We wtorek przypada 10 lutego. Data ta jest uważana za moment wyzwolenia Świecia w 1945 roku spod okupacji niemieckiej. Dziś budzi powszechne kontrowersje i to z kilku powodów. Najważniejszy jest fakt, że obecnie wiele osób podważa odbijanie polskich ziem z rąk hitlerowców. Mówi się, że nie było to wyzwolenie, ale przejęcie, początek kolejnego terroru, sowieckiego zamiast hitlerowskiego.
Kolejne nieścisłości wynikają z tego, że historycy nie mają pewności, jakie oddziały Armii Czerwonej wyzwoliły Świecie. Czy byli to żołnierze pod dowództwem generała Popowa czy Batowa?
Nie ma też powszechnej zgody wśród badaczy przeszłości czy oddziały radzieckie na pewno zdobyły Świecie 10 lutego. Część przychyla się do daty 12 lutego, stojąc na stanowisku, że dwa dni wcześniej pojawił się w okolicach dzisiejszej ulicy Polnej tylko patrol zwiadowców. Przeciwnicy tej tezy wskazują meldunki niemieckiej armii, która miała opuścić Świecie już nocą z 9 na 10 lutego.
Wszystkie niedomówienia nie zmieniają zasadniczego faktu, że w lutowych walkach o wyzwolenie Świecia zginęło nawet kilkuset żołnierzy Armii Czerwonej, w większości anonimowych. Początkowo pochowano ich na Dużym Rynku. Dziś spoczywają na cmentarzu przy ulicy Hallera.
Niektórzy zostali jednak zapamiętani z imienia i nazwiska. Ich potomkowie czasem odwiedzają Świecie. Niedawno w "Albumie regionalnym" przypominaliśmy o wizycie malarki Ludmiły Jelisiejewej, której ojciec Andriej Mironow został śmiertelnie ranny w walkach o wyzwolenie ziemi świeckiej. Artystka przybyła tu w 1985 roku z okazji XII Dni Świecia.
10 lutego przedstawiciele władz i organizacji pozarządowych, jak zawsze, złożą na cmentarzu wojskowym kwiaty i zapalą znicze.
- Zapraszamy wszystkich we wtorek na godzinę 12, zwłaszcza, że w tym roku przypada 70 rocznica zakończenia drugiej wojny światowej - mówi Sylwester Salwierz, przedstawiciel partii Racja Polskiej Lewicy w Świeciu.