MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy można mniej płacić na ZUS? Można, ale...

agnieszka wirkus [email protected] tel. 52 32 63 182
Wszystko miało być zgodnie z prawem. Pracodawca przysyłał nam raporty ZUS RMUA na potwierdzenie, że odprowadził za nas           do ZUS składki - tłumaczą Anna Szortyka (od lewej) i Beata Stefaniak z Włocławka. Na dowód pokazują dokumenty.
Wszystko miało być zgodnie z prawem. Pracodawca przysyłał nam raporty ZUS RMUA na potwierdzenie, że odprowadził za nas do ZUS składki - tłumaczą Anna Szortyka (od lewej) i Beata Stefaniak z Włocławka. Na dowód pokazują dokumenty.
Płać niższe składki do ZUS. Legalnie! - kusiła reklama. Skorzystało 800 przedsiębiorców. Dziś mają sprawy w sądach i zwracają pieniądze z odsetkami. W internecie są już nowe sposoby na oszczędności. I zapewnienia, że tym razem wszystko jest zgodne z prawem. Na pewno?

Co miesiąc każdy polski przedsiębiorca wpłaca na konto ZUS ponad 800 złotych. Z tego ok. 600 złotych to składki na ubezpieczenie społeczne - emerytalne i rentowe. Reszta to ubezpieczenie zdrowotne. - Nic z tego nie mamy. Na starość dostaniemy może 700 złotych emerytury - mówi Beata Stefaniak, właścicielka firmy z Włocławka. - Szukamy oszczędności. Ja znalazłam je w 2007 roku.

Zarabiała 28 złotych

Pani Beata dostała e-maila. Przeczytała, że może obniżyć składki do ZUS. Więcej miała się dowiedzieć na spotkaniu. Pojawili się na nim też inni przedsiębiorcy.

- Spotkanie prowadziły osoby, reprezentujące firmę „Doradztwo Personalne i Biznesowe” Marka Malczewskiego z Warszawy. On sam nie był obecny - wspomina pani Beata. - Tłumaczono nam, że możemy zostać zatrudnieni w firmie Marka Malczewskiego. Podpisalibyśmy umowy o pracę nakładczą. Wówczas jako przedsiębiorcy płacilibyśmy tylko około 200 złotych ubezpieczenia zdrowotnego. Pozostałe składki odprowadzałby od naszego wynagrodzenia pracodawca.

- Wyglądało na to, że wszystko jest zgodnie z prawem. Pokazano nam nawet pismo, które z ZUS miał otrzymać Marek Malczewski. Z dokumentu wynikało, że przedsiębiorca zatrudniony dodatkowo na umowę o pracę nakładczą może wybrać, z którego tytułu chce płacić składki na ubezpieczenie społeczne - dodaje Beata Stefaniak.

Kobieta zatrudniła się w firmie doradczej. Inni mali” przedsiębiorcy zrobili to samo. - Z samego Włocławka i okolic mogło być nas kilkudziesięciu - opowiada Beata Stefaniak. - Na umowie o pracę mieliśmy napisane, że miesięcznie przygotowujemy minimum 145 kompletów materiałów reklamowych. Za jeden dostawaliśmy 3,50 zł brutto. Firma przysyłała nam artykuły tylko na osiem kompletów i za tyle też płaciła.

Pani Beata zarabiała miesięcznie 28 zł. Naliczone od tej kwoty składki ubezpieczeniowe wynosiły niecałe 10 zł.

- Dostawaliśmy raporty ZUS RMUA na potwierdzenie, że szef płaci za nas składki - dodaje Anna Szortyka,właścicielka innej włocławskiej firmy, która także wykonywała pracę nakładczą.

Obie kobiety twierdzą, że w zamian za to, że zostały zatrudnione przez Marka Malczewskiego, musiały opłacać abonament za usługi doradcze współpracujących z nim firm.

- Miesięcznie było to 305 złotych. Cena była taka sama, choć przedsiębiorstwa się zmieniały - dodają panie. - W praktyce doradztwo polegało na tym, że podpisywałyśmy z firmami umowy i płaciłyśmy im za usługi. Żadnych porad jednak nie dostawałyśmy.

To oni zadecydowali, czy mniej płacić na ZUS

- To była decyzja moich pracowników, czy chcą skorzystać z doradztwa - przekonuje Marek Malczewski. - Ja nie brałem od nich za to pieniędzy. To doradcy płacili mi za polecenie ich nowym klientom.

Beata Stefaniak skończyła z pracą nakładczą w czerwcu 2008 roku.- Zaczęłam ciężko chorować. Obawiałam się, że mogę mieć problemy z ubezpieczeniem - tłumaczy. - Zaczęłam znów opłacać pełne składki.

Minął rok. Pani Beata dostała z ZUS list. W środku była decyzja...

- Przeczytałam, że gdy pracowałam w firmie Marka Malczewskiego, nie podlegałam ubezpieczeniu emerytalnemu i rentowemu - opowiada. - To był szok! Bo przecież miałam dokumenty, że wszystko jest w porządku. Zgodnie z prawem.

Z uzasadnieniu decyzji przeczytała, że ZUS uznał iż „w chwili zawierania umowy o pracę nakładczą obie strony nie kierowały się zamiarem stworzenia stosunku prawnego, a jedynie zmierzały wyłącznie do uniknięcia płacenia” przez panią Beatę wyższych składek ubezpieczeniowych.

- Musiałam wynająć firmę, która wyprostowała moją sytuację w ZUS. Wypełnienie dokumentów i wyjaśnianie wątpliwości trwało miesiącami - dodaje pani Beata.

Anna Szortyka nie chciała tak szybko rezygnować. Gdy w połowie 2008 roku dostała podobną jak pani Beata decyzję z ZUS, odwołała do sądu. - Marek Malczewski pomagał mi przygotować pozew - przyznaje pani Anna. - Rozprawa była krótka. Nie mogłam nawet odezwać się i złożyć dokumentów. Jeszcze tego samego dnia zapadł wyrok. Przegrałam.

Marek Malczewski pomógł pani Annie napisać odwołanie. Kobieta już nie wierzyła jednak w swoje zwycięstwo. Miała rację. Przegrała po raz drugi.

Dwa lata był spokój

O sprawę zapytaliśmy ZUS. Dostaliśmy krótką odpowiedź. Owszem zakład wykrył w firmie Marka Malczewskiego nieprawidłowości „związane z wykonywaniem obowiązków ubezpieczeniowych”. Ale nie udzieli nam szczegółowych informacji na temat swoich klientów. Sprawa jest w sądzie.

Więcej dowiedzieliśmy się z uzasadnienia wyroku, który w sprawie Anny Szortyki wydał Sąd Okręgowy we Włocławku. Powołał się on na dane ZUS. Marek Malczewski miał pod koniec lipca 2007 roku zatrudniać na umowę o pracę nakładczą 758 osób! Każda z nich zarabiała miesięcznie 28 zł.

- Mogli pracować więcej. Nie moja wina, że nie zgłaszali się do mnie po dodatkowe materiały reklamowe - tłumaczy Marek Malczewski. - Zanim zacząłem zatrudniać na umowy o pracę nakładczą, poprosiłem ZUS o wyjaśnienie związanych z tą kwestią przepisów. Otrzymałem je. Wyglądało na to, że podpisując takie umowy, nie złamię prawa.

ZUS nie chciał się wypowiedzieć na temat korespondencji z przedsiębiorcą.

- Przez dwa lata nikt nie miał do mnie zastrzeżeń - kontynuuje Marek Malczewski. - Dopiero, gdy ZUS zobaczył pustki w swojej kasie, zaczął szukać pieniędzy, gdzie tylko było to możliwe.

Inne zdanie na ten temat ma Jolanta Drzewiecka, specjalistka do spraw ubezpieczeń społecznych z Włocławka: - Pismo z interpretacją przepisów z ZUS nie ma tu znaczenia. Sprawa rozbija się o to, że właściciel firmy doradczej zatrudnił innych przedsiębiorców na umowy o pracę nakładczą tylko po to, aby uniknęli oni płacenia wysokich składek do ZUS. Bo przecież nikt nikogo nie przekona, że chciał pracować za 28 złotych miesięcznie. Tym bardziej, jeśli jednocześnie zarabiał dużo więcej, prowadząc własną firmę. Skoro zaś umowa o pracę była pozorna, jest nieważna. Przedsiębiorcy muszą zapłacić składki za czas, gdy fikcyjnie wykonywali pracę nakładczą.

Marek Malczewski przeniósł działalność do Wielkiej Brytanii. Przyznaje: - Nadal pomagam w obniżeniu składki do ZUS. Proponuję dwa rozwiązania. Można zatrudnić się w Anglii i jednocześnie prowadzić firmę w Polsce lub otworzyć biznes na Wyspach. W obu przypadkach przedsiębiorca wyrejestrowuje się z polskiego systemu ubezpieczeniowego i płaci dużo niższe składki za granicą - zachwala.

Udało nam się skontaktować z przedsiębiorcą z Kujaw, który zdecydował się na jedno z tych rozwiązań. Fakt, że wykonywanie pracy nakładczej w firmie Malczewskiego zakończyło się dla niego już raz w sądzie, najwyraźniej go nie odstrasza. Nawiązał współpracę z inną firmą, która również oferuje zatrudnienie za granicą.

- To proste - tłumaczy przedsiębiorca. - Prowadzę firmę w Polsce. Zatrudniam się na etat w Wielkiej Brytanii. Wypisuję się z polskiego systemu ubezpieczeniowego i rejestruję w angielskim. Szef płaci za mnie wszystkie składki, a ja firmie tylko 499 złotych abonamentu. W sumie i tak jestem na plusie.

Kruczki prawne

Entuzjazm studzi Przemysław Przybylski, rzecznik ZUS: - Przedsiębiorcy, którzy dodatkowo zatrudniają się za granicą, powołują się na zapisy unijnego rozporządzenia numer 1408/71 z 14 czerwca 1971 roku. To prawda, że zgodnie z nim właściciele polskich firm mogą opłacać składki za granicą, czyli w kraju, w którym podpisali umowę o pracę. Nie wiedzą jednak o pewnym kruczku prawnym.

Jakim?

- Zazwyczaj takie osoby świadczą pracę na odległość, na przykład prowadzą kurs za pośrednictwem internetu. W takiej sytuacji powinny być objęte ubezpieczeniem w kraju, w którym faktycznie przebywają, a więc w Polsce - wyjaśnia Przybylski.

ZUS ma dokładne dane tych, którzy przenieśli się do zagranicznych systemów ubezpieczeniowych. Dostaje je od tamtejszych zakładów.

- Współpracujemy z litewskim odpowiednim - zapewnia Przemysław Przybylski. - Prowadzimy rozmowy z Wielką Brytanią. Powinniśmy dojść z nimi do takiego samego porozumienia co z innymi krajami. Wówczas Brytyjczycy przyjrzą się ubezpieczeniom „pracujących” u nich Polaków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska