https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dramat Drumetu

BARBARA SZMEJTER
Hala magazynowa włocławskiego "Drumetu”. Za sterami wózka widłowego Janusz Stolarski.
Hala magazynowa włocławskiego "Drumetu”. Za sterami wózka widłowego Janusz Stolarski. Fot. Wojciech Alabrudziński
Załoga jest rozgoryczona, rzecznik "Drumetu" uspokaja, zaś do Sądu Gospodarczego trafia kolejny wniosek o ogłoszenie tzw. upadłości układowej zakładu.

Wersja oficjalna głosi, że już za kilka dni właściciel włocławskiego "Drumetu" podpisze umowę dotyczącą sprzedaży zakładu funduszowi inwestycyjnemu zarejestrowanemu na Cyprze. Choć cała transakcja owiana jest tajemnicą handlową, nietrudno jest się domyślić, iż chodzi o RPG Industries, za którym stoi najprawdopodobniej koncern "Mittal Steel", właściciel m.in. największych polskich hut.

Mieszkający w Londynie Hindus Lakshmi Mittal to jeden z najbardziej wpływowych i najbogatszych ludzi świata z majątkiem szacowanym przez "Time" na 45 mld USD. Jest niekoronowanym królem żelaza i stali, jego koncern "Arcelor Mittal" produkuje rocznie około 115 mln ton stali, co stanowi ponad 10 proc. światowej produkcji.

Nazwa koncernu "Mittala" pojawiała się niemal od samego początku poszukiwań chętnych do zakupu włocławskiej fabryki rozpoczętych kilka miesięcy temu. We wrześniu ub. roku sprawa zdecydowanie nabrała tempa. W jakimś momencie było już niemal pewne, że inwestor, z którym negocjacje właśnie prowadzono, przejmie 51 proc. udziałów "Drumetu" i będzie praktycznie miał wyłączność na podejmowane w firmie decyzje. Przejęcie zakładu przez nowego inwestora miało się łączyć także z jego dokapitalizowaniem, być może nawet kwotą 100 milionów złotych...

Czy kolejny termin sprzedaży fabryki, mówiący o połowie stycznia, jest datą realną, czy kolejną mrzonką? Zakład, jeden ze światowych potentantów w produkcji lin i drutu, ma już na swoim koncie wiele złych doświadczeń. Chodzi tu między innymi o przeprowadzoną w 1994 roku prywatyzację fabryki i sprzedanie jej przez ówczesnego ministra przekształceń własnościowych Poznańskiej Grupie Kapitałowej, po odrzuceniu znacznie atrakcyjniejszych ofert. Jak wykazała jakiś czas później kontrola NIK, przy tej transakcji cena włocławskiego zakładu została znacząca zaniżona.

Na początku grudnia do Sądu Gospodarczego wpłynął wniosek o ogłoszenie tzw. upadłości układowej włocławskiego zakładu, został jednak przez sąd cofnięty. - To tylko formalność, ponieważ brakowało kilku dokumentów, które uzupełniliśmy - tłumaczy Andrzej Galczak, rzecznik zakładu. Wniosek o upadłość jest - zda- niem rzecznika "Drumetu" - formalnością, która pozwoli na rozłożenie w czasie spłaty ciążących na zakładzie zobowiązań.

- Na razie produkcja prowadzona jest na minimalnych obrotach, dostawcy mediów upominają się o należności, ale nie wstrzymują na razie dostaw energii, ciepła, czy gazu - zapewnia Andrzej Galczak.

Przedstawiciele związkowców twierdzą, że czekają cierpliwie na ostateczne rozstrzygnięcia i cieszą się, że "Drumetowi" udało się do tej pory obronić przed zwolnieniami grupowymi. Sami pracownicy są bardziej zniecierpliwieni.
- Dostajemy po tysiąc złotych, zamiast pełnych pensji, trudno za to wyżyć, więc ludzie sami się zwalniają - przekonuje jeden z pracowników produkcyjnych.

Ktoś inny ma żal, że "nygusy" w biurowcu dostają pełne pensje, a produkcyjni tylko zaliczki... W zapewnienia, że będzie dobrze, ludziom coraz trudniej już wierzyć...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
PRACOWNIK DRUMETU
W TYM ARTYKULE KONCOWYM to jest wszystko prawda 100% i dobrze napisane tylko troche za mało teraz juz pensja wynosi nie 1000zł ale juz 850zł i mysle ze bedzie jeszcze gorzej to jest smiech na sali jak doprowadzili ten zakład ....Moim zdaniem jest to wielka sztuka doprowadzic taki zakład do upadku podziwiam tego człowieka ktory do tego doprowadził prawie jeden taki zakład na swiecie i taki zbyt .. produkcja szła cała para ze nie mogli sie wyrobic ludzi meczyli zeby nawet w swieta przychodzili do pracy i pracowali bez dnia wolnego ...a tu upadek DRUMETU dobrze kradli to trzeba sprawdzic kto jest odpowiedzialny za ta sytuacje w DRUMECIE i wyjasnic powołac jakas komisie zeby to wszystko sprawdziła wyciagnac wszystkie brudy i przerwac zmowe milczenia i tych ludzi podac do sadu i wsadzic do kryminału >>>>>>. Sami pracownicy są bardziej zniecierpliwieni.
- Dostajemy po tysiąc złotych, zamiast pełnych pensji, trudno za to wyżyć, więc ludzie sami się zwalniają - przekonuje jeden z pracowników produkcyjnych.

Ktoś inny ma żal, że "nygusy” w biurowcu dostają pełne pensje, a produkcyjni tylko zaliczki... W zapewnienia, że będzie dobrze, ludziom coraz trudniej już wierzyć...o zaliczki... W zapewnienia, że będzie dobrze, ludziom coraz trudniej już wierzyć...
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska