Pod koniec sierpnia ub. roku "Rzeczpospolita" i "Gazeta Pomorska" ujawniły, jak wyprowadzono z PZU grube miliony. W artykule pt. "Jamroży zostawia ślad" opisaliśmy m.in. kulisy zakupu dla tej fimy działki przy ul. Fordońskiej w Bydgoszczy. Zapłacono za nią 3,7 mln. zł, zawyżając cenę o ponad 2 miliony. W podobny sposób nabyto nieruchomości, m.in. w Nowym Sączu, Łodzi, Katowicach itd.
Procederem zajmowała się dobrze zorganizowana grupa przestępcza działająca w PZU "Development", filialnej spółce należącej po połowie do PZU S.A. i PZU "Życie". Jak ustaliło późniejsze śledztwo warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej, w skład grupy wchodzili członkowie zarządu PZU "Development", zaufani pracownicy oraz osoby z zewnątrz uczestniczące w praniu skradzionych firmie pieniędzy.
Ale ślady tej afery prowadziły też do ludzi z kręgu kierownictw obu macierzystych spółek.
Ultimatum z Polanicy
Wkrótce po opublikowaniu naszego artykułu, były juz prezes PZU S.A. Władysław Jamroży wysłał z Polanicy Zdroju pismo do redaktora naczelnego "Gazety Pomorskiej". Żądał sprostowania oraz przeprosin. Podkreślał, że łączenie jego nazwiska z bydgoską transakcją "nie ma uzasadnienia w faktach", bo w momencie jej przeprowadzenia od pięciu miesięcy nie pełnił w PZU żadnej funkcji, więc naruszyliśmy jego dobra osobiste. Na spełnienie tych żądań dostaliśmy siedem dni, w razie odmowy ex prezes groził procesem.
"Gazeta Pomorska" sprostowania ani przeprosin nie opublikowała. Mijały miesiące, ale Jamroży procesu nam nie wytaczał. W styczniu tego roku zakończono śledztwo w sprawie bydgoskiej, akta trafiły do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. W maju, jak informowaliśmy, akt oskarżenia skierowano do stołecznego Sądu Rejonowego. Wcześniej jednak warszawska Prokuratura Apelacyjna wszczęła gigantyczne śledztwo dotyczące nadużyć w PZU S.A. i PZU "Życie". Jednym z głównych zarzutów było nabywanie po zawyżonych - często wielokrotnie - cenach, nieruchomości, m.in. na tzw. centra likwidacji szkód.
Ostatnia w łańcuchu
Proceder ten trwał w latach 1999-2000. We wszystkich transakcjach powtarzają się się te same nazwiska, sposób wyłudzania pieniędzy z PZU i inne szczegóły. Bydgoska transakcja była najprawdopodobniej ostatnią w długim łańcuchu zakupów. Fakt, że w czasie gdy została dokonana, Jamroży formalnie nie był już prezesem PZU S.A. Pięć miesięcy wcześniej został zawieszony, ale z funkcji tej go jeszcze nie odwołano.
W miniony poniedziałek Władysław Jamroży został zatrzymany przez policję.
