Tak zwane „zimowe utrzymanie dróg” to bolesne wydatki. Posypywanie bydgoskich jezdni środkami, które topią śnieg i osadzającą się na drodze szadź, jakkolwiek konieczne, to pochłaniają pieniądze bezpowrotnie. To nie są inwestycje, które przez kilka lat będą służyły kierowcom, ale - można by rzec - pieniądze, które spłyną do kanalizacji wraz z wiosennymi deszczami. Po tych milionach nie pozostaje żaden trwały ślad.
Ile tych milionów, zatem, spłynęło przy okazji tegorocznych roztopów? Ogólnie zima 2016-2017 kosztowała jak na razie prawie 6 mln zł i nie obejmuje to ręcznego odśnieżania oraz posypywania chodników piaskiem. To więcej niż rok temu. Zima 2015-2016 kosztowała bowiem niecałe 4,5 mln zł.
Drogowcy wyliczają: - Od listopada do grudnia 2015 r. wydaliśmy 453 011,21 zł. W tym samym czasie rok później było to już dużo więcej, bo prawie 2 mln zł (1 923 508,72).
W styczniu i lutym 2016 roku akcja „Zima” kosztowała zarząd dróg 4 020 462,54 zł., a pierwsze dwa miesiące tego roku to troszkę mniej - 3 974 692,08 zł.
Trudno nawet wydatki na „Zimę” dokładnie zaplanować. Koszty mogą być bardzo wysokie. - Jeżeli tylko w ciągu jednego dnia przez 24 godziny pada śnieg, to utrzymanie jezdni i chodników kosztuje mniej więcej 1,2 mln zł - wylicza Kosiedowski. - I jak tu mówić o oszczędnościach.
Jeszcze trudniej jest cokolwiek zaplanować w całorocznym budżecie, skoro druga część zimy czeka nas dopiero pod koniec roku 2017.