To był bardzo pracowity weekend dla strażaków zawodowych i ochotników. Razem stu strażaków brało udział w akcjach w czasie wichury, która przeszła nad całą Polską. Wiało też mocno w powiecie tucholskim.
Więcej wiadomości z Tucholi na www.pomorska.pl/tuchola.
Telefony urywały się w komendzie. Dzwonili zarówno mieszkańcy, którzy czuli się zagrożeni, jak i kierowcy, którzy utknęli na jezdniach, bo na drogach leżały powalone drzewa i konary i nie mogli przejechać. - Większość interwencji dotyczyła powalonych drzew na drogach - mówi Krzysztof Łangowski, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej PSP w Tucholi. - Siedem interwencji dotyczyła uszkodzonych budynków gospodarczych i domów.
Niejednokrotnie strażacy musieli jechać do tego samego zdarzenia dwukrotnie, bo w nocy nie udało się od razu pomóc mieszkańcom. - W Wielkim Mędromierzu siła wiatru była tak ogromna, że nie mogliśmy skorzystać z dźwigu, dopiero na drugi dzień pojechaliśmy i usuwaliśmy powalone drzewa, które uszkodziły dachy i linie energetyczne - dodaje dowódca. - To nie tylko usunięcie zwalonych drzew, ale trzeba też zabezpieczyć uszkodzenia i wzywać energetyków. To oni muszą odciąć prąd i zabezpieczyć linie. Pomagali nam strażacy ochotnicy. Ich pomoc jest ogromna i to nie tylko tych, co są w systemie ratowniczym, ale i zwykłych jednostek.
Łangowski podkreśla, że przy takich wichurach czy innych kataklizmach liczy się każda para rąk. Ludzie czekają na pomoc i do tego dochodzi wielkie zdenerwowanie, niejednokrotnie dzieje się to w nocy i komplikuje pomoc.
Wczoraj do naszej redakcji dzwonili mieszkańcy z gminy Gostycyn, którzy nie mieli trzeci dzień prądu i prosili o interwencję. Energetyka odpowiadała, że ma pełne ręce roboty i po kolei usuwa uszkodzenia. - Jest tego ogrom, usuwamy po kolei, jeśli z Pruszcza było zgłoszenie, to na pewno je usuniemy, zaraz sprawdzę - odpowiadał Jan Frączek, dyrektor w energetyce w Chojnicach.
Czytaj e-wydanie »