Dotychczas 85 gr, a obecnie ponad 8 złotych - tyle za metr kwadratowy muszą płacić bydgoskie przychodnie. Dlaczego? Instytucje te funkcjonują w nieruchomościach należących do miasta, a we wrześniu ubiegłego roku ratusz postanowił zwiększyć dziesięciokrotnie czynsz.
Swoją decyzję urząd tłumaczy koniecznością dostosowania stawek dla przychodni do cen, które panują na rynku.Szefowie 26 bydgoskich placówek dostali wybór: albo będą płacić więcej, albo muszą wykupić od miasta nieruchomości.
Pierwszą opcję wybrały tylko trzy przychodnie: "Nad Wisłą", "Komunalni" oraz "Romet". Jeszcze w październiku 2013 roku zostały one przekazane do zarządzania Administracji Domów Miejskich i w efekcie płacą znacznie wyższy od dotychczasowego czynsz. - Odczuliśmy to - mówi Hanna Małgorzata Ciesielska, dyrektor przychodni "Komunalni". - Aby wystarczyło na czynsz, musieliśmy zreorganizować etaty.
Przeczytaj także: W bydgoskim szpitalu z automatu kupisz kawę, herbatę i... gips
Nawet raty nie wchodzą w grę
Jak zapewnia, placówka dokłada wszelkich starań, aby zmiany te nie uderzyły w pacjentów. - Niestety, nie będziemy w stanie przeprowadzać jakichkolwiek remontów czy kupować nowego sprzętu medycznego - wskazuje szefowa przychodni.
Placówka nie zdecydowała się na wykup nieruchomości od miasta, ponieważ jej na to nie stać. - Nawet przy rozłożeniu na raty - dopowiada Hanna Małgorzata Ciesielska.
Z trzema przychodniami ratusz przeprowadził rokowania ceny sprzedaży, ale w chwili obecnej szefowie tych placówek wnioskują o renegocjacje cen.
W takiej sytuacji znajduje się między innymi Wielospecjalistyczna Przychodnia "Bartodzieje" sp. z o.o przy ul. Koszalińskiej. Nieruchomość, w której działa instytucja, miasto wyceniło na cztery miliony. - Szukamy możliwości kredytowania, ale nasza zdolność kredytowa nie satysfakcjonuje banków - mówi dr Włodzimierz Pawełek, zastępca dyrektora przychodni. - Decydenci wiedzieli, jakie są obroty spółki. Mimo to oszacowali nieruchomość na kwotę, której nie jesteśmy w stanie zapłacić - podkreśla.
Jeśli przychodnia zrezygnuje z zakupu dzierżawionej nieruchomości, podobnie, jak wspomniane wcześniej trzy placówki - będzie musiała płacić wyższy czynsz.
Co z pacjentami? Tego nikt nie wie
Jak tłumaczy dalej Włodzimierz Pawełek, w związku z postanowieniem ratusza, na pewno trzeba będzie zwolnić część kadry. A to już, niestety, mogą odczuć pacjenci. - Musimy też zamrozić część inwestycji, w tym remonty - wylicza dalej Włodzimierz Pawełek, który nie ukrywa, że istnieje realne zagrożenie upadłości spółki. - Co wtedy z 20 tysiącami pacjentów, którzy należą do przychodni? Nie wiem - kwituje.
Ratusz umywa ręce
Tymczasem ratusz nie ma sobie nic do zarzucenia. Uchwała z 2000 roku, na mocy której przychodnie mogły przekształcać się w spółki, przewidywała czynsz dzierżawny w kwocie nie wyższej niż czynsz za lokale mieszkalne. - Aktualnie ustalona stawka czynszu za dzierżawę nie narusza warunków określonych wcześniej - wyjaśnia Marta Stachowiak, rzeczniczka urzędu miasta. - Kształtuje się ona w wysokości nie wyższej niż stawka czynszu gminnych lokali mieszkalnych i jest zgodna z uchwałą prywatyzacyjną.
Czytaj e-wydanie »