Oczywiście nie przekonała inspektorów do swojej choroby. W regionie znowu wzrosła liczba zwolnień lekarskich i nadal często ich przyczyną wcale nie jest choroba - wynika z najnowszych danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Pracownicy, którzy kontrolowali prawidłowość wykorzystywania zwolnień lekarskich, zastali między innymi chorującego właściciela warsztatu naprawiającego samochód na zlecenie, fryzjerkę, która w swoim salonie strzygła klientkę oraz pracownika w biurze przy komputerze - wymienia Alina Szałkowska, rzecznik bydgoskiego oddziału ZUS.
Nie trzeba ich szukać. Są w miejscu pracy
Okazuje się, że kontrolujący nie muszą nawet szczególnie wysilać się, by znaleźć takie osoby. - Najczęściej zastajemy je w miejscu pracy - mówi krótko Bożena Wankiewicz, rzecznik Oddziału ZUS w Toruniu.
ZUS twierdzi, że sprawdza L-4 osób, którym sam wypłaca zasiłek, a także na wniosek pracodawcy. Prawo do kontroli wykorzystania zwolnień lekarskich mają również przedsiębiorcy zatrudniający powyżej 20 ubezpieczonych.
Bydgoski ZUS przeprowadził w zeszłym roku ponad 16,5 tysięcy kontroli osób przebywających na L-4. Efekt? Cofnął wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę ponad 1 mln zł. Rok wcześniej zaś kontrola prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich objęła w tym oddziale 2,4 tys. ubezpieczonych. ZUS wstrzymał wypłatę zasiłku chorobowego na łączną sumę przeszło 133 tys. zł.
Gdy choruje pracownik do 50. roku życia, za pierwsze 33 dni zwolnienia płaci pracodawca. Gdy ma więcej niż 50 lat, firma ponosi koszty za 14 dni.
Tymczasem w Toruniu ZUS przeprowadził w 2012 roku ponad 20,7 tys. kontroli. Cofnął wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę blisko 300 tys. zł. - To więcej niż rok wcześniej, ale rośnie też liczba zasiłków chorobowych, więc jest również coraz więcej kontroli - dodaje Bożena Wankiewicz. I tak np. w Toruniu w 2011 roku ZUS wypłacił 125,2 tys. zasiłków, natomiast w zeszłym było ich 130, 4 tys.
Idzie do domu chorego i odbija się o drzwi
Liczby rosną, co wcale nie dziwi Mirosława Ślachciaka, prezesa Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców: - Są trudne czasy, firmy zwalniają pracowników, więc niektórzy z nich uciekają na zwolnienia. Zresztą, trudno nawet dociekać zasadności. Wiadomo, dla wielu osób to ogromny stres, prawdziwa trauma. Jednak są oczywiście i kombinatorzy. Tylko, jak to sprawdzić? Gdy wyślę do domu chorego kogoś z firmy, by sprawdził jak się naprawdę czuje, raczej odbije się od drzwi, bo nikt go nie wpuści. Inna sprawa, że zatrudniony ma siedem dni na dostarczenie L-4 do pracy. Najczęściej zwolnienia są tygodniowe, więc w takim przypadku szefowie są zwyczajnie bezradni.
Ślachciak dodaje, że, owszem, może poprosić o przysługę ZUS, skoro w jego firmie nie ma lekarza: - Nie przyniesie to jednak efektu, bo pewnie urząd nawet nie ma fizycznej możliwości, by wysyłać swoich ludzi na każde zawołanie. Niestety, ciągle też kontroluje przede wszystkim tych chorych, którym wypłaca zasiłki.
