W postępowaniu w sprawie śmierci liczącego 13 miesięcy Grzegorza z bydgoskiego Fordonu zostali przesłuchani bliscy, sąsiedzi, ale i między innymi pracownicy opieki społecznej, którzy mieli styczność z rodziną. Teraz prokuratura potwierdza, że jest już opinia biegłych medycyny sądowej, co do obrażeń dziecka.
Chodzi o sprawę chłopca, którzy trafił do bydgoskiego szpitala we wrześniu 2024 roku. Dziecko zmarło w wyniku bestialskiego pobicia.
O tym, że śledztwo zbliża się ku finałowi, informuje bydgoska Gazeta Wyborcza. - Mężczyzna twierdzi, że to matka potrząsała synkiem i regularnie szarpała dziecko. Kobieta utrzymuje, że Grzesia nie biła, że siniaki powstawały zawsze podczas jej nieobecności, kiedy był pod opieką partnera - cytuje słowa Adama Lisa, zastępcy szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.
Pozostałe dzieci odebrano matce
Już wcześniej prokurator zapowiadał, że wyniki z sekcji zwłok mogą okazać się kluczowe dla sprawy i wpłynąć na ewentualną zmianę zarzutów stawianych opiekunom Grzesia. Jeżeli te zarzuty się utrzymają, 31 letnia matka chłopca, Katarzyna B. i jej o 5 lat starszy partner mogą zostać skazani nawet na 20 lat pozbawienia wolności.
Zarzuty mogą teraz zostać zmienione na pobicie ze skutkiem śmiertelnym, albo wprost na opisane w art. 148 kodeksu karnego, czyli dotyczące zabójstwa. Gdyby tak się stało, podejrzani będą musieli liczyć się z karą nawet 25 lat więzienia.
31-latka ma czworo starszych dzieci (w wieku 10, 8, 5 i 3 lata), które wcześniej zostały jej odebrane. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, rodzeństwo przebywa w rodzinie zastępczej.

Debata prezydencka Nawrocki - Trzaskowski
Krótko po tym, jak zdarzenie zostało nagłośnione, rozmawialiśmy z Karoliną Kliszewską, pedagogiem z Bydgoszczy. Mówiła o tym, że reakcja na przemoc mogłaby uratować niejedno młode życie.
Inny płacz z przemocy
- Ustawa Kamilkowa, znana jako lex Kamilek, została uchwalona w połowie 2023 roku. Sejm zmienił wtedy Kodeks rodzinny i opiekuńczy, gwarantując lepszą ochronę dzieciom. Tyle teoria, praktyka natomiast pokazuje, że nadal dochodzi do przypadków bicia dzieci i to ze skutkiem śmiertelnym - podkreślała pedagog. - Małe dziecko nie jest w stanie uchronić się przed rodzicem-oprawcą, ale jest przecież otoczenie. Prawie niemożliwe, aby sąsiedzi z bloku nie słyszeli krzyków czy płaczu dziecka. Tym bardziej, że krzyk maltretowanego malca jest inny od tego, gdy dziecko płacze z prozaicznego powodu, bo np. nudzi się.
- Na obecnym etapie postępowania, które z uwagi na zaistnienie czynu przestępczego zostało przejęte przez bydgoską prokuraturę i organ policji, przez wzgląd na dobro śledztwa i rzetelność prowadzonych czynności wyjaśniających, nie możemy udzielać informacji - zaznaczała dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy. - Nasza jednostka pozostaje do dyspozycji służb, badających to tragiczne wydarzenie i gdy zaistnieje stosowna okoliczność, przekażemy państwu informacje w odniesieniu do kompetencji i działań podjętych przez pracowników zawodowej służby socjalnej.
Szefowa MOPS dodała: - Jesteśmy głęboko wstrząśnięci tą sytuacją. Zapewniamy, iż ze swej strony dołożyliśmy wszelkich starań i podjęliśmy transparentne, możliwe do podjęcia działania, aby zapobiec tej ogromnej tragedii.