https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek na bobra patrzy wilkiem

Ten łoś spacerował w nadleśnictwie Dobrzejewice. Nie uciekał przed leśnikiem, spokojnie pozował do zdjęcia.
Ten łoś spacerował w nadleśnictwie Dobrzejewice. Nie uciekał przed leśnikiem, spokojnie pozował do zdjęcia. Fot. Mateusz Stopiński
To co wyprawiają bobry wychodzi już ludziom bokiem. Wojewoda wystąpił o uchylenie ochrony tego gatunku.

Na cenzurowanym znalazły się też łosie, kruki, sroki, a nawet wrony siwe.

- W Polsce bardziej dbamy o bobry niż o ludzi! - denerwowali się niedawno uczestnicy spotkania z ministrem rolnictwa. - Te zwierzaki życie nam zatruwają. Bobry są chronione, rolnicy nie!

Z szacunkiem dla bobra
W tym roku, w Kujawsko-Pomorskiem, do nory bobrów wpadł byk i udusił się zanim nadeszła pomoc. - Wpadł też kombajn i się przewrócił - opowiada Zdzisław Jóźwiak, sekretarz zarządu w Wojewódzkim Związku Spółek Wodnych w Bydgoszczy. - Maszyna została uszkodzona, ludziom na szczęście nic się nie stało.

Takich wypadków jest coraz więcej. Co gorsza bobry niszczą też systemy melioracyjne. Kopią w wałach przeciwpowodziowych, zmieniają regulację rzek. Z szacunkiem odnosimy się do tego zwierzątka, ale nie możemy godzić się na to, by zagrażał bezpieczeństwu ludzi!

Zdaniem ekologów, siedliska bobrów działają jak gąbka, chłonąc wodę wiosną i oddając ją w lecie. Zwiększa się retencja zlewni, a stawy bobrowe lokalnie zmniejszają szczyt fali powodziowej. Podobno dzięki bobrom podwyższa się i stabilizuje poziom wody gruntowej, zmniejsza się erozja oraz zwiększa osadzanie cząstek mineralnych i organicznych. Tyle ekolodzy. Melioranci: - Bokiem nam wychodzi to, co robią bobry. Inżynierią wodną powinni zająć się ludzie, a nie zwierzęta.

Problem z długimi zębami
Bobry uciekają przed człowiekiem, więc trudno je zliczyć. Jedno jest pewne - jest ich bardzo dużo, zdaniem niektórych za dużo. Ale na początku minionego wieku bobrom europejskim groziło wyginięcie, dlatego także w Polsce objęto je ochroną. Nie ścisłą, tylko częściową. Oznacza to, że odstrzał tych zwierząt jest możliwy, ale musi się na niego zgodzić wojewoda.

W tym roku do wojewódzkiego konserwatora przyrody w Bydgoszczy trafiło aż 12 wniosków z prośbą o zgodę na odstrzał 214 bobrów. Najwięcej złożyli leśnicy pracujący na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. Od września do końca stycznia przyszłego roku mogą zabić 181 bobrów. - Nie wierzę, by myśliwym udało się aż tyle ich ustrzelić, bo to bardzo sprytne zwierzęta - mówi Janusz Kaczmarek, dyr. RDLP w Toruniu. - Zależy nam na redukcji bobrów, bo zagrażają one trwałości lasów. Dolinę Rzeki Wdy pozbawiły drzew liściastych i teraz zainteresowały się sosnami. A podobno w iglastych nie gustują.

Łoś niszczy drzewka i samochody
- W minionym roku ubiegaliśmy się też o zgodę na odstrzał łosi, bo w nadleśnictwach Skrwilno, Włocławek, Dobrzejewice i Toruń czynią coraz większe straty w młodnikach - dodaje dyrektor Kaczmarek. - Napierają klatką piersiową na drzewka i je łamią.

Łoś w Polsce zaliczany jest to zwierzyny łownej, ale od sześciu lat obowiązuje całoroczny okres ochronny. Znieść go może minister środowiska. - W tym roku ponownie wystąpimy o zgodę na odstrzał łosi - dodaje dyrektor Kaczmarek.

- Nie jesteśmy wrogami łosi, ale ich populacja jest zbyt liczna - uważa Jacek Soborski, nadleśniczy w Skrwilnie. W 2001 r. na terenie administrowanym przez RDLP Toruń żyło około 30 łosi. - Dziś tylko na terenie naszego nadleśnictwa jest ich około 70 - tłumaczy nadleśniczy. - Łosie wychodzą już poza lasy liściaste, zaczynają niszczyć sosny. Po przejściu tych zwierząt młodnik wygląda jak po wiatrołomie.

Zdaniem Jacka Soborskiego łosie przestały bać się ludzi. - Od dawna na nie nie polowano, więc wyzbyły się instynktu samozachowawczego - tłumaczy. - Coraz częściej chodzą po drogach jak po pastwisku. Co roku trzy, cztery sztuki giną w wypadkach. Niekiedy zagrażają ludziom. Na krajowej dziesiątce łoś, który zderzył się z autem, przebił badylem (nogą - przyp. red.) siedzenie obok kierowcy. Na szczęście nikt tam nie siedział.

W nadleśnictwie Skrwilno jest miejsce dla 35-40 łosi. - Większa liczba tych zwierząt jest zagrożeniem dla całego ekosystemu - twierdzi nadleśniczy.

Na Kujawach i Pomorzu w szybkim tempie przybywa również wilków, które w 1998 r. zostały objęte całkowitą ochroną gatunkową na terenie kraju. - W okolicach Cierpiszewa i Gniewkowa żyją już dwie spore watahy, które zabijają coraz więcej jeleniowatych - mówi dyr. Kaczmarek. - Wilki występują również na terenie nadleśnictw Jamy, Dąbrowa i Osie. Zasiedlają nowe tereny. Na razie przyglądamy się temu procesowi, ale jeśli będzie ich za dużo, to wystąpimy o zgodę na odstrzał.

Kruk żywi się na śmietniku
Człowiekowi naraziły się też krukowate, głównie: kruk, sroka i wrona siwa. - Populacja tych ptaków jest zbyt duża - mówi Sylwester Domek, przewodniczący Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Bydgoszczy. - Kruki żywiły się kiedyś głównie odpadkami na dzikich wysypiskach śmieci, dziś, podobnie jak sroki i wrony, niszczą gniazda kuropatw, a nawet zadziobują małe zajączki. Około dwa lata temu występowaliśmy o zgodę na odstrzał redukcyjny tych ptaków, ale wojewoda się nie zgodził. Mieliśmy przedstawić dowody. A jak mamy udowodnić, że kruk zabił zajączka, jeśli resztki padliny zjadają lisy?

- Wiem, że zdaniem myśliwych kruki, sroki i wrony zabijają zające i kuropatwy, one jednak jedzą głównie odpadki i padlinę - twierdzi Radosław Szymczuk, ekolog z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. - Dawniej kruki żywiły się tym co upolował wilk lub ryś, potem głównie odpadkami, dziś czasami dobijają zwierzęta, które zostały zranione na polu przez maszyny rolnicze. To nie one są zagrożeniem dla kuropatw czy zajączków, ale między innymi zmiany w rolnictwie.

Buda nie dla wilka
Szymczuk staje również w obronie innych zwierząt chronionych. - Wilków i łosi wciąż jest w Polsce za mało - twierdzi. - Owszem, czynią szkody w gospodarce człowieka, ale na pewno nie szkodzą przyrodzie. Ochrona przyrody zawsze będzie kolidowała z interesami ludzi i dlatego trzeba podejść do problemu rozsądnie. Populacja bobra europejskiego rzeczywiście bardzo się zwiększyła. Są wydawane pozwolenia na odstrzał tego zwierzęcia, ale upolowanie bobra jest praktycznie niemożliwe. Łatwiej złapać go w sidła, ale dziś polowanie za pomocą sideł jest zakazane. Co pozostaje człowiekowi? Zabezpieczyć się przed ewentualnymi szkodami. Można postawić ogrodzenia, na drzewa założyć siatki...

Dr Andrzej Czech pracuje w firmie Natural Systems, która zajmuje się między innymi rozwiązywaniem konfliktów ludzi z bobrami. - Nie mamy innego wyjścia, musimy się z bobrami dogadać - uważa dr Czech. - Odstrzały tych zwierząt nie spowodują znacznego ograniczenia szkód. Lepiej więc wykorzystać naszą wiedzę na temat możliwości ograniczenia strat spowodowanych przez bobry. Można na przykład stosować urządzenia powodujące obniżenie poziomu wód w stawach, w wały przeciwpowodziowe wkopywać stalowe siatki. Siatkami można także chronić najcenniejsze drzewa.

- Latem tego roku wojewoda Zbigniew Hoffmann skierował do ministra środowiska wniosek o uchylenie na pięć lat ochrony gatunkowej bobra europejskiego - mówi Zbigniew Pałka, dyrektor Wydziału Środowiska, Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. - Odpowiedź z ministerstwa jeszcze do nas nie dotarła.

Zdaniem Sławomira Mazurka, rzecznika prasowego w ministerstwie środowiska, najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku: - Polska jest krajem o największych i najbardziej różnorodnych zasobach przyrodniczych i z tego możemy być dumni - przyznaje. - Jednak czas już odejść od metody konserwatorskiej, bo trzeba zająć się ochroną przyrody poprzez rozsądne gospodarowanie jej zasobami.

Ekolodzy też powinni myśleć przede wszystkim o zrównoważonym rozwoju, a nie tylko o miłości do zwierząt. O przyrodę nie dba ten kto stawia budę dla wilka, ale ten, który stara się, żeby zwierzak nie "spsiał".

Lucyna Talaśka-Klich
[email protected]

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska