https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwa moje filary

Rozmawiała Anita Chmara
Rozmowa z ANDRZEJEM CELIŃSKIM, ministrem kultury

     - Skąd weźmie pan pieniądze na kulturę?
     - Przewidujemy dwa filary finansowania. Jeden z budżetu państwa. Każdy kolejny budżet nie może być mniejszy od budżetu roku poprzedniego, zwiększonego o inflację i jeden procent. To pozwala określić finansowe minimum i ustala standard w pracach nad rozwiązaniami dotyczącymi organizatorów instytucji kultury. Chcemy też zrównać w prawach jednostki publiczne i innych organizatorów, prowadzących działalność kulturalną. Myślę o osobach prywatnych, korporacjach, fundacjach, stowarzyszeniach. Zależy nam, by wszyscy mieli ten sam dostęp do środków publicznych.
     - A drugi filar?
     - Ma powstać z dwóch źródeł - po pierwsze ze zwiększonych dopłat do zakładów LOTTO, po drugie z 1-procentowego odpisu od podatku dochodowego PIT. Jeden procent od sumy zebranych podatków zostanie przeznaczony na cele szlachetne, wśród nich znajdą się instytucje kultury.
     Rozmawiałam z dyrektorami instytucji kultury. Ten odpis budzi zastrzeżenia. Jeżeli obywatel będzie mógł wybrać między kulturą a zdrowiem lub sportem, raczej nie wybierze kultury...
     - Będzie to swoista społeczna ocena instytucji kultury wydana przez podatnika. Do tej pory podatnik, właściciel pieniędzy nie miał prawa głosu. Kultura musi na tym polu stanąć do rywalizacji.
     Sprawa ma się podobnie jak z rolnictwem - Unia Europejska przekaże nam tylko 25 procent i my się martwimy. Ale to kwota, której obecnie w ogóle nie mamy! Proszę zrozumieć - mówimy o dodatkowych dochodach. Podstawowym dodatkowym źródłem finansowania są dochody LOTTO. I dodajmy na wszelki wypadek - nie odbieramy niczego sportowi.
     - Ministerstwo robiło symulacje, obliczało, ile pieniędzy dzięki grom losowym zyska kultura?
     - Przeprowadzaliśmy takie symulacje. Nie czas jednak o tym mówić, gdyż nie przesądziliśmy jeszcze wysokości dopłat do zakładów.
     - Środowiska twórcze narzekają, że szuka pan pieniędzy na kulturę niekoniecznie tam, gdzie ich najwięcej. Chodzi o firmy, które zapewne chętnie sponsorowałyby kulturę...
     - Nic podobnego. Jeżeli chodzi o sponsorowanie kultury, maleje aktywność firm.
     - Bo rząd nie daje im żadnej finansowej zachęty.
     - Daje od dawna, istnieje przecież możliwość przekazywania części dochodów przedsiębiorstw na określone cele, w tym na kulturę. Nowa zachęta oznacza w języku firm ulgi podatkowe. Wszelkie ulgi powodują mniejsze wpływy do budżetu państwa. Efekt - gusta dyrektorów firm byłyby daleko bardziej decydujące aniżeli opinie ludzi kultury. Jeżeli środowiska twórcze tak mówią, to znaczy, że nie rozumieją tego mechanizmu. Chcą zamienić źródło daleko pewniejsze na mniej pewne. Mielibyśmy w takiej sytuacji znacznie więcej chłamu niż wartościowych prezentacji.
     - Wątpliwości jest więcej: dlaczego instytucje kultury nie mogłyby stać się płatnikiem VAT z minimalną lub zerową stawką?
     - To sprawa, którą rozważamy. Nie mogę jeszcze wypowiedzieć się na ten temat. Chodzi o to, by z jednej strony zwolnić z podatku VAT sponsoring, a z drugiej, by obłożyć instytucje kultury zerową stawką. W jednym i drugim przypadku oznacza to uszczuplenie dochodów państwa. Jest to sprawa która wymaga rozważenia. Bo nawet jeśli propozycja sprawi, że zmniejszą się dochody państwa, nie musi to być propozycja zła. Nie wykluczam jej z dalszych prac, ale dzisiaj nie zgłaszam.
     - Kiedy pańskie słowo stanie się ciałem?
     - Dochody z LOTTO mają być uruchomione od 1 stycznia 2003 roku, natomiast dochody z podatku PIT - od 1 stycznia 2004 roku. VAT to zupełnie odrębny problem.
     - VAT byłby później?
     - Proszę zauważyć, że ciągle mówimy o dodatkowych źródłach dochodu, a nie o zamianie jednych źródeł na inne. W tym roku, ze względu na małą ilość czasu, podjąłem prace najbardziej oczywiste, proste do przeprowadzenia. Natomiast inne, daleko trudniejsze i wymagające staranniejszych symulacji oraz zgromadzenia argumentów dla ministerstwa finansów - odłożyłem na później. W tej grupie znajduje się też podatek VAT.
     - Mówi pan, że dobrze, gdy ze środowiskami artystycznymi rozmawia się twórczo, a nawet jeśli się je trochę drażni...
     - Zależy mi na dyskusji merytorycznej, a nie kurtuazyjnej. Do dyskusji merytorycznej muszą być dwie strony. Sądzę, że w tej chwili mamy sytuację takiego napięcia intelektualnego, która jest wystarczająca dla przeprowadzenia zmian.
     - A co z teatrami? Propozycja likwidacji części teatrów...
     - Nie było żadnej propozycji likwidacji. Mówiłem, że reforma jest potrzebna w perspektywie dwóch, trzech lat. To poważne przedsięwzięcie, które musi przeprowadzić państwo, i to całościowo, nie cząstkowo. Słowo likwidacja nie padło. Stwierdziłem tylko, że jeżeli w wyniku reformy trzeba będzie uszczuplić liczbę etatów w teatrach o 600-800 miejsc, to koniecznym stanie się znalezienie alternatywnych, być może lepszych propozycji dla tych, którzy stracą stałe zatrudnienie. Z tego zrobiła się wielka afera, która wskazuje na poziom rozemocjonowania ludzi w tej sferze. Z moich propozycji wynika, że ja dodaję, a nie odejmuję. Jeżeli ktoś mówi, że chcę likwidować, to albo ma poziom emocji, który uniemożliwia mu myślenie, albo ma złą wolę.
     - Myśli pan o konkretnych rozwiązaniach dotyczących teatrów?
     - Problem polega na tym, że jestem organem założycielskim trzech teatrów w Polsce, włączając w to Teatr Wielki i Operę Narodową w Warszawie. Pozostałe sceny to teatry samorządowe. Wszędzie funkcjonuje jeden model: jest budynek i zespół ludzi, budżetowany przez jakąś organizację. Oczywiście trzeba utrzymywać pewną ilość teatrów, które będą stałym punktem odniesienia. Poza tym jednak powinniśmy utrzymywać miejsca, w których rozmaite teatry, żyjące z grantów, przyjeżdżają przedstawiać swoje dokonania. Bo nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby mieszkaniec Warszawy miał do wyboru - dajmy na to - dwadzieścia scen, a mieszkaniec Płocka - jedną i tę samą. Musimy doprowadzić do sytuacji, gdy mieszkaniec Płocka będzie mógł zobaczyć dwadzieścia teatrów. Nie zbudujemy dwudziestu budynków. Musimy stworzyć teatr impresaryjny.
     - Przecież wiadomo, ile kosztuje zaproszenie bardzo dobrego teatru do mniejszej miejscowości.
     - Musimy znaleźć taki sposób finansowania teatru, aby zespoły występowały w wielu miejscach.
     - Był pan na bardzo trudnym spotkaniu z przedstawicielami polskiej kinematografii...
     - Nie... nie trudnym. Merytorycznym. Jestem zadowolony z tego spotkania.
     - Padły tam jednak dość zasadnicze słowa. Na przykład takie, że w przyszłym roku nie powstanie żaden polski film, gdyż telewizja wycofała się z finansowania produkcji.
     - Nie widzę większego problemu, chociaż ten rok jest rzeczywiście fatalny dla filmu polskiego. Chodzi o to, by go szybko zakończyć i wejść w przyszły z większymi pieniędzmi i z właściwymi strukturami, które pozwolą określić, jakie firmy mają być kręcone za pieniądze publiczne.
     - Ale jak to zrobić, skoro telewizja publiczna nie chce finansować polskich filmów?
     - Z rozmaitych źródeł, także i z rynku. Jesteśmy jednak dopiero w przededniu podania konkretnych rozwiązań. Tej ustawy na razie nie zgłaszam. Mam na to trzy, cztery tygodnie, które przeznaczymy na debatę wewnętrzną. Pod koniec maja upublicznię wypracowane projekty.
     - Obiecuje pan, że powstanie polski film w przyszłym roku?
     - Chciałem zauważyć, że ja filmów nie robię. Chodzi o to, żeby kręciło się dwanaście - piętnaście filmów, a nie jeden i żeby były to filmy znaczące kulturowo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska