Coraz częściej używamy wulgaryzmów. Tymczasem za publiczne przeklinanie grożą kary w oparciu o art. 141 kodeksu wykroczeń.
- Używanie wulgaryzmów jest wykroczeniem dynamicznym, dzieje się to tu i teraz, prawdopodobnie dlatego nie odnotowujemy zgłoszeń od obywateli w tej sprawie. - mówi naczelnik wydziału do spraw dzielnic Adam Dudziak z bydgoskiej straży miejskiej.
-Pouczenia i mandaty wręczamy tym, których złapiemy "na gorącym uczynku". W ubiegłym roku wystawiliśmy 161 mandatów na łączną sumę 27 230 zł. - Mówi Dudziński. - Wysokość kary zależna jest od tego w jakim miejscu doszło do wykroczenia. Waha się ona od 50 do 500 zł. Najwyższe dostają te osoby, które używają nieprzyzwoitych słów w obecności dzieci.
A przekleństwa słychać wszędzie: w kinie, restauracji, pubie, na ulicy, na przystankach. Spóźniający się autobus jest w stanie rozluźnić język pasażerów do tego stopnia, że przestają kląć w duchu i nie przebierając w słowach dają upust swym emocjom.
Tylko czy warto narażać się na mandat?