OGLĄDAJ TAKŻE: 14,5 tysiąca gospodarstw ze stratami. Te jerseyki są najlepsze w kraju!
Kukurydza i ziemniaki – w te uprawy przede wszystkim zapuszczają się dziki w poszukiwaniu pożywienia. Zgłoszeń od rolników do kół łowieckich przybywa. W zeszłym roku – od marca 2016 do marca 2017 – łowczy z okręgu kieleckiego odnotowali około dwóch tysięcy zgłoszeń. Kwota wypłaconych odszkodować oscyluje wokół 630 tysięcy złotych.
W tym roku łowczy przewidują, że strat i zgłoszeń może być znacznie więcej. – Przypuszczamy, że w tym momencie zniszczeń jest więcej o około 20, 30 procent – mówi Jarosław Mikołajczyk, Łowczy Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Kielcach. – Wzmożoną aktywność dzików i ich większą ilość obserwujemy już od kilku lat. Dzieje się tak, dlatego że mamy coraz więcej upraw atrakcyjnych dla dzików, jak kukurydza i ziemniaki. Areał tych upraw z roku na rok jest zwiększany. Jedyną droga, by dzików było mniej jest odstrzał, co oczywiście robimy. Realizujemy plany zgodnie z wytycznymi. Druga rzecz to współpraca myśliwych z rolnikami. W tym momencie stan jest tak poważny, że w wielu miejscach organizują wspólne pilnowanie upraw.
Plantatorzy zabezpieczają tereny lampkami, pastuchami, czy też ogrodzeniami. Poza dzikami, w mniejszym stopniu, uprawy plądrują także jelenie, sarny, daniele.
DWUKROTNE SZACOWANIE
Rolnicy, których plantacje zostały zniszczone przez te zwierzęta, mogą ubiegać się o odszkodowania. Wnioski należy składać do właściwego dla swojego terenu koła łowieckiego. Informacje o tym, gdzie należy się udać, gospodarze otrzymają w urzędach gmin.
- Rolnik pisemnie zgłasza szkodę, podaje rodzaj uprawy, gatunek zwierzyny, jaka w niej grasowała. Wciągu siedmiu dni od momentu zgłoszenia, przedstawiciele odpowiedniego koła łowieckiego dokonują szacowania szkody, drugi raz przyjeżdżają na plantację przed zbiorem uprawy i wtedy następuję ostateczne szacowanie strat - wyjaśnia Jarosław Mikołajczyk. - Przez lata wypracowane zostały metody współpracy myśliwych z gospodarzami. Rolnicy wiedzą, kto w jego terenie zajmuje się oceną strat. Więc jeśli zgłosi się od razu do "swojego" myśliwego, zaoszczędzi na czasie. Nam także zależy na jak najszybszej reakcji, więc, mimo, iż jest to nasz społeczny obowiązek, staramy się go wypełnić jak najszybciej - podkreśla łowczy.