Dzień później rodzina duchownego zgłosiła jego zaginięcie na policji. Po kilku dniach dostała odpowiedź: ksiądz Partyka zgłosił się na komisariat w Gdańsku. Tam oświadczył, że przebywa na leczeniu i nic mu nie grozi. Od tamtego czasu nikt księdza nie widział. Jego komórka jest wyłączona.
W parafii aż huczy od plotek. Co było przyczyną zniknięcia księdza? Jedni spekulują, że problemy finansowe. Inni - że sprawy prywatno-obyczajowe.
13 lat temu duchowny razem ze swoją znajomą, Ewą P., kupił dużą działkę w Czerniewicach. Ksiądz Partyka od sześciu lat nie jest już współwłaścicielem tego terenu - ale kupił połowę mieszkania na toruńskiej Starówce. Druga połowa należy do Ewy P.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, rodzina księdza podejrzewa, że duchownego uprowadzono.
Z relacji bliskich wynika, że ksiądz został zabrany z plebanii w poniedziałek, 26 października. Przyjechał po niego samochód, do którego proboszcz wsiadł z własnej woli.
Rodzina księdza znalazła w Warszawie kancelarię, która poprowadzi sprawę. Nieoficjalnie wiemy, że bliscy chcą złożyć doniesienie do prokuratury. Na razie żaden wniosek tam nie wpłynął.
Parafia ma już nowego proboszcza. Jest nim ks. Zbigniew Łukasik. Kuria diecezji toruńskiej nie wypowiedziała się oficjalnie na temat zniknięcia proboszcza. Ks. Andrzej Nowicki powiedział, że nie będzie komentował decyzji personalnych. Mimo wielokrotnych prób nie udało się ponownie skontaktować z rzecznikiem kurii.
Więcej aktualnych informacji z Torunia znajdziesz na podstronie: www.pomorska.pl/torun