W wielu gminach taki podatek już funkcjonuje. Duże miasta jak Poznań pobierają opłaty za spływającą do miejskiej kanalizacji deszczówkę.
Inwentaryzacja na początek
W Toruniu na razie urzędnicy zastanawiają się, jaką metodologię przyjąć przy przygotowywaniu systemu.
- Jest to dość skomplikowana sprawa - wyjaśnia Ewa Kossa-kowska, dyrektor miejskiego biura ekonomiki i nadzoru właścicielskiego. - Przede wszystkim należy sporządzić inwentaryzację powierzchni, na które pada deszcz. Trzeba określić, jakie tereny są podłączone do kanalizacji i ile tej wody spływa. Bowiem część deszczówki na określonych nawierzchniach spływa do kanalizacji, część wsiąka w ziemię.
Problem polega też na tym, że opady mieszają się ze ściekami, dlatego że nie wszędzie występuje osobna kanalizacja deszczowa.
Dziś nie wiadomo, jaki system przyjmie Toruń. W gminach, które wprowadziły taką opłatę, obciążeni są nią albo przedsiębiorcy i mieszkańcy, albo tylko firmy.
- Wciąż zastanawiamy się, jak zrobić, by opłata była społecznie sprawiedliwa, żeby nie wchodzić w konflikt z ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę - mówi Kossakowska. - Taka opłata jest jednak konieczna, ponieważ koszty związane z utrzymaniem całej infrastruktury kanalizacyjnej są duże i dziś ponosi je wyłącznie gmina.
Deszczówka oczyszczona
W Toruniu pojawiają się dodatkowe wydatki w związku z budową podoszczyszczalni deszczowych.
Mają powstać aż trzy takie obiekty na każdym rurociągu, który odprowadza ścieki z kanalizacji deszczowej do Wisły.