Z okazji jubileuszu "Pomorska" rozmawia z prof. dr. hab. n. med. Władysławem Sinkiewiczem, kierownikiem II Katedry i Kliniki Kardiologii Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy, jednym z najdłużej pracujących w "Bizielu" specjalistów.
- Pamięta pan początki pracy w Szpitalu XXX-lecia PRL?
- Oczywiście. Przeszedłem z "Jurasza", z oddziału dr Sławomiry Hellerowej. To były siermiężne czasy. Brakowało wszystkiego. Pierwsze monitory, które udało się załatwić z przydziału, były kiepskiej jakości. Ciągle się psuły. Stały w kanciapie, a pacjenci leżeli po drugiej stronie korytarza. Z tego okresu mam też bardzo osobiste wspomnienia. Pewnego dnia w tym szpitalu otworzyłem drzwi uroczej stażystce, którą została moją żoną.
- Rozbudowa "Jurasza" sprawiła, że w nowych murach ulokował się szpital z ul. Skłodowskiej -Curie. To był okres wielkiej prowizorki.
Dziś w Operze Nova pracownicy szpitala i zaproszeni goście świętowali 30. urodziny lecznicy. Były wspomnienia, gratulacje i życzenia m.in. od posłów, władz województwa, miasta i UMK. I były też odznaczenia. Złotym Medalem Za Długoletnią Służbę uhonorowana została m.in. dr n. med. Danuta Szadziewska-Kowalska z Oddziału Hematologii (na zdjęciu z wojewodą Rafałem Bruskim).
(fot. Fot. Wojciech Wieszok)
- Rzeczywiście. Nie mieliśmy kardiomonitorów, ani aparatury diagnostycznej. Prawdziwym cudem był pierwszy echokardiograf, który trafił do szpitala jako dar papieża Jana Pawła II.
- Ostatnie lata to czas modernizacji i unowocześnienia lecznicy. Z czego jest pan dumny?
- Z tego wszystkiego, co udało się osiągnąć. To w dużej części zasługa Fundacji Rozwoju Kardiologii. Dzięki niej w 2002 r. powstał oddział kardiologii, który w ubiegłym roku został przekształcony w klinikę. Dziś to nowoczesny zakład, będący ośrodkiem referencyjnym leczenia serca w województwie kujawsko-pomorskim. Rocznie hospitalizujemy ponad 4 tys. pacjentów. Choć były trudne lata, to nie zdarzyło się, abym z powodów finansowych był bezradny czy bezsilny w sytuacji, kiedy trzeba było ratować życie pacjentów. Na leki pieniądze zawsze były. Jestem szczęśliwy, że trafiłem do "Biziela", i że pracuję z tak wspaniałymi ludźmi.
Udostępnij