Oba pożary sprzed kilkunastu dni były groźne i objęły siedem piwnic. Spłonęło prawie wszystko, ale dziwne, że nie zostały na przykład metalowe stelaże od leżaków, a część przechowywanych tam papierów ocalała. Natomiast zniknęły duże, skórzane torby z rodzinnymi pamiątkami.
- Wielu lokatorów sądzi, że piwnice najpierw zostały okradzione, a następnie podpalone, żeby zatrzeć ślady - dodaje pani Janina. - Obawiamy się, że może dojść do kolejnych podpaleń, boimy się o życie. Przygotowaliśmy pismo do prokuratury, bo nie chcemy mieszkać jak na bombie. Wszyscy lokatorzy się pod nim podpisali. Niech wreszcie ktoś nam pomoże.
Konieczna była zmiana lokalizacji
- Na wyjaśnienie przyczyn pożaru będziemy czekać, aż biegły się wypowie - podkreśla nadkom. Małgorzata Marczak, oficer prasowa KM Policji we Włocławku. - To jest kolejne zgłoszenie dotyczące pożaru w tym budynku. Poprzednie postępowanie zostało zakończone, a sprawa umorzona. Biegły wskazał podpalenie, jako przyczynę pożaru. Nie udało się ustalić sprawcy.
Rzeczniczka policji dodaje, że pomimo umorzenia, sprawa może być wznowiona, gdy pojawią się nowe okoliczności, które pomogą w ustaleniu sprawcy.
Dwa pożary jednej nocy. Mieszkańcy bloku przy ul. Chopina we Włocławku przeżywają horror