Używając terminologii pięściarskiej, zawiszanie wypunktowali rywala. Pierwsi zadali celny cios, wtedy dali się wyszumieć zawodnikom Olimpii, by potem go skontrować.
Niebiesko-czarni lepiej nie mogli ułożyć sobie meczu. Już pierwsza okazja przyniosła im gola. Kapitalną akcją popisał się Michał Masłowski, który posłał piłkę w "okienko".
Na celowniku Wisły
- Gol pomógł nam wnieść trochę spokoju w naszą grę i ustawił mecz - stwierdził pomocnik Zawiszy, który znowu zagrał bardzo dobre zawody. Dzielił i rządził w środku pola. Każda akcja przechodziła przez niego. Rzadko przegrywał pojedynki indywidualne, imponował podaniami i kondycją.
Z naszych informacji wynika, że Masłowskim bardzo interesuje się Wisła Kraków. W sobotę jego popisy oglądał Zdzisław Kapka, pracujący w Wiśle.
Szybko strzelony gol miał wpływ na przebieg wydarzeń na boisku. Zawiszanie oddali inicjatywę i czekali na ataki Olimpii, by w odpowiednim momencie skontrować.
Ataki bez efektu
Gra Olimpii mogła się podobać. Grudziądzanie ładnie operowali piłką i przeprowadzali składne akcje. Szczególnie zagrożenie stwarzali prawą stroną, na której operował Adrian Frań-czak. Jednak jego koledzy nie potrafili wykorzystać dośrodkowań i główkowali niecelnie.
- Szkoda tych okazji - żałował Frańczak. - Stwarzamy okazje, ale nie potrafimy ich wykorzystać. Nie wiem czego nam brakuje, by zdobyć bramkę: szczęścia czy może umiejętności? - zastanawiał się skrzydłowy.
Biało-zieloni rozegrali jedno z lepszych spotkań, ale byli nieskuteczni pod bramką rywala.
Co innego zawiszanie. Ci byli do bólu skuteczni, jak stwierdził Tomasz Asensky, trener Olimpii.
Drugi cios
Pod koniec pierwszej części meczu bydgoszczanie zadali grudziądzanom drugi cios. Jakub Wójcicki wymienił piłkę z Masłowskim, a po chwili idealnie zagrał do Pawła Abbotta, który celną główką podwyższył wynik.
- Zawsze mówię chłopakom, żeby wrzucali piłki do mnie, bo zawsze się coś ode mnie odbije i wpadnie do bramki - śmiał się bydgoski napastnik, który strzelił 13. gola w sezonie i przerwał passę dwóch meczów bez gola.
Dobici w końcowce
Wprzerwie trener Asensky, który prowadził zespół z trybun (dostał karę dwóch meczów za to, że został usunięty z ławki rezerwowych podczas spotkania z Arką Gdynia) zaordynował dwie zmiany. Gra biało-zielonych wyglądała podobnie. Byli bliscy zdobycia kontaktowej bramki po strzałach Marcina Woźniaka i Roberta Szczota. Jednak Wojciech Kaczmarek nie dał się zaskoczyć.
Bydgoszczanie sporadycznie zagrażali bramce Olimpii. Najbliżej podwyższenia wyniku był Kamil Drygas. Jednak jego uderzenie instynktownie odbił Michał Wróbel. Wsamej końcówce Drygas spróbował jeszcze raz. Tym razem udało mu się celnym strzałem wykończyć asystę Tomasza Ostalczyka i ustalić wynik spotkania.
Tym samym Zawisza z nawiązką zrewanżował się Olimpii za porażkę 0:1 z jesieni.
Czytaj e-wydanie »