale problem języka praktycznie dla nas nie istniał. To było normalne, że mówimy po rosyjsku, a ktoś odpowiada po ukraińsku. Nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi z tego powodu. Aż do 2014 roku.

Czyli do aneksji Krymu?
Tak, dowiedzieliśmy się wówczas z rosyjskiej telewizji, że jesteśmy prześladowani z powodu swojej rosyjskojęzyczności. Rzeczywiście, miałem problemy z powodu swojego rosyjskiego, ale nie na Ukrainie, a w Rosji. Rosjanie doskonale wyczuwają nasz specyficzny akcent, więc gdy mówiłem po rosyjsku w Rosji, często pojawiały się jakieś przytyki. Ze strony ukraińskiej zdarzyło się to tylko raz, przed 3 miesiącami. W Gdańsku.

Siergiej: - Melitopol to miasto niewiele mniejsze od Torunia, słynące na Ukrainie z najlepszych czereśni. To był nasz znak rozpoznawczy. Do 2014 roku
Siergiej: - Melitopol to miasto niewiele mniejsze od Torunia, słynące na Ukrainie z najlepszych czereśni. To był nasz znak rozpoznawczy. Do 2014 roku nawet Moskwa objadała się naszymi czereśniami. Wikipedia Ołeksandra Grygorowcz

???
Pojechaliśmy do Gdańska i zamówiliśmy coś w kawiarni. Kelnerka pochodząca z zachodniej Ukrainy powiedziała, że nie będzie z nami rozmawiała po rosyjsku. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem.

Jeśli miałbyś określić swoją narodowość jednym słowem…
Na naszych terenach to nie jest takie proste. Moja mama pochodzi z ukraińskiej wsi. Babcia wychowała się w Stalingradzie, korzenie ma polskie, a za mąż wyszła za Ukraińca. Druga babcia była Żydówką z Finlandii. Babcia mojej żony mieszkała w Rosji, ale rozmawiała w domu po ukraińsku. Niewiele osób ma świadomość, że bardzo duże skupisko Ukraińców, wskutek przesiedleń, znajdowało się się na Dalekim Wschodzie Rosji - od Bajkału do Cieśniny Beringa. Na ich miejsce osiedlano nad Morzem Czarnym Rosjan. Chodziło o to, aby tę ukraińską ludność wchłonąć, co nie do końca się udało.

Wielu ludzi w Donbasie i w Ługańsku na pytanie o narodowość odpowiada: „sowiecka”.
To dotyczy głównie ludzi starszego pokolenia. Ja miałem 11 lat, kiedy ZSRR upadł, więc sowieckim człowiekiem nie czułem się nigdy. W dzieciństwie w ogóle o tym nie myślałem. Dopiero kiedy pojechałem do Rosji, jako człowiek z Ukrainy traktowany byłem jako „chachoł” albo „młodszy brat”, bo tym starszym była Rosja. Bardzo interesuje się historią, sporo czytam i lubiłem kiedyś rosyjskie filmy historyczne. Ale jeśli zwrócisz uwagę w jaki sposób byli w nich przedstawiani Ukraińcy, to niemal zawsze są to negatywne postaci. Ten stereotyp zakorzenił się Rosjanach bardzo mocno.

Powiedziałeś o zmianie, która zaszła w 2014 roku. Co ta zmiana oznaczała w Melitopolu.
Do tamtego czasu nigdy nie słyszałem głosów nawołujących do włączenia Melitopola do Rosji. W 2014 roku pojawił się demonstracja, która z flagami i transparentami demonstrowała pod hasłem „My – Rosja”. Byłem całkowicie zaskoczony. Interweniowała wówczas ukraińska policja i po tym jednostkowym wydarzeniu nic podobnego już się nie wydarzyło. Wówczas jednak pojawiła się linia podziału na ludzi sprzyjających Rosji i tych lojalnych wobec Ukraińców. Niekoniecznie Ukraińców, bo byli to ludzie o różnym pochodzeniu etnicznym (w tym na przykład Tatarzy), ale osób utożsamiających się z państwem ukraińskim.

W twojej rodzinie również?
Opiszę ci to na przykładzie wziętym z życia. Robiłem kiedyś remont w domu swojego krewnego. Wypowiedziałem się przy nim krytycznie o Putinie. On odpowiedział, że gdy wprowadzą u nas Noworosję, doniesie na mnie Rosjanom. To nie był żart, mówił to całkowicie poważnie. Ten człowiek był moim ojcem chrzestnym.

Jakie były proporcje w Melitopolu?
Szacuję, że około 60 proc. było za Ukrainą, a 40 proc. chętnie widziałoby włączenie miasta do Rosji. Dziś większość zwolenników Ukrainy wyjechała z miasta, więc zwolennicy aneksji mają większość.

Ale ich emocje miały również racjonalne podłoże. Najnowsza historia Ukrainy nie była pasmem sukcesów. Ludzie mogli myśleć, że Putin wprowadzi porządek, ukróci rządy oligarchów i korupcję.
Tak mógł myśleć jedynie ktoś, kto nie był w Rosji. Słowo „porządek” w Rosji ma zastosowanie praktycznie do dwóch miast – Moskwy i Petersburga. Dla mnie zetknięcie z realną Rosja było szokiem. Byłem w dużym mieście, które przypominało wieś, czegoś takiego u nas nie widziałem. Ale dzięki temu rozumiem, dlaczego rosyjscy żołnierze z prowincji zabierają jako łupy pralki, a nawet muszle klozetowe. Byłem mocno zaangażowany w działalność w Kościele, w Rosji bywałem jako misjonarz. Ale ciągle stykałem się z czymś rodzaju lekceważenia, że kto jak kto, ale „chachoł” nie będzie nas uczyć wiary. Oferowano mi pozostanie w Rosji, ale nie czułem się tam jak u siebie. Wróciłem do Melitopola, uznałem, że tam jest moje miejsce.
Po 2014 roku w moim zawodzie pracy było bardzo dużo, bo wielu ludzi z naszych stron wyjechało do Polski.

Miałeś kontakt z ludźmi, którzy pozostali „republikach ludowych”?
Tak, jeden znajomy miał w dzierżawie stawy w DNR. Z początku myślał, że w nowej sytuacji interes mu rozkwitnie. Ale przyszli żołnierze DNR, wrzucili granaty do stawów, zabrali ryby i gdzieś je sprzedali. Drugi pojechał gdzieś na rowerze załatwiać sprawy. Zatrzymali go w drodze i skierowali na pół roku do kopania okopów. O ile na Krymie sytuacja materialna ludzi się poprawiła, nie można tego powiedzieć o okręgu Donieckim i Ługańskim. Dziwię się tym ludziom z Doniecka, którzy opowiedzieli się za Rosją, bo Donieck był miastem, w którym ludzie żyli na znacznie wyższym poziomie niż my. W naszym rejonie budowali sobie domki nad morzem, żyli naprawdę dostatnio.

W rosyjskich mediach od 2014 roku pojawiło się mnóstwo materiałów o ukraińskich neobanderowcach, którzy mieli prześladować ludność rosyjskojęzyczną.
To też ciekawa historia, bo ze sprawą tego ukraińskiego nacjonalizmu i banderyzmu zetknąłem się dopiero w Polsce, w zakładzie, w którym pracuję. W niektórych Polakach tkwi nadal żal o wydarzenia na Wołyniu i kojarzą z tą sprawą wszystkich Ukraińców. Prawdę powiedziawszy wcześniej zupełnie o tym nie słyszałem i dopiero w Polsce zacząłem czytać o tych wydarzeniach. Może dlatego, że moja rodzina pochodzi z daleka i nikt z moich przodków nie był zaangażowany w wydarzenia w zachodniej Ukrainie.

W jakich okolicznościach wyjechałeś z Melitopola?
W dniu, w którym rozpoczęła się wojna pracowałem w na budowie w innym mieście. Dwa dni wcześniej zainwestowałem sporo pieniędzy w narzędzia budowlane, które miały przyjść pocztą. O szóstej rano zadzwoniła do mnie żona – że zaczęła się wojna. Byłem zdruzgotany, bo sądziłem, że Putin skończy jednak na straszeniu, natychmiast pojechałem do domu. Lotnisko w Melitopolu zostało zbombardowane, później dowiedziałem się, że również w innych częściach Ukrainy były bombardowania. Wziąłem jedną torbę, wyjechaliśmy z rodziną 50 kilometrów od Melitopola, zamieszkaliśmy w kościele. Wszyscy myśleliśmy, że ta wojna będzie krótka, bo Ukraina nie będzie w stanie się obronić. I tak minęło nam w kościele 3 tygodnie, które przeżyliśmy wyłącznie dzięki pomocy ludzi z tej małej wsi, bo nie mieliśmy jak wyjechać, a pieniędzy nie można było wypłacić z konta. Dopiero po tych trzech tygodniach przyjechał po nas kolega z Melitopola. A tam było już mnóstwo wojska i nic nie działało jak wcześniej. Kiedy mój syn zachorował, nie było możliwości, żeby kupić mu lekarstwa, trzeba było zrobić wszystko, żeby wyjechać. Ale wyjazd nie kosztował już w przeliczeniu 25 zł za osobę, ale 600 zł. Na szczęście zabrał nas człowiek jadący do Zaporoża. Ostatecznie dotarliśmy do Lwowa, a stamtąd już trzeba było wybrać miejsce docelowe. Zdecydowałem się na Polskę, bo blisko Ukrainy i język podobny. Mogłem legalnie wyjechać, jako ojciec trójki dzieci.

Rodzice zostali?
Teściowa, z którą przyjechaliśmy, nie była w stanie się zaadaptować. Nie chciała ani zostać w Polsce, ani wyjechać do Niemiec. Wróciła do Melitopola. Moi rodzice również tam pozostali – są w trudnej sytuacji, bo nie korzystają z żadnej pomocy oferowanej przez Rosjan. Czekają na powrót Ukraińców. Ale nie mogą mówić o tym głośno – ludzie boją się siebie nawzajem, bo rosyjscy żołnierze przeglądają telefony, wysiedlają mieszkańców, porywają ludzi, odbierają im biznesy. Przede wszystkim jednak Rosjanie próbują przejąć umysły dzieci. Wtłaczają im do głów, że Ukraina to część Rosji, każą czytać pamiętniki Lenina i biografie sowieckich „bohaterów”, którzy prześladowali Ukraińców.

Co rodzina z Mariupola mówiła ci o referendum?
W czasie referendum nie było nawet pozorów tajności. Krzyżyk stawiałeś w obecności członka komisji, który obchodził mieszkania z urną oraz żołnierza z karabinem. Jedynym sposobem, żeby tego uniknąć, było zamknięcie się w domu, więc w dniu referendum na ulicach zrobiło się pusto. Moja mama zamknęła się w domu i schowała pod stołem. Kuzynka jawnie zagłosowała za Ukrainą, więc od razu powiedzieli jej, że ma wyjeżdżać. Tu sprawę postawiono jasno. Jeśli jesteś przeciwko Rosji, musisz liczyć się z tym, że stracisz dom. Każdy kwartał ma swoją „kierowniczkę”, która współpracuje z Rosjanami i raportuje im wszystko, wskazuje też, które mieszkanie jest puste – te ą automatycznie konfiskowane. Ci, którzy zdecydowali się na współpracę z Rosjanami, nie zdają sobie sprawy, że Rosjanie nigdy nie potraktują ich jak swoich. Dziś są potrzebni, więc dostaną trochę władzy, ale jutro zostaną usunięci i zastąpieni ludźmi z Rosji.
Oglądałem ostatnio video z Mariupola – Rosjanie chwalą się, że wybudowali przychodnię. To jakiś absurd – przecież najpierw zniszczyli całe miasto, w którym było wiele przychodni. Chwalą się, że starym ludziom rozdali prymitywne kuchenki elektryczne. Ale przed wojną u nas każdy miał gaz!
W tej chwili ceny w Melitopolu wzrosły już sześciokrotnie, większość produktów jest już cztery razy droższa niż w Polsce.

Ta wojna kiedyś się skończy. Jaki Melitopol po niej pozostanie?
Mój Melitopol rozjechał się po całym świecie. Większość tych ludzi już nigdy do Melitopola wróci. Moja żona nie chce już nawet o tym myśleć. Martwię się o rodziców, którzy pozostali, ale jeśli to wszystko będzie się przedłużać, trzeba będzie podjąć życiowe decyzje i być może starać się pozostać w Polsce i tu zapuścić korzenie. Mój najmłodszy syn przychodzi z przedszkola i śpiewa już polskie piosenki – ostatnio nuci: ”Jestem mały jak palec, jestem mały jak mrówka”. To ironia losu – jedna babcia pochodziła z Polski, a druga z Finlandii. Dziś mój brat mieszka w Finlandii, a ja trafiłem do Polski.  

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska