Z pisma przedstawiciela rządu w województwie wynika, że rada gminy powinna zagłosować za odebraniem mandatu burmistrzowi i przewodniczącemu rady. Konsekwencją tego będzie powołanie komisarza, do czasu nowych wyborów burmistrza, wyborów uzupełniających do rady gminy Górzno.
Nie ulega wątpliwości, że wszyscy, których dotknęła sprawa oświadczeń majątkowych, są w podłym nastroju i uważają się za skrzywdzonych. Robert Stańko tym bardziej, ponieważ jego żona nigdy nie prowadziła działalności gospodarczej, prowadzi jedynie samochód i syna za rękę - Roberta juniora - na spacer.
Fakt, że Robert Stańko podał - zupełnie niepotrzebnie - iż małżonka podpisała umowę z magistratem na prowadzenie zajęć z aerobiku z poprzednim burmistrzem za 300 złotych brutto wynikało z jego urzędniczej nadgorliwości. Natomiast urzędnicy wojewody powinni takie oświadczenie odłożyć, jako nie mające związku ze sprawą.
Jednak - jak pokazuje obecna sytuacja - żadne tłumaczenie nie wchodzi w grę.
Burmistrzowi Górzna pozostaje czekanie na decyzję rady gminy, a potem - być może - sprawa trafi do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Czy na to się zdecyduje? Czy stanie do ewentualnych nowych wyborów?
Na razie jest rozgoryczony całą sytuacją i tym, co Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała w programie "Co z tą Polską?" (Polsat, 25 stycznia), jakoby był burmistrzem z PiS-u.
- Nie byłem i nie jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości, nie byłem w żadnej innej partii. Oświadczenie majątkowe złożyłem nie kilka dni po terminie tylko kilka dni przed. Nie znam wojewody osobiście nie byłem u niego ani w tej, ani innej sprawie. Domagam się od pani Hanny Gronkiewicz-Waltz przeprosin i odwołania kłamliwych informacji podanych na mój temat - pisze w oświadczeniu burmistrz Górzna.