5 z 8
Anwil na pewno ma kilka składowych, które charakteryzują...
fot. Paweł Czarniak

Łukasz Cegliński, sport.pl

Anwil na pewno ma kilka składowych, które charakteryzują mistrzowskie zespoły. Najlepszą w lidze obronę, szeroką rotację, widoczną myśl trenerską, nieobliczalnego Jonaha Mathewsa, solidnych obrońców na obwodzie i pod koszem, liderów ze świetnym charakterem do gry zespołowej i rozmów w szatni - mam tu na myśli Kyndalla Dykesa, Szymona Szewczyka i Kamila Łączyńskiego, z naciskiem na tego ostatniego. W tej chwili, biorąc pod uwagę imponującą wygraną ze Stalą, może być postrzegany jako największy kandydat do mistrzostwa.

Ale mimo wszystko w tym momencie wyżej oceniam szanse Stali. Mistrzowie niedawno odpadli z europejskich pucharów i dopiero zaczną się rozkręcać. Zdrowieją, poszerzyli rotację, ich bogactwo w składzie jest większe niż we Włocławku, a Igor Milicić szlifuje obronę. Ona teraz może nie wygląda najlepiej, ale myślę, że na marzec będzie gotowa.

6 z 8
W meczu ze Stalą zobaczyliśmy najlepszą wersję Anwilu. Moim...
fot. Paweł Czarniak

Jakub Kłyszejko, TVP Sport

W meczu ze Stalą zobaczyliśmy najlepszą wersję Anwilu. Moim zdaniem był to spektakularny występ drużyny trenera Frasunkiewicza. Anwil pokazał charakter, efektowną grę i potrafił zdominować mistrza Polski. Przy okazji mocno postraszył resztę rywali. Jeżeli będzie w stanie utrzymać taki poziom gry i w kolejnych starciach z czołówką zobaczymy równie dobrze wyglądający zespół, to jak najbardziej możemy mówić o głównym kandydacie do mistrzostwa. Przyznam, że przed sezonem nie byłem wielkim optymistą co do Anwilu. Okazało się, że klub trafił z obcokrajowcami, a Jonah Mathews zmierza po statuetkę MVP sezonu zasadniczego. Zespół pokazał, że nie potrzebuje wzmocnień i w tym momencie jest według mnie głównym faworytem do wywalczenia Suzuki Pucharu Polski. Przed fazą play-off spodziewam się solidnych wzmocnień u głównych rywali. Anwil ma przed sobą niezły kalendarz i... wszystko w swoich rękach. Wiem jedno. Druga część sezonu zapowiada się arcyciekawie!

7 z 8
Wszyscy słusznie jesteśmy pod wrażeniem meczu Anwilu ze...
fot. Paweł Czarniak

Krzysztof Nałęcz, Radio Gdańsk

Wszyscy słusznie jesteśmy pod wrażeniem meczu Anwilu ze Stalą Ostrów. Ale moim zdaniem mecz ten nie otwiera nam oczu na jakąś zupełnie nową rzeczywistość. Świetna atmosfera, momentami wysoki poziom i wyczyny Jonaha Mathesa, choć imponujące nie muszą wcale oznaczać, że mamy do czynienia z nową, rodzącą się potęgą ligi.

Jeśli spojrzeć z pewnego oddalenia, jest to wciąż ten sam Anwil z początku rozgrywek. Mocny, stabilny i przewidywalny, ale i do ogrania przez Czarnych, Kinga czy nawet Spójnię. Anwil postraszył jednak ligę, bo ma na rozkładzie całą czołówkę. I już tylko to czyni go zespołem, o którym trzeba mówić na pierwszych miejscu w kontekście medali w tym sezonie. Świetną pracę wykonał tu Przemysław Frasunkiewicz w sferze mentalnej, ale o wartości warsztatu tego obiecującego trenera w walce o najwyższe cele, wciąż będziemy musieli się dopiero przekonać.

Walka o mistrzostwo przybiera różne formy. Anwil koniecznie chciał wzmocnić polską rotację i stoczył pozaboiskową walkę o Jakuba Garbacza. Wydaje się, że Stal zareagowała tu na zasadzie odebrania przeciwnikowi szansy na wzmocnienie, niż kierowała się własnymi potrzebami. Ale czy rzeczywiście jest to aż taka strata dla Anwilu? Całkiem sporo można wyciągnąć jeszcze z Sebastiana Kowalczyka, Aleksa Olesińskiego czy Macieja Bojanowskiego dając im role, zaufanie i minuty gry. I to jest robota dla trenera Frasunkiewicza i jego sztabu.

Ale jest coś chyba jeszcze ważniejszego. O szansach na mistrzostwo Anwilu będziemy mogli mówić w kategoriach wysokiego prawdopodobieństwa w momencie, kiedy Anwil zacznie stabilnie bronić na wysokim poziomie. Takiej obrony nie widać na razie też i w Stali, ale ma się wrażenie, że ta defensywa może pojawić się w tym zespole w każdej chwili. Niejako „na zawołanie”. Z kolei Anwil musi ją wytrenować, wyćwiczyć i wybiegać. I to jest ta cała, wcale nie taka mała różnica między tymi zespołami.

Można powtórzyć: Anwil gra stabilnie, nie zalicza wpadek i buduje go dobra atmosfera, a to bardzo pomaga wynikom. Jednak w ostatecznej konfrontacji ta amunicja może okazać się niewystarczająca, kiedy decydować będzie realna koszykówka. Mogę sobie wyobrazić Anwil startujący w I rundzie play off z drugiego lub trzeciego miejsca, w konfrontacji powiedzmy ze Śląskiem. Albo z pierwszego miejsca z Treflem, lub nawet Legią. I uważam, że to nie będzie łatwa przeprawa. Ewentualne odpadniecie z tymi zespołami wcale nie uważałbym za jakąś spektakularną klapę, choć byłoby to z pewnością rozczarowanie. Ale moja wyobraźnia widzi równie wyraźnie, że po ciężkim boju w I rundzie, ten sam Anwil może dość gładko przejść półfinał – np. z Zastalem. I to dopiero w finale będzie nam się musiał objawić nowy Anwil - wypadkowa pracy trenera i formy zespołu. Anwil tak silny, aby w serii spotkań skutecznie mógł postawić się faworytowi do mistrzostwa. A ten bez wątpienia pozostaje jeden – to Stal Ostrów Wielkopolski

Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Zobacz również

Zawisza wreszcie wygrał w Bydgoszczy. Zobacz  zdjęcia z meczu i trybun

Zawisza wreszcie wygrał w Bydgoszczy. Zobacz zdjęcia z meczu i trybun

Kierowca zasnął, auto dachowało. Groźne nocne zdarzenie w Nekli

Kierowca zasnął, auto dachowało. Groźne nocne zdarzenie w Nekli

Polecamy

Rozsyp to koło cebuli. Ten nawóz sprawi, że cebul będzie mnóstwo na grządkach!

Rozsyp to koło cebuli. Ten nawóz sprawi, że cebul będzie mnóstwo na grządkach!

Wypadek na S10 pod Toruniem. Bus zderzył się z osobówką, pięć osób poszkodowanych

Wypadek na S10 pod Toruniem. Bus zderzył się z osobówką, pięć osób poszkodowanych

Zaginęła 17-letnia Marta Pałczyńska. Szukają jej bliscy i bydgoska policja

Zaginęła 17-letnia Marta Pałczyńska. Szukają jej bliscy i bydgoska policja