I zaczęły się schody
Najwięcej pretensji mieli rodzice ze Stopki, których dzieci mając do szkoły około 5 km, to spędzały w autobusie niekiedy godzinę, często stojąc. Waldemar Szufrajda, właściciel FR Bus twierdzi, że nie były to problemy. - Tylko - mówi - niezadowolenie kilku rodziców. Po spotkaniach i interwencjach sprawa na jakiś czas się ustabilizowała.
A jak jest w tym roku? - Nie mamy żadnych skarg, co tylko potwierdza, że dowóz dzieci funkcjonuje poprawnie - zapewnia właściciel FR Bus. - To przede wszystkim efekt wspólnych działań dyrektorów szkół z przewoźnikiem i dążenie do jak największej optymalizacji rozkładów jazdy.
Przeczytaj również: - To skandal, żeby w dzisiejszych czasach przewozić ludzi jak za peerelu! - grzmią pasażerowie regionalnych przewoźników
Lepiej już było
Innego zdania są rodzice dzieci. Pytaliśmy tych ze Stopki. - Nie jest wcale lepiej - mówią. Dzieci w różnym wieku, także przedszkolaki, jadą autobusem o godz. 7 rano. W Koronowie, a to tylko 5 km, są dopiero przed 8. Nie lepiej jest też z powrotem. Przedszkolak kończy zajęcia o 11.30, a w domu jest około 14. A kończące zajęcia o 13 dopiero o 16. Jest nawet problem, gdzie odbierać dzieci, bo autobus raz staje na przystanku, a raz przed sklepem.
Przewoźnik mówi, że rodzice najchętniej widzieliby swoje pociechy w domu 15 minut po zakończeniu zajęć w szkole, ale logistycznie jest to niemożliwe. - Zadaniem przewoźnika jest bezpieczne dowiezienie wszystkich dzieciaczków według najlepszego z możliwych, przede wszystkim realnego planu dowozu - mówi Szufrajda. Dlatego dzieci muszą czasami spędzać w autobusie i 35 minut.
To, że dzieci późno wracają do domów nie ukrywa Zbigniew Głogowski, dyrektor szkoły podstawowej w Koronowie. - Jesteśmy szkołą dwuzmianową, dlatego w okresie jesienno-zimowym dzieci nieraz będą wracały późną porą - mówi.
Twierdzi także, że sytuacja się normalizuje i trwają ostanie poprawki w rozkładzie kursów. Wygląda to zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku.
W tym roku do przetargu nie przystąpił ZGKiM. W ubiegłym roku szkolnym dzieci do szkół z terenu gminy woziły trzy gimbusy. Teren po nich przejął PKS, m.in. we Wtelnie. I pojawił się problem. Otóż za dowóz dzieci z miejscowości Tryszczyn do szkoły we Wtelnie rodzice muszą płacić. Bo odległość od miejsca zamieszkania jest zbyt mała.
Kosztuje 32 zł
- Mogą jeździć, ale trzeba za to zapłacić - mówi Cezary Bosacki, dyrektor szkoły we Wtelnie. A o jakie odległości chodzi? 4 kilometry od miejsca zamieszkania dla uczniów gimnazjum oraz klas 5-6 i trzy kilometry dla uczniów młodszych. Miesięczny koszt dojazdu to 32 zł. Sumę tę obniżono z początkowej kwoty 42 zł.
Są też i zadowoleni z takiej sytuacji: z Morzewca. Bo do ich miejscowości nigdy autobus nie jeździł. W tym roku się to zmieniło.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje