Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek przygnieciony przez życie, czyli w depresji. Ona niszczy nie tylko głowę

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
W pandemii zdrowie umysłowe Polaków zawisło na włosku. Ponad 42 procent rodaków odczuwa jego pogorszenie
W pandemii zdrowie umysłowe Polaków zawisło na włosku. Ponad 42 procent rodaków odczuwa jego pogorszenie Avignon
- Pod ośrodkiem terapeutycznym dostaliśmy ulotkę: „wylecz depresję w 5 dni” – mówi bydgoszczanka. Nie da się. Niekiedy nawet 5 lat nie wystarcza, żeby depresyjny stan opuścił umysł i ciało.

Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię

Nigdy nie mieliśmy parcia na kariery, ale gdy pod koniec 2018 roku mężowi zaproponowano awans, ucieszyliśmy się. Zarabiałam niewiele więcej niż najniższą krajową. On dostawał trochę lepszą pensję, ale jak na specjalistę ds. marketingu - niespecjalną. Mamy dwoje dzieci i kredyt hipoteczny. Kasa się przyda. W styczniu 2019 został szefem działu marketingu.

Obowiązków przybyło mu więcej niż przewidywał. 2-3 razy w tygodniu zostawał po godzinach. To były, jak oboje mówimy, darmowe godziny, bo za nadpobyt w firmie nie płacą. Po powrocie jadł obiad, albo i nie, i się kładł. Najpierw byłam wyrozumiała. Przejął się nową rolą, musi odreagować. Opowiadał, że łatwo nie jest, ale nie żałuje. Ja tak, bo dzieciaki i dom były na mojej głowie.

Pan kierownik

Późniejsze powroty męża stały się regułą. Zaczęły się spięcia. Przecież też pracowałam: i w biurze, i w domu. On tylko zawodowo. Koniec z taryfą ulgową. Prosiłam raz, drugi, pięćdziesiąty, niech tak sobie układa każdy dzień, żeby zrobić, co do niego należy i pobyć z nami. Coraz mniej ze sobą rozmawialiśmy.

Na początku lata 2019 pojawiły się u niego kłopoty z zaśnięciem. Budziłam się o drugiej i obracałam na drugą stronę. Leżał i wpatrywał się w sufit. Rano miał problemy ze wstawaniem. Do pracy szedł bez entuzjazmu, wracał też osowiały. Obiadu nie chciał jeść, a na zakupy jechać. W domu nie chciał nic robić nawet w weekendy, chociaż parę miesięcy wcześniej przynajmniej 2 weekendy w miesiącu spędzaliśmy na wyjazdach.

Zwierzyłam się przyjaciółce. Podejrzewała, że wdał się w romans. Otóż nie, bo gdyby zakochał się w jakiejś, wyjątkowo dbałby o higienę i ubiór. A on fryzjera omijał, golił się raz na 3 dni, butelka z perfumami nie pustoszała.
Przez całe lato nalegałam, żebyśmy do psychologa poszli. On wciąż nie i nie. Wreszcie pod koniec wakacji 2019 ustąpił. Nie czuł potrzeby spotkania z psychologiem. Raczej zgodził się, żebym dłużej się nie czepiała. Prywatna wizyta trwała prawie 2 godziny. Mąż wyszedł z niej oburzony. Psycholog zaproponował psychiatrę. On do psychiatry?! Nigdy!

Tak mu wałkowałam o psychiatrze, że znowu ustąpił. Poszliśmy prywatnie. Inaczej, czyli na darmową wizytę, w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, czekalibyśmy prawie 2 miesiące. Gdybym dzisiaj zarejestrowała męża na wizytę w Bydgoszczy, miałby ją pod koniec października, a w Toruniu - po gwiazdce.

Jako pasażer

Zaczęły się badania, spotkania, konsultacje. Im dalej w las, tym gorzej mąż się czuł. Zawoziłam go na wizyty. Nie był w stanie usiąść za kierownicę.

Poznaliśmy diagnozę: depresja egzogenna. Pierwszy raz słyszałam takie określenie. Oznacza chorobę, spowodowaną przyczyną zewnętrzną. To może być śmierć bliskiej osoby, kłopoty rodzinne czy w pracy. U męża obstawiam te ostatnie. Zaczął się przecież zmieniać krótko po objęciu kierowniczego stanowiska. Jak na moje, nie poradził sobie z presją.

Lekarz przepisał mężowi leki na receptę. Reklamówki tak napakowanej pudełeczkami i buteleczkami nigdy nie niosłam, wychodząc z apteki. Nazwy większości składników lekarstw kończyły się na „ina” lub „yna”. Psychiatra kazał odczekać miesiąc. Wtedy da się ocenić pierwsze efekty leczenia. Zasugerował, że jeżeli mąż nie będzie współpracujący, czyli nie zechce brać lekarstw, najlepszym rozwiązaniem będzie pobyt w szpitalu. Szczęście w nieszczęściu, tak się nie stało.

Mąż był w domu na zwolnieniu chorobowym. Nikt w jego pracy nie wiedział, co mu dokładnie dolega. Najwyżej się domyślali. Z rodziny jedynie obie nasze mamy znały prawdę. Obie wdowy. Ja z mężem jedynacy. Kuzynostwu nie relacjonowaliśmy naszych spraw. Tak się złożyło, że nastała pandemia. Odwiedziny nie były wskazane.

Gorzej być może

Sądziłam, że jak pacjent przyjmuje leki, to gorzej być nie może. Złe dopiero nadeszło. Mąż większość dnia przeleżał w łóżku. Nie chciał zdejmować piżamy i ubierać normalnych ciuchów. Do mycia czy jedzenia go zaganiałam. Normalnie robiłabym mu awantury z tego powodu. Teraz mogłam, jak poradził lekarz, tylko delikatnie go namawiać. Psychiatra ostrzegał, że choremu nie można zapewniać sytuacji stresujących, gdyż to pogłębi zły stan. Dzieciaki o złym stanie taty wiedziały. I to, że do pracy na razie nie chodzi. Córka, 5-latka, dziwiła się, że tata leży chory, a nie ma kataru. Nie miał, ja miałam wieczorami, z bezsilności. Mokre oczy tak samo.

Gdy mąż spał albo i nie spał, ale leżał sobie spokojnie, siadałam przy kuchennym stole. Naczytałam się o neuroprzekaźnikach w ośrodkowym układzie nerwowym, zespole serotoninowym i innych rzeczach, które do tej pory były dla mnie tajemnicą.

Smutek plus niechęć

Dawniej uważałam, że jak ktoś cierpi na depresję, to jest po prostu smutny i nic mu się nie chce, ale że sam funkcjonuje. A tu nie. Zaliczyliśmy 3 fazy. Pierwsza - krótko po przejściu męża na chorobowe. Jeszcze sam się mył, ubierał i jadł. Faza druga: podprowadzałam go do łazienki, szykowałam ubrania, a w kuchni posiłki, on sam się ubierał i jadł. W trzeciej fazie opiekowałam się nim, jak niemowlakiem. Myłam go, ubierałam. Nawet pampersy zakładałam. Te pieluchy doktor zalecił. Mógł zdarzyć się mokry wypadek. Nie zdarzył, mąż zdążył.
Dzisiaj jesteśmy oswojeni z męża chorobą. On funkcjonuje na lekach. Wrócił do pracy. Jest znowu zwyczajnym marketingowcem, nie szefem. To jego decyzja. Nie podpowiadałam, chociaż czuję satysfakcję, że wybrał niższe stanowisko.

Ulotki pod ośrodkiem

Mąż nadal chodzi na terapię do psychiatry. To znaczy: jeździ, bo ponownie kieruje. Ostatnio jechaliśmy razem. Na parkingu wysiadł, zajęłam miejsce kierowcy. Skoczyłam po zakupy. Podjechałam po męża. Przed ośrodkiem terapeutycznym kręciła się kobieta. Rozdawała ulotki. Biorę i patrzę: „wylecz depresję w 5 dni”. Tak się nie da. Lekarz tłumaczył, że powrót do trybu sprzed choroby potrwa długo. Może 5 lat nie wystarczyć.

***

W pandemii zdrowie umysłowe Polaków zawisło na włosku. Ponad 42 procent rodaków odczuwa jego pogorszenie. Tak wynika z badania, zrealizowanego przez UCE RESEARCH i SYNO Poland. Jesień chorobie sprzyja. Trudno patrzeć optymistycznie na świat, jak za oknem plucha i zawierucha.

Kobiety częściej niż mężczyźni narzekają na pogorszenie kondycji psychicznej. - To nie oznacza, że Polki częściej tego doświadczają - zaznacza dr Aleksandra Piotrowska z Uniwersytetu Warszawskiego. - Mężczyźni niechętnie przyznają się do słabości. Tego typu problemy dotykają bez względu na płeć. Panie, które przeszły na pracę zdalną w czasie lockdownu, mogą przeżywać dużo większą stratę niż mężczyźni. Teraz mają więcej na głowach. Wcześniej, gdy jeździły do firm, mogły odrywać się od domowych obowiązków.

Przerwa w pracy

Po liczbie wystawionych zwolnień lekarskich też widać pandemię dolegliwości psychicznych. - Do placówek ZUS w naszym województwie w 2020 roku wpłynęło blisko 96,5 tys. zaświadczeń lekarskich o czasowej niezdolności do pracy, wystawionych z tytułu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania - informuje Krystyna Michałek, rzecznik regionalny ZUS województwa kujawsko-pomorskiego. - To o 20,4 tys. więcej w porównaniu do 2019, zatem wzrost nastąpił o 26,8 proc.

Bydgoszczanka: - Czytam następną książkę o depresji. Utknęłam na rozdziale „Rozwód w trakcie choroby”. Ani przez moment nie pomyślałam zostawić męża, gdy zaczął chorować. Ślubowałam być z nim na dobre i złe. To złe, mam nadzieję, pokonaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska