Do tragedii doszło trzy lata temu na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala w Szubinie. Jedna z kobiet urodziła martwe dziecko. Zdaniem ojca dziecka, który złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, winę za śmierć płodu ponosi lekarz dyżurny Irena K., ordynator oddziału położniczego, która nie poświęciła rodzącej należytej uwagi. Nie zgodziła się też - mimo jego próśb - na wykonanie cesarskiego cięcia. Rodzice sądzą, że mogło to uratować ich dziecku życie.
Przeczytaj także:Śmierć Wiktorii ze Żnina. Proces się ślimaczy
Narażenie życia i zdrowia...
W sprawie tej oskarżona jest także Beata Z., położna. Obu kobietom postawiono zarzut nieumyślnego narażenia rodzącego się dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Irenie K. zarzuca się także, że jako lekarz prowadzący poród i ordynator dopuściła do nieprawidłowości w pracy oddziału i w opiece położniczej.
Biegli z Łodzi, którzy przygotowali opinię uznali, że pamiętnej nocy z 12 na 13 lipca 2009 roku doszło na oddziale do zaniedbań. Po uzyskaniu o godz. 0.52 nieprawidłowego zapisu KTG (monitorowanie akcji serca płodu wraz z jednoczesnym zapisem czynności skurczowej mięśnia macicy) personel powinien zareagować. A tego nie zrobił.
Nieuzasadniona sugestia...
Opinię wydali także, na prywatne zlecenie dr Ireny K., lekarze z Poznania. W minionym tygodniu sąd wezwał obu specjalistów: prof. Krzysztofa Drevsa i dr Zbyszko Malewskiego przed oblicze Temidy, ale nie w charakterze biegłych, tylko świadków. By pojawili się w sądzie wnioskował obrońca oskarżonej lekarki.
Naukowcy podważyli kategoryczność opinii wydanej przez biegłych z Łodzi m.in. użycie przez nich słowa: graniczne - w odniesieniu do wyników badania KTG. - Nie zgadzam się że to graniczny wynik to nieuzasadniana sugestia - podkreślał dr Zbyszko Malewski.
Nie było jednoznacznego wskazania
Lekarze z Poznania tematem zajęli się - na prośbę Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Jak zeznali dr. Ireny K. nie znają.
Ich zdaniem wyniki badania KTG nie były aż tak niepokojące, jak to sugerują biegli z Łodzi. Nie dawały jednoznacznego wskazania do cesarskiego ciecia. Odpowiadając na pytania zeznali, że zabieg ten jest poważny i powinien być wykonywany tylko ze wskazań medycznych, a nie na prośbę rodzącej czy też jej rodziny.
Fakt, że wody płodowe były gęste i zielone także nie jest bardzo niepokojący. - Tylko w 30 procentach przypadków koreluje to z niedotlenieniem płodu - mówił przed sądem prof. Krzysztof Drevs. - Absolutnie to nie obliguje lekarza do cesarskiego cięcia - podkreślał.
Potrzebna druga, niezależna opinia
Ponieważ lekarze z Poznania podważają opinię biegłych z Łodzi, sąd zdecydował o zleceniu drugiej, niezależnej opinii. Wydać ją mają specjaliści z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do czasu jej wydania postępowanie zostaje zawieszone.
- Przygotowanie takiej opinii potrwa około roku - informował sędzia Jacek Tadych podczas rozprawy w Sądzie Rejonowym w Szubinie. Dodał, że z tego powodu kolejny termin rozprawy wyznaczony zostanie z urzędu, gdy dokument będzie gotowy.
Czytaj e-wydanie »