Czyni to w związku z zajęciami terenowymi prowadzonymi przez nauczycielki Szkoły Podstawowej nr 5 - Gabrielę Słomińską i Zytę Rząskę, które zainspirowały swoich uczniów do bacznego przyglądania się środowisku.
Jak podkreśla Wituszyński, Fundacja wcześniej wielokrotnie apelowała do władz samorządowych o zinwentaryzowanie wadliwych czy wręcz nielegalnych podłączeń ścieków do kanalizacji deszczowej, które płyną dalej do Strugi Jarcewskiej i Jeziora Charzykowskiego.
Tak dzieje się nadal - surowe ścieki zanieczyszczają nie tylko Jezioro Charzykowskie, także tereny chronione Zaborskiego parku Krajobrazowego, Parku Narodowego "Bory Tucholskie" i obszarów Natura 2000.
Niepokojące zjawiska to mętna woda w Strudze, jej cuchnący zapach w gorące dni, grzyb ściekowy na dnie. Zaś w Jeziorze Charzykowskim masowo rozwijają się glony, a zupa szczawiowa bynajmniej nie zachęca do kąpieli.
- Zanieczyszczenie wód w naszym regionie to poważny problem, z którym nie radzą sobie samorządowcy - twierdzi Wituszyński.
Jak wynika ponadto z badań naukowców Uniwersytetu Gdańskiego, Struga jest ciekiem o najgorszej jakości wód, co ma wpływ na inne akweny. Niestety, na seminarium z udziałem pracowników naukowych UG nie było ani jednego przedstawiciela miasta, które jest największym trucicielem Strugi. Fundacja wnioskowała o kontrolę i inwentaryzację stanu rzeczy, ale nadal w tym temacie panuje cisza. Wituszyński jest przekonany, że "zamiatanie problemu pod dywan" czy "chowanie głowy w piasek" źle osądzą następne pokolenia.
Tymczasem w Urzędzie Miejskim dowiedzieliśmy się, ze temat jest bardzo trudny.
- Musiałyby być solidarne działania wszystkich samorządów, by się z tym uporać - mówi Jarosław Rekowski, szef wydziału komunalnego. - Jest kłopot z dotarciem do trucicieli. Trzeba zbadać zakres, jaki nas dotyczy. Opracować program i zacząć działać, opierając się na zleconych badaniach.
Jak przyznaje, na razie trwa "martwa cisza".