Raz w tygodniu dzieci z Zespołu Szkół nr 24 im. Mariana Rejewskiego odwiedzają czworonożnych podopiecznych azylu. - Trzech uczniów zabiera ze sobą wybraną wcześniej literaturę - wyjaśnia Anna Wiśniewska, pracownik szkolnej biblioteki. - Sprawia im to ogromną frajdę. Dzieci się wyciszają, a zwierzęta z zainteresowaniem słuchają wierszy, siedząc im najczęściej na kolanach.
Mruczki zapoznały się już m.in. z twórczością Stanisława Jachowicza, Sławomira Grabowskiego i Juliana Tuwima. - Często bohaterami czytanych książek są właśnie koty - opisuje Wiśniewska. - Zwierzaki wysłuchały także fragmentów "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren.
Na taki nietypowy pomysł socjalizacji kotów wpadła Izabella Szolginia, dyrektor bydgoskiego schroniska. - Dzięki temu zwierzę oswaja się z głosem człowieka i może zaznać odrobiny bliskości - tłumaczy Jakub Jaworski, specjalista ds. marketingu azylu. - Nie zawsze koty, które do nas trafiają miały wcześniej dom. I właśnie im, takie czytanie na głos najbardziej pomaga.
**Przeczytaj również:
Rademenes robi karierę. Cały świat zachwycił się bydgoskim kotem, który wybudza inne zwierzęta z narkozy [zdjęcia, wideo]
A czytać kotom mogą wszyscy. - Jeśli ktoś miałby ochotę, to zapraszamy w godzinach otwarcia azylu - zachęca Jaworski. - To samo wprowadzili mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. A naukowcy z jednego z amerykańskich uniwersytetów przeprowadzili badania, które wykazały, że taka swoista terapia ułatwia porzuconym zwierzętom** przystosowanie się z powrotem do domowych warunków.
Mowa o programie "Książkowy Kumpel", który wystartował w zeszłym roku w jednym z miasteczek w Pensylwanii. Tam także najmłodsi odwiedzają porzucone koty, aby im czytać. - Trudno powiedzieć, kto był pierwszy - przyznaje Jaworski. - Najważniejsze jest jednak to, że widać już pierwsze efekty. Koty stały się spokojniejsze. Lgną do ludzi i dają się głaskać, mimo że wcześniej były wystraszone.
Nie chodzi o sam monotonny głos, który działa kojąco na czworonogi. Znaczenie ma zwłaszcza obecność człowieka. - Jest to dość oryginalny pomysł, jednak nie jest wcale głupi - uważa Wiesław Skowroński, zwierzęcy behawiorysta. - Kiedy mruczek zobaczy, że nie dzieje mu się nic złego w towarzystwie ludzi, którzy regularnie poświęcają mu czas, wówczas przestanie się ich bać. W ten sposób rozpocznie się proces socjalizacji, w którym bardzo pomoże też to, gdy podczas czytania zwierzaka spotka jakaś dodatkowa korzyść. Może to być w formie pieszczoty lub przysmaku.
Czytaj e-wydanie »