Od kilku miesięcy trwają dyskusje, co zrobić z wałęsającymi się psami, których nie brak także w gminie Chojnice. Wójt Zbigniew Szczepański zelektryzował swego czasu mieszkańców, gdy proponował, by zastanowić się na usypianiem schorowanych i starych psów. A jeszcze więcej kontrowersji wywołał pomysł adopcji psów...za pieniądze. Była mowa o tym, że chętny dostanie kilkaset złotych na ten cel. Program adopcji, dość głośno reklamowany, nadal jest jednak w powijakach.
beta.pomorska.pl w zupełnie nowej odsłonie. Czekamy na opinie
- Dogrywamy ten pomysł - tłumaczy wójt. - Wiemy już, że nie będzie dawania pieniędzy do ręki. Ale zainteresowani dostaną talon, powiedzmy na 500 zł. Będzie upoważniał do zakupu niezbędnych akcesoriów czy karmy dla psa. Musimy też obmyślić system kontroli, żeby się nie okazało, że adopcja to fikcja.
Podobno teraz adopcja już się odbywa w zupełnie nieformalny sposób. Gdy bezdomne zwierzę pojawia się we wsi, sołtysi znajdują mu dom.
Ale każda gmina musi mieć umowę z jakimś schroniskiem. Wójt podpisał ją, ale nie z chojnickim "Przytuliskiem", tylko z Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Zwierząt "Animals" w Gdańsku. Dlaczego?
Chojnickie schronisko jest dla gminy za kosztowne. Za umieszczenie tam jednego psa trzeba by w sumie płacić ok. 10 tys. zł na rok, co jest horrendalną kwotą. Warto wiedzieć, że za każdy dzień pobytu psa "Przytulisko" kasuje po 20 zł. Tymczasem gdańskie stowarzyszenie żąda 1,5 tys. zł od każdego czworonoga, plus koszty dowiezienia go do Tczewa - ok. 400 zł. I na tym koniec.
- Nie mam obaw, że psy będą tam gorzej traktowane - mówi Szczepański. - A moją intencją jest, by ani jeden tam nie trafił. Wierzę, że uda się nam przygotować dobry projekt adopcji.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to propozycje uregulowań związanych z adopcją trafią na listopadową sesję rady gminy.