Łącznie po wydarzeniach, które wydarzyły się dzisiejszej nocy w budynku Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego do bydgoskich szpitali trafiło 15 osób. Zajęli się nimi lekarze ze szpitali im. Jurasza, Biziela, Szpitala Wojskowego oraz Szpitala Miejskiego.
Pod opieką lekarzy ciągle pozostaje czwórka poszkodowanych. - Ich stan lekarze określają, jako ciężki - mówi podkom. Przemysław Słomski z biura prasowego KWP w Bydgoszczy.
Przypomnijmy, że tragedia wydarzyła się dzisiaj po północy podczas imprezy otwierającej rok akademicki. W łączniku, który prowadził do obu sal, gdzie trwała impreza zebrał się ogromny tłum studentów. Próbowali oni wejść z jednej części imprezy na drugą. W niewielkim pomieszczeniu zrobił się ogromny ścisk. Według relacji studentów niektórzy z braku odpowiedniej ilości tlenu zaczynali mdleć. Sytuacja przerodziła się w panikę. Niektórzy, aby wydostać się z łącznika wybijali z niego okna. Niestety jedna osoba - studentka czwartego roku nie żyje.
Świadkowie twierdzą, że w imprezie wzięło udział ponad tysiąc osób. Budynek nie był przystosowany do przyjęcia tylu chętnych. Na miejscu pracowało 15 pracowników ochrony oraz 40 osób wyznaczonych przez samorząd studencki.
- Poprzez dużą liczbę ludzi ratownicy medyczni nie mogli się dostać do studentów. Ochrona nie potrafiła uspokoić tłumu i użyła gazu co jak by dodatkowo napędziło panikę - pisze nam jeden ze świadków. Przy mnie na środku parkietu reanimowali 3 osoby - dodaje.
W związku z organizowaną imprezą dziś do godz. 11 ustanowione były godziny rektorskie. Dzisiaj władze uczelni zdecydowały się na odwołanie zajęć. Śledztwo w sprawie tragedii przeprowadzą bydgoscy policjanci pod nadzorem prokuratora.