Teraz technicy farmaceutyczni nie mogą sprzedawać popularnych leków bez recepty. Nie pozwala im na to rozporządzenie, które weszło w życie na początku października.
- Absurdem jest to, że te same leki wolno wydać im w aptece, a w punkcie aptecznym już nie - wyjaśniaAndrzej Wołyński, kierownik Twojej Apteki w Chełmnie, pod którą podlega punkt w Papowie Biskupim.
Ewa Rybacka, kierownik punktu aptecznego w Boniewie wymienia: - Z gripeksów pozostał nam tylko rozpuszczalny i gripex control. Te reklamowane w telewizji wypadły z listy...
Nie kupimy tu również ibupromu zatoki, modafenu, czy walidolu. - A nawet linomagu, czyli maści dla dzieci, oraz, co jest już zupełnie śmieszne, mleka bebilon pepti - dodaje Rybacka.
Na liście leków dopuszczonych do sprzedaży w punktach aptecznych brakuje również części maści przeciwzakrzepowych, niektórych spirytusów salicylowych oraz syropów przeciwkaszlowych. Na przykład tymiankowego, ale tylko niektórych producentów.
Tych preparatów punkty apteczne nie nabędą nawet w hurtowniach, ponieważ mają tam zablokowany dostęp do nich. Te, które mogą, radzą sobie w inny sposób. - Bierzemy leki z naszej macierzystej apteki - mówi anonimowo pracownik jednego z punktów aptecznych.
Andrzej Wołyński przypuszcza, że rozporządzenie jest wynikiem lobbingu dużych sieci aptecznych.
- Właścicielom punktów aptecznych uprzykrza się pracę, by zniechęcić ich do prowadzenia tego typu działalności. Wcześniej sieci apteczne parły na otwieranie aptek w dużych miastach, ale w tej chwili rynek już się skurczył. Jedyną możliwością jest otwarcie punktu aptecznego na wsi. Dużemu to się opłaca - stwierdza.
Piotr Olechno, rzecznik ministerstwa zdrowia powiedział nam, że sporne rozporządzenie będzie poprawione jeszcze w tym roku.
Andrzej Wołyński twierdzi jednak: - Niektóre punkty apteczne mogą już nie stanąć na nogi. Dwa miesiące to dużo dla małego przedsiębiorcy, który ma płatności. Gdy czuje, że wpada w tarapaty, musi pozbyć się kłopotu. Sieć tylko na to czeka.
