Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Patryk Tomaszewski, politolog z UMK w Toruniu: - Wyborca ma krótką pamięć

Grażyna Rakowicz
nadesłane
- Mamy inicjatywę poselską, ale też senacką i nie ma potrzeby w te projekty obywatelskie włączać obywateli. A jednak tak się dzieje, bo politykom chodzi przede wszystkim o to, aby i w ten sposób rozszerzać swoje wpływy. Tym bardziej, że kampanii wyborczej jeszcze oficjalnie nie ogłoszono, więc to jest świetny sposób spotykania się z potencjalnymi wyborcami - mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" dr Patryk Tomaszewski, politolog z UMK w Toruniu.

Ruszyła zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem finansowania zabiegów in vitro. Jej inicjatorem jest PO. Lewica, taką zbiórkę prowadzi pod obywatelskim projektem ustawy o „rencie wdowiej”. Z czego wynika ta aktywność teraz?
Takie zbieranie podpisów, to dobra metoda kontaktu z wyborcą. Także z osobami, które popierają jakieś postulaty, ale niekoniecznie chcą oddać swój głos na konkretne ugrupowanie polityczne. To jest dobra kampania przedwyborcza, żeby przypomnieć się szerzej – nie tylko swojemu elektoratowi, ale też tym którzy zgadzają się z takimi postulatami, w tych wyrażonych podpisach.

Mówiąc wprost, jest to szukanie większego poparcia?
Oczywiście. Mamy inicjatywę poselską, ale też senacką i nie ma potrzeby w te projekty obywatelskie włączać obywateli. A jednak tak się dzieje, bo politykom chodzi przede wszystkim o to, aby i w ten sposób rozszerzać swoje wpływy. Tym bardziej, że kampanii wyborczej jeszcze oficjalnie nie ogłoszono, więc to jest świetny sposób spotykania się z potencjalnymi wyborcami.

Dlaczego w tych kampaniach dominują te tematy?
Jeżeli chodzi o Lewicę, to straciła ona zupełnie impet w kwestiach socjalnych. W tej sferze bardzo dobrze realizuje się PiS, oferuje i realizuje bardzo dużo takich programów a Lewica – w zasadzie, jako partia – przynajmniej deklaratywnie, nastawiona na to społeczne wsparcie, takich tematów wiele nie podejmuje. W tym przypadku temat emerytur i rent, czyli tzw. „renty wdowiej”, dotyczący rozszerzenia możliwości uzyskania środków po zmarłej osobie, wiąże się z tymi ideowymi podstawami Lewicy. Z kolei in vitro dzieli Polaków, i to w poprzek – za jego finansowaniem są osoby, które zagłosują na PiS. Ale też i wyborcy - na przykład pewna część katolików, którzy in vitro nie popierają a są zwolennikami partii opozycji. Zbiórka podpisów, pod obywatelskim projektem finansowania zabiegów in vitro, jest – według mnie, takim trochę nawołaniem do eskalacji konfliktu wokół tej kwestii. A jest to – co do zasady, przecież spór trudny. O wydźwięku moralnym, bo wiąże z tym, czy będzie się miało dzieci bądź - czy nie będzie się ich miało. Poza tym taka kampania wyróżnia PO. Można powiedzieć, że jest ona takim wyprzedzającym uderzeniem i oczekiwaniem na reakcję Zjednoczonej Prawicy.

To są kwestie społeczne, a jak pan skomentuje postulat PO zbierania podpisów pod likwidacją TVP Info? Z czego się teraz Platforma wycofuje…
Według opozycji jest to stacja, która prezentuje bardziej jedno środowisko polityczne, stąd jest solą w oku tej opozycji. Ale pamiętajmy, że TVP Info istniało także za rządów innych ugrupowań, więc taki postulat, to nie jest nic nowego… Pamiętajmy też o tym, że w większości państw europejskich istnieje co najmniej jedna stacja informacyjna, która przedstawia perspektywę rządu danego kraju. Bo trudno sobie wyobrazić taką sytuację, że ten rząd nie miałby możliwości wyrażania swojego poglądu w mediach. Możliwości zapoznania społeczeństwa z tym, nad czym pracuje. Obojętnie, jakiej partii byłby to rząd.

Jak finiszują takie projekty?
Zazwyczaj, te obywatelskie projekty trafiają do „zamrażarki”, bo często trudno je zrealizować - nawet tym, którzy zbierali pod nimi podpisy. Inną mamy perspektywę oceny państwa, jego możliwości, gdy jesteśmy w opozycji, a inną – gdy rządzimy. Takim najlepszym przykładem jest zbiórka podpisów przez PO, dotyczących m.in. Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. W tym przypadku zebrano ich 750 tys., które docelowo trafiły do wspomnianej przeze mnie „zamrażarki”. A ostatecznie, co ujawniły ostatnio media – te zebrane podpisy, zniszczono. To przykład na to, że często w takich kampaniach traktuje się obywateli instrumentalnie.

W 2005 roku PO zbierała podpisy pod wnioskiem o referendum ws. likwidacji Senatu. Po przejęciu władzy, w 2007 roku utrzymywała ten pomysł, ale też tłumaczyła, że nie ma większości konstytucyjnej niezbędnej do likwidacji tej izby...
To jest kolejny przykład na to, że wyborcze postulaty, zbieranie podpisów, angażowanie społeczności lokalnych może być traktowane instrumentalnie. W celach bardziej marketingowych. Warto przypomnieć, że wspomniane podpisy zbierane przez PO dotyczyły zmiany Konstytucji RP nie tylko w sprawach Jednomandatowych Okręgów Wyborczych i likwidacji Senatu, ale także zniesienia immunitetu parlamentarzystów i zmniejszenia liczby posłów. Dziś wraca pomysł likwidacji Senatu, choć - tak naprawdę, jest to trudne do zrealizowania. Bo wiadomo przecież, że tu potrzebna jest szersza dyskusja ustrojowa i zmiana tej Konstytucji.

Na ile wyborcy dostrzegają brak konsekwencji w zbieraniu podpisów, pod tymi obywatelskimi projektami?
Wyborcy się zmieniają. Pojawiają się nowe roczniki, które często nie pamiętają, co działo się cztery lata temu. A tym bardziej o tym, co było dwanaście lat temu. Jest i tak, że część wyborców głosuje, ale ich aktywność polityczna sprowadza się zazwyczaj do obejrzenia, dziennie jedynie krótkiego przekazu medialnego. Nie zastanawiają się oni nad tym, co było w tej polityce wcześniej. Ogólnie mówi się, że – niestety, wyborca ma „krótką pamięć”. Z drugiej strony politycy im tłumaczą, że zmieniają się warunki, obyczaje. Zmienia się czas, więc do tematów, które były dawniej poruszane można – w tych nowych okolicznościach, ponownie wrócić. Mało tego, buduje się przesłanie, że w tych nowych okolicznościach, to nawet trzeba do takich tematów powrócić.

W środę pojawił się nowy sondaż IBRiS. Wynika z niego, że aż 8 proc. wyborców jest niezdecydowanych.
Niezdecydowani, to znaczy, że jeszcze nie ma dla nich ugrupowania, które chcieliby poprzeć. Albo tacy, którzy wierzą, że jeszcze przed wyborami pojawi się nowe środowisko, albo nowe postulaty w tym środowisku starym i wtedy będą im one bardziej odpowiadały. Albo są to wyborcy, którzy decyzję na kogo zagłosują podejmą – jak czasami robi to konsument, czyli dopiero przy kasie. Są też i tacy, którzy utrzymują, że dla nich jeszcze nie ma w Polsce partii politycznej, na którą oddaliby swoje głosy. Tak więc, ci niezdecydowani nie są jednolitym środowiskiem. I wytrwale zabiegają o nich wszystkie ugrupowania.

Według tego sondażu wybory, w najbliższą niedzielę wygrałoby PiS, zdobywając 34,1 proc. głosów. Na KO głosowałoby 28 proc., na Polskę 2050 – 10,2 proc. Z kolei na Lewicę - 9,2 proc., PSL-Koalicję Polską - 5,6 proc., a na Konfederację - 4,9 proc. wyborców.
Te wahania poparcia, w tych sondażach są nieznaczne. W większości z nich, PiS ma cały czas przewagę nad konkurencją. Mimo trudnej sytuacji gospodarczej, ponieważ – po pierwsze, PiS dobrze komunikuje się ze swoimi wyborcami. Po drugie - opozycja jest ciągle podzielona i mało merytoryczna w sprawach istotnych, wręcz bytowych dla Polaków. Po trzecie – jeszcze tak źle w Polsce nie jest, aby podejmować radykalne ruchy i głosować na partie protestu, czy też populistyczne. Nadal przecież mamy wzrost gospodarczy, co przy inflacji nie jest takie proste. I po czwarte – nadal, jako wyborcy wierzymy w to, że nasze bezpieczeństwo jest w rękach tych, którzy rządzą i dobrze definiują naszą politykę. Chociażby względem USA.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska