Pracownicy marketu mają nas dziś obsługiwać po włosku, czyli z nadgorliwą starannością i bez pośpiechu. I tak, m.in. mogą ręcznie wklepywać kody towarów, zamiast je skanować. A warto dodać, że taki kod jest 13-cyfrowy.
Czytaj też: Markety. Strajk włoski już w czwartek! (obejrzyj ulotkę i plakat reklamujący akcję)
Strajk włoski, czyli obsługują bardzo staranie, czyli wolno
Poza tym wyrywkowo, ale bardzo dokładnie sprawdzą czy kody są zgodne z ceną, która widnieje na półce. A żeby to sprawdzić, muszą opuścić kasę. Będą też zaglądać do opakowań, czy zawartośc zgadza się z nazwą. I bardzo wolno wydawać resztę.
- Chociaż raz nikt mnie nie będzie popędzał - komentuje pani Alina, kasjerka z Carrefoura. - Bo zwykle pomiata mną i kierownictwo i kupujący. Raz nawet klient nazwał mnie szmatą i złodziejką, bo cena na półce nie zgadzała się z tą w kasie. Teraz będę mogła to sprawdzić.
- Zatrudnieni w marketach są traktowani jak przedmioty, zupełnie nikt się z nimi nie liczy - potwierdza Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ Solidarność (pracownik bydgoskiego Reala). - Mają też głodowe pensje. Wylicza, że kasjer w Realu na początek dostaje 1370 zł, po roku to 1450 zł, po trzech latach 1470 zł brutto.
Podobnie jest w innych marketach. Najwięcej zarabiają w Biedronce, bo tutaj początkujący pracownik ma 1700 zł brutto.
Wiele sieci zatrudnia też na pół etatu. Są więc i tacy, którzy - według Dopierały - zarabiają 700 zł brutto, czyli 525 zł na rękę.
- Dlatego oprócz podwyżek, żądamy zamiany skrawków etatów na całe - podkreśla Alfred Bujara, przewodniczący "Solidarności". Związkowcy domagają się także zwiększenia zatrudnienia, wolnych niedziel i prawa do swobodnego zrzeszania się.
Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik sieci Real, mówi, że trudno jej sobie ten dzisiejszy strajk wyobrazić: - Nasze procedury wymagają, by skanować kod, a nie wbijać go ręcznie, a skoro podczas strajku procedury mają być przestrzegane, nie sądzę, by klienci odczuli go w jakiś szczególny sposób.
Strajk włoski: co na to klienci?
Janina Nowakowska codziennie rano robi zakupy w "Carfeurze" na włocławskim osiedlu Zazamcze. - Denerwuje mnie to, że zawsze są tam kolejki, ale jest tutaj taniej niż w sąsiednich sklepach. Jeśli personel przystąpi do strajku włoskiego, kolejki jeszcze bardziej się wydłużą. To nie dla mnie. Zrezygnuję z zakupów. Jeden dzień jakoś przeżyję bez świeżego pieczywa i innych wiktuałów. Poczekam z zakupami na następny
dzień.
- Taki protest jest potrzebny - twierdzi z kolei Włodzimierz Bielawa, który wczoraj przyszedł do "Intermarche" w centrum Grudziądza. - Kiedy kupuję w marketach widzę, że kasjerki pracują niemal bez wytchnienia.
I to przez wiele godzin dziennie. A jeśli zarabiają mało, to wcale się nie dziwię, że zamierzają strajkować.
- Strajk włoski w czwartek, to na razie zachęta, by pracodawcy nas wysłuchali i zrozumieli. Jeśli tak się nie stanie, kolejna data strajku będzie dla nich bardziej odczuwalna, bo to może być choćby przedświąteczny grudzień - ostrzegają związkowcy.
Tu możesz stać w kolejce
Według związkowców te sklepy mają przystąpić do strajku: Real, Auchan, Tesco Carrefour, Makro, Media Markt, Saturn, Biedronka, Bomi, Alma, PoloMarket.
