Uczył swoim przykładem
- Nie spodziewałem się - mówi wzruszony starszy pan i spogląda ciepło na wnuczkę Dorotę. Ta wnuczka to nie mała dziewczynka, lecz już kobieta, która sama spodziewa się dziecka. To własnie ona wystąpiła z wnioskiem do Polsko-Australijskiej Fundacji im. Joe Chala (naszego rodaka, zamieszkałego od 30 lat w Australii). Opisała, jakim dobrym człowiekiem jest jej dziadek Kazik. Jak zawsze kochał zwierzęta, zwłaszcza konie, jak o nie dbał. Jaki był przez całe życie pracowity, a nade wszystko - jak kocha swoje wnuki.
- To on pierwszy, gdy wracaliśmy ze szkoły, pytał, jak poszło na lekcjach, czego się nauczyliśmy, co się wydarzyło. Pilnował też odrabiania zadań domowych - wspomina Dorota Chałbowicz. - To najukochańszy dziadek na świecie - zapewnia. Pan Kazimierz przyznaje, że na widok wnuków, a ma ich dziewięcioro, zawsze miękło mu serce. Nigdy nie potrafił się na nie gniewać, nawet gdy psociły. - Żona była dla nich bardziej sroga - przyznaje, a pani Genowefa uśmiecha się i kiwa głową, że tak było.
Dom Szczerbiaków to dom wielopokoleniowy. - Dziadkowie i rodzice zawsze uczyli nas, że trzeba pracować i szanować starszych. Przykładem pracowitości był dziadek - opowiada pani Dorota. - Od lat był na rencie, bo uszkodził sobie biodro, gdy pracował na kolei wąskotorowej. Ale nie siedział w miejscu. Kupił konia, obrabiał nasze niewielkie pole, świadczył usługi jako woźnica, wciąż coś naprawiał, ulepszał. A jaki był przy tym dokładny! Po robocie układał równiutko narzędzia - opowiada wnuczka. Wspomina też, że to dziadek uczył ich miłości i szacunku do zwierząt. - Kupował konie marne, chudziny. Po roku, dwóch na wikcie dziadka i pod jego opieka miały okrągłe boczki i lśniącą sierść - dodaje z uśmiechem.
Do dziś, mimo sędziwego wieku, pan Kazimierz lubi otaczać się najmłodszymi w rodzinie.
Specjalne miejsce w sercu
- Chcemy promować szacunek dla ludzi starszych i odznaczać babcie i dziadków, ale nie tych wielce zasłużonych w jakiejś dziedzinie, lecz zwykłych ludzi, a jednak niezwykłych w oczach swoich wnuków. To oni są autorami wniosków. Formalny warunek jest praktycznie jeden: dziadek lub babcia muszą mieć ukończone 90 lat i specjalne miejsce w sercach wnuków - tłumaczy Joe Chal.
Order ustanowiono w ubiegłym roku. Wieść o nim rozeszła się w internecie. Jego Kapituła w Australii przejrzała ponad 300 wniosków z całego świata, między innymi z Republiki Południowej Afryki, z Malawi, Francji. Wybrała dziadka z Polski. Może dlatego, że znad Wisły dotarł do Australii tylko jeden wniosek? Joe Chal zastrzega, że decyzję podjęto kolegialnie po długich dyskusjach.
Zanim order z numerem 0000001 zawisł na szyi Kazimierza Szczerbiaka, Joe Chal pasował go szablą na "Universitas Otimus Avum" (najlepszego dziadka na świecie), konkretnie nadaną przez Królową Elżbietę II kopią szabli króla Edwarda z 1792 roku. Wręczył mu też dyplom.
Skromna uroczystość odbyła się w domu państwa Szczerbiaków. - Szkoda, że mimo zaproszenia nie przybył nikt z Urzędu Gminy. Panu Kazimierzowi na pewno byłoby miło - nie ukrywał rozczarowania Joe Chal.
Polsko-Australijską Fundację na Rzecz Zdrowia i Rozwoju Dzieci utworzył dr inż. Joe Chal, emigrant z Polski. Nosi ona jego imię. Poświęcił na nią własny majątek. W Zakurzewie w gm. Grudziądz buduje polską siedzibę Fundacji, w której znajdzie się m.in. ośrodek hipoterapii dla dzieci z autyzmem i muzeum polsko- australijskie.