Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobrzy ludzie są w tej wsi

Adam Lewandowski [email protected]
18 grudnia 2012 roku spłonął dom Adamowiczów w Mąkowarsku. W lutym pogorzelisko zostało zrównane z ziemią. By mógł w tym samym miejscu stanąć nowy dom.
18 grudnia 2012 roku spłonął dom Adamowiczów w Mąkowarsku. W lutym pogorzelisko zostało zrównane z ziemią. By mógł w tym samym miejscu stanąć nowy dom. Adam Lewandowski
Ktoś im powiedział: - Gdyby wasz synek nie zginął, to nowego domu nikt by wam nie postawił...

Nie ma dnia, by nie wspominali Michałka. Ciągnie ich do Mąkowarska, gdzie stał ich dom, i na cmentarz, na grób synka. Dominika, kiedy autobus oddala się od cmentarza, woła: - Pa, pa, pa, Misiu!

Bo tak pięcioletnia Dominika nazywała młodszego o dwa lata braciszka. Ona wie, że tam, gdzie stał ich dom - stanie nowy. Pyta więc: - A Misiu będzie tam z nami mieszkać? - I jak powiedzieć dziecku, że nie? Że on jest w serduszku tylko i na tym cmentarzu przy drodze? - pyta pani Dorota. - Dominiczka w oknie autobusu woła Michałka, ludzie na nas patrzą, a ja łzy leję i ryczę jak bóbr...

Wspomnienia...

Kiedy Dorota Adamowicz opowiada mi o tym w ich tymczasowym mieszkaniu w Bieskowie, też płacze. Głupio mi, że zapytałem o dzień 18 grudnia 2012 roku. - Bo Michałek nie był przy mnie w pokoju, kiedy ten pożar wybuchł, tylko obok, w łazience. Dlaczego mnie przy nim nie było? I dlaczego wujek nie pozwolił mi pójść po synka przez ogień... Mam żal, że trzymał mnie z całych sił, bo mówił, że nie ma już po co iść... Może bym uratowała Michałka? Lepiej, żebym to ja tam zginęła w ogniu, a nie on. Boże, jak on musiał cierpieć... A po chwili dodaje: - Są ludzie, którzy potrafią mi powiedzieć, że gdyby nie śmierć synka, to by domu nam nie odbudowali. Czyli: ciesz się, matko, że za dziecko dom ci postawią.

- A kto grzejniki po pożarze ukradł? - pyta Janusz, mąż pani Doroty. I też wspomina Michałka. - Telefonowali do mnie do pracy, że pali się. Ze Stopki do Mąkowarska to tylko kawałek drogi. Przyjechałem, chodziłem po zalanej wodą przez strażaków łazience, dymu dużo, żar jeszcze i Michałka nie widziałem. Dopiero później strażak odkrył go pod koszem z bieliz- ną. Wziąłem Michałka na ręce, oczka miał otwarte, rączkę do mnie jeszcze wyciągnął... Ale opadła, kiedy niosłem go do karetki. Oddychał jeszcze... Przecież gdyby strażacy go od razu odnaleźli, gdybym ja go odnalazł, to by żył!

Wielki krzyk

Pamiętam krzyk pana Janusza - wtedy, 18 grudnia, przed karetką pogotowia stojącą na drodze obok tlącego się jeszcze ich domu w Mąkowarsku: - Boże, nie uratowaliście mi synka!!! Ręce wzniósł do nieba, potem zakrył twarz, jeden z sąsiadów chwycił go, bo jakby zasłabł. Zajęli się nim lekarze.

Dominika jest malutka, może zapomni Michałka. Ale na pewno nie 15-letni Mateusz. To on próbował z korytarza przebić się przez ogień do braciszka. Słyszał, jak woła mamę. Dwa razy wołał Mateusz pokazuje poparzenia na ręku i nodze. Nie za bardzo rany chcą się goić, choć od pożaru minęło już ponad pół roku. Ślady poparzeń pozostaną pewnie na zawsze.

- Mateusz nadal boi się sam zostać i wychodzić z domu. Sam nie zaśnie w pokoju. Trzeba przy nim być - mówi pani Dorota - Jest pod opieką psychologa. - Mówią, że czas rany goi. Nam trudno, a co dopiero dziecku. Ale musimy żyć. Została nam szóstka dzieci. Cztery córki i dwóch synów. Mamy dla kogo żyć.

Nic nie ocalało

Bo poza Dominiką i Mateuszem Adamowicze mają jeszcze 17-letniego Damiana, o rok młodszą Patrycję, Basię, która ma 13 lat i 10-letnią Kasię. Zdjęcia Michałka, ofiary pożaru, stoją na stoliku pod oknem i w szafie obok telewizora. Michałek z matką chrzestną, z ojcem, z Mateuszem na drodze w Mąkowarsku.

Fotografie ocalałe z pożaru? - Nie, wrzuciłam je kiedyś na facebooka - mówi pani Dorota. - Pobrałam i daliśmy zrobić. Na pamiątkę. Żeby ocalić pamięć o naszym Michałku. Z pożaru niewiele zostało. Zostaliśmy z tym, co mieliśmy na sobie...

Przeczytaj także: Tragedia w Mąkowarsku. Michałka wydostali z łazienki dopiero strażacy. Wtedy jeszcze żył...

Jeszcze tlił się ich dom w Mąkowarsku, a już najbliżsi sąsiedzi przynosili odzież, pościel, ręczniki, kurtki, żywność.

- Największy problem był z butami - wspomina Ewa Siekeirska, sołtys Mąkowarska. - Kartka z numeracją butów potrzebnych dla tej rodziny została mi do dziś. Najpierw z pomocą ruszyli najbliżsi sąsiedzi, z Kolonii, bo tak nazywamy tę część Mąkowarska. Potem ci mieszkający dalej. Telefony się urywały. Kontaktowali się z nami ludzie z całej Polski. Trzeba koniecznie pochwalić burmistrza Koronowa, bo jeszcze tlił się dom Adamowiczów, a już uruchomił specjalne konto dla pogorzelców. I zapowiedział, że wspólnymi siłami odbudujemy ich dom. Szybko też znalazło się dla nich mieszkanie zastępcze w Bieskowie. A jeszcze o naszym proboszczu trzeba powiedzieć. Też zainicjował zbiórkę.

To nie ja, to parafianie

- Ja tylko stworzyłem możliwość zbiórki datków dla rodziny Adamowiczów - mówi ks. proboszcz Wiesław Wiśniewski. - To ludzie przynosili dary, wrzucali pieniążki. Rada parafialna komisyjnie przeliczyła je i okazało się, że zebraliśmy około 7 tys. zł. Zasililiśmy konto, które dla pogorzelców założył burmistrz Koronowa. Siedem tysięcy to bardzo dużo, jak na możliwości naszej parafii. Bo kiedy zbierali-śmy dla dziewczynki chorej na raka czy dla chłopca z białaczką, zebraliśmy po 2-3 tysiące. Ale śmierć Michałka i czas przedświąteczny, bo przecież do tej tragedii doszło tydzień przed Bożym Narodzeniem, otworzyły ludzkie serca...

Reportaż z pożaru w Mąkowarsku ukazał się dzień po tragedii. Od rana rozdzwoniły się w redakcji telefony z prośbą o podanie numeru konta, na które można wpłacać pieniądze dla pogorzelców. Czytelnicy przynosili odzież, zabawki, sprzęt. Zawiozłem to wszystko do Ad-mowiczów, którzy schronili się wówczas dwa domy dalej, u matki pana Janusza. Czekało już na nich mieszkanie w Biesko - wie, wsi pod Koronowem. - Tapczanów, meblościanek było tyle, że moglibyśmy umeblować kilka mieszkań - wspomina pan Janusz. - Nie jestem w stanie powiedzieć, skąd to wszystko mamy. Po prostu: od dobrych ludzi. Mogę tylko powiedzieć: dziękujemy. Moi koledzy z pracy kupili nam nową kuchenkę. I trzymają pieniądze na zakup sprzętu, który przyda się w naszym nowym domu. Pomogli też w rozbiórce pogorzeliska, nie zawiedli też sąsiedzi, strażacy, mieszkańcy.

Ale mieszkanie w bloku ma jedną wadę: za drogo kosztuje. 933,59 zł miesięcznie. Część - 472 zł - zwraca ratusz. Ale i tak to drogo - mówi pani Dorota.

113 424,17 złotych

Na koncie pogorzelców w Banku Spółdzielczym w Koronowie jest już ponad 113 tysięcy złotych. Czas rozpocząć budowę obiecanego przez burmistrza nowego domu dla Adamowiczów. Ma stanąć w miejscu starego, który spłonął 18 grudnia zeszłego roku.

Konto dla pogorzelców: Bank Spółdzielczy Koronowo nr 41 8144 0005 2001 0000 0521 0016 z dopiskiem: "Dla pogorzelców z Mąkowarska"

Na jakim etapie są przygotowania do budowy?

Okazuje się, że były kłopoty już na etapie projektowania. Działka, którą rodzina Adamowiczów dostała od Wacława Polasika, brata matki pana Janusza, jest bardzo wąska. Pierwszy projekt przewidywał, że ściany domu będą w bardzo bliskim sąsiedztwie granicy działek sąsiadów. Potrzebna była ich zgoda. Jeden zgodził się, drugi nie. Okazało się też, że dom jest za duży. Miał mieć osiem pokoi: trzy na parterze, do tego salon, łazienka, kuchnia i aż cztery pokoje na piętrze. Pani Dorota spojrzała na projekt i powiedziała: - Po co nam taki duży dom? Co ludzie powiedzą?

We wsi rozniosło się, że Adamowicze będą mieli pałac. Projektant przygotował więc drugi projekt. Dom parterowy o powierzchni 123,84 m kw., z możliwością zagospodarowania w przyszłości poddasza. Cztery pokoje, duża kuchnia, łazienka, kotłownia. Nie będzie potrzebna zgoda sąsiadów.

- Dwa pokoje dla czterech córek, jeden dla dwóch synów, jeden dla nas. Wystarczy - mówi pani Dorota. - Postawienie takiego domu według cen rynkowych powinno kosztować około 300 tysięcy złotych - ocenia projektant Robert Paliga, który będzie też kierownikiem budowy. - A mamy do dyspozycji 113 tysięcy. Będzie trudno. Ale damy radę. Musimy. W czerwcu ruszamy z budową.

Pustaki w darze

Pustaki już są - od darczyńcy z Bydgoszczy. Trzeba tylko przewieźć je do Mąkowarska. Inne materiały obiecują właściciele koronowskich hurtowni budowlanych. Przyda się każdy grosz.

- Mam kolegów budowlańców, sam też wiele potrafię - mówi Janusz Adamowicz. - Damy radę.
- Na Boże Narodzenie rodzina Adamowiczów wprowadzi się do nowego domu - zapewnia Robert Paliga, projektant i kierownik budowy. Na początku czerwca wystąpimy do staros twa o pozwolenie na budowę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska