Zobacz wideo: Tradycyjne dania na Wielkanoc z regionu Kujaw i Pomorza:
Podatek handlowy nie narusza prawa, co otwiera nową furtkę
E-handel to ok. 10 proc. całej sprzedaży detalicznej.
- Nie widzę żadnego powodu, dla którego ten segment miałby być wyłączony z podatku handlowego - powiedział niedawno Alfred Bujara, przewodniczący handlowej Solidarności, którego cytuje portal dlahandlu.pl.
Jak już pisaliśmy, 16 marca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że polski podatek od sprzedaży detalicznej nie narusza unijnego prawa w dziedzinie pomocy państwa. To może otworzyć furtkę także do opodatkowania e-sklepów.
- Duży błąd, że nie płacą one podatku jak tradycyjne sklepy. Wiadomo bowiem, że czasie pandemii wielkie sieci rozbudowały swoje kanały handlu w sieci - dodał Alfred Bujara.
Na razie z podatku handlowego zwolnione są sprzedaż internetowa, podobnie jak m.in. leków czy środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywnościowego.
Kwota wolna od tej daniny to przychody na poziomie 17 mln zł miesięcznie.
Podstawą opodatkowania jest osiągnięta w danym miesiącu nadwyżka przychodów ze sprzedaży detalicznej ponad kwotę wolną.
To podatek progresywny, obowiązują dwie stawki podatku.
Pierwsza wynosi 0,8 proc. i obejmuje miesięczny przychód ponad kwotę wolną, ale nieprzekraczający 187 milionów złotych.
Natomiast stawką 1,4 proc. jest opodatkowana nadwyżka przychodu ponad kwotę 187 mln zł.
Pierwszy raz sklepy zapłaciły nową daninę w lutym za styczeń br.
Ten podatek od początku budził dużo emocji. W efekcie interwencji w Brukseli, Komisja Europejska zawiesiła daninę. Następnie Sąd Unii Europejskiej orzekł, że KE popełniła błąd, uznając podatek za niedozwoloną pomoc publiczną. Ostatecznie, TSUE stwierdził, że nie narusza unijnego prawa w dziedzinie pomocy państwa.
- Podatek handlowy ma wyrównać szanse między dużymi sieciami, a małymi polskimi firmami - twierdzi wiceminister finansów Jan Sarnowski. - Mniejsze sklepy, osiągające obroty niższe niż 17 mln zł miesięcznie, nie muszą go płacić, a im jest trudniej utrzymać się w na rynku niż handlowym gigantom.
Ceny w górę. Straciliby na tym konsumenci
- Handel ma problemy przez pandemię, wcześniej dobił go zakaz otwierania sklepów w niedziele, a następnie właśnie podatek, który wcześniej czy później odczują na własnej skórze pracownicy handlu i klienci - komentuje dr Andrzej Maria Faliński, ekspert ds. handlu, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego. - Sklepy wielkopowierzchniowe od kilku lat mają problemy finansowe, pracują na granicy opłacalności, co najboleśniej odczuło Tesco i musiało opuścić nasz kraj. W obliczu nowego ciężaru kłopoty mogą się jeszcze pogłębić.
W przypadku wprowadzenia podatku od e-handlu, cytowani przez portal Money.pl eksperci wskazują, że mogą z jego powodu wypaść z rynku małe i średnie e-sklepy.
Zepsułoby to również rynek pracy i zniechęciło dużą część firm do prowadzenia działalności w Polsce. Ci, którzy zostaną byliby zmuszeni podnieść ceny, na czym z kolei straciliby konsumenci. Ich zdaniem, cały handel, w tym internetowy, płaci już wiele podatków, często w mało sprawiedliwy sposób.
