W ich towarzystwie jubilat wypił też okazyjną lampkę szampana, przyjął życzenia i prezenty.
Jan Kuczkowski urodził się 11 grudnia 1906 r. w Piechowicach. Jak mówi jego rodzina, od małego miał trudne życie. Gdy miał osiem lat, zmarł mu ojciec, a jako że był najstarszy z dzieci, musiał go zastąpić, zarabiać na życie i pomagać w domu.
W 1933 r. pan Jan ożenił się z Marianną Masełko w Ostrowitem, mają czworo dzieci (żyje trójka). Całe życie oboje ciężko pracowali, mieli gospodarstwo rolne w Sławęcinie. W czasie II wojny światowej został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec.
Od 1997 r. pan Jan jest wdowcem, opiekuje się nim córka. Jubilat lubi oglądać telewizję, a gazety czyta bez okularów. Nie wybrzydza w jedzeniu, ale co ważne, nigdy nie palił.
- Chciał dożyć setnych urodzin i mu się udało. Cztery lata temu w urodziny wstawiono mu rozrusznik i dostał drugie życie. Duża w tym zasługa doktora Armady - mówi zgodnie cała rodzina jubilata.