- Pracuję też jako ekspert na Uniwersytecie Jagiellońskim. W ratuszu nie zgadzają się na łączenie obu funkcji - mówi Jarosław Durszewicz.
Urzędnicy: - Poszło o bezpłatny urlop, którego więcej panu dyrektorowi przyznać nie możemy.
Mija druga kadencja, odkąd Durszewicz kieruje jedną z najlepszych i najpopularniejszych szkół publicznych w mieście, ba nawet w regionie. Kończy się 5-letnia kadencja, więc prezydent miasta ogłosił konkurs na stanowisko dyrektora.
Albo ekspert, albo dyrektor
Durszewicz startował w nim nie będzie. - Pracuję jednocześnie jako ekspert w projekcie Uniwersytetu Jagiellońskiego, już drugi rok. To "Program wzmocnienia efektywności systemu nadzoru pedagogicznego i oceny jakości pracy szkoły" - mówi. - Miasto nie widzi możliwości łączenia obu funkcji. Muszę więc wybrać. Oba zajęcia to dla mnie wyzwanie, ale zdecydowałem się na pracę na uczelni w Krakowie.
Za dużo wolnego
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kością niezgody są bezpłatne urlopy, które Durszewicz brał, żeby jeździć na uniwersytet. Naukowcy obradują średnio raz na tydzień. Szef popularnej "jedynki" musiał więc brać wolne, żeby jeździć na spotkania w Krakowie.
- W bieżącym roku szkolnym dostał już ponad 20 dni bezpłatnego urlopu - zaznacza nasz anonimowy informator z ratusza. - Nieobecność pana dyrektora może niekorzystnie wpływać na szkołę. Skoro jest zatrudniony na stanowisku dyrektora, niech pełni obowiązki. Gdy go nie ma, ktoś inny musi za niego to robić.
Już nie szef, ale nauczyciel
Durszewicz nie będzie już dyrektorem. Zostanie jednak nauczycielem. Czego będzie uczył? O tym czytaj dziś w papierowej "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »