https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja przy żołnierskim kotle

Roman Laudański
fot. sxc
- Słyszeliśmy, że wszyscy żołnierze zawodowi od niedawna dostają bezpłatny obiad w stołówkach, a jednocześnie resort obrony każe w jednostkach oszczędzać na spinaczach i nie ma pieniędzy na kontrakty dla "zbrojeniówki" - irytują się Czytelnicy "Pomorskiej".

- Coś tu nie gra? Czy panom z "pułkownikowskimi" pensjami brakuje drobnych, by kupić sobie obiad?

Nasi Czytelnicy nie poprzestali na zdziwieniu, ale sami zaczęli liczyć, ile to może kosztować podatników. - Niech taki obiad kosztuje kilka złotych i usiądzie do niego codziennie 80 - 90 tysięcy wojska, to w ciągu roku zrobi się z tego całkiem pokaźna suma, którą można by przeznaczyć na zupełnie inne cele.

Sprawiedliwie przy kotle

W Sztabie Generalnym Wojska Polskiego poinformowano nas, iż w ubiegłym roku uprawnienia do posiłków w pracy zyskali szeregowi zawodowi. - Tego uprawnienia pozbawieni byli inni żołnierze zawodowi, w tym również bezpośredni przełożeni szeregowych zawodowych - tłumaczy płk Sylwester Michalski, rzecznik Sztabu Generalnego WP. - Pozostałe korpusy osobowe, a w szczególności podoficerowie zawodowi, wnosili z tego tytułu zażalenia o nierównym traktowaniu żołnierzy zawodowych.

Dowództwa i sztaby poczekają

I stało się, od ok. dwóch tygodni bezpłatny obiad przynależy się żołnierzom zawodowym z jednostek do szczebla taktycznego (kompania, eskadra, placówka Żandarmerii Wojskowej, batalion, dywizjon , pułk, oddział specjalny ŻW, baza lotnicza, oddział zabezpieczenia, wojskowy oddział gospodarczy). Sztaby wojskowe i dowództwa otrzymają ten przywilej dopiero z początkiem stycznia przyszłego roku.

Do tej pory wyżywienie przysługiwało żołnierzom służby zasadniczej, którzy - co już zapowiedział minister Obrony Narodowej - najprawdopodobniej szybciej, bo już w czerwcu opuszczą koszary. Na ich rzecz pracowały kuchnie i stołówki. Ponadto, wojsko - żywiąc poborowych - na bieżąco mogło wymieniać zapasy żywności.

Po wyjściu żołnierzy z poboru koszarowym kuchniom i stołówkom groziło zamknięcie. Na dodatek, wtedy ochotnicy do służby zawodowej kuszeni byli najrówniejszy sposób - m.in. żywieniowy. Jak nieoficjalnie dodają żołnierze, jest w tym haczyk w postaci podatku, który wojsko musi płacić za obiady. Jeśli danie nam nie smakuje, nie zjemy go, to i tak zostanie nam za to potracony podatek. Ale to nie armia amerykańska, która codziennie serwuje kilka dań do wyboru.

Inni żołnierze sygnalizują, że resort "uszczęśliwia" ich trochę na siłę. Są przecież ludzie, którzy obiady jadają w domu, na najróżniejszych dietach, a i tak muszą płacić podatek.

Niezbadane są resortowe decyzje. W czasie wielkiego oszczędzania spinaczy i papieru do ksero armia - prawie jak armia zbawienia - uszczęśliwia obiadem. Ale się należy i kwita!

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska