To było doskonałe zakończenie udanego sezonu - powiedział po meczu w Gorzowie prezes Enea Ekstraligi Wojciech Stępniewski. Specjalista od PR w Speedway Ekstralidze Przemysław Szymkowiak w swoim felietonie w Przeglądzie Sportowy rozpisał się o rekordach oglądalności i frekwencji na stadionach (ciekawe co na to w Częstochowie, Tarnowie, Zielonej Górze, Gdańsku, gdzie średnia liczba kibiców radykalnie spadła). Sukces ekstraligi rośnie zresztą z dnia na dzień - w niedzielę nsport chwalił się 30-procentowym wzrostem oglądalności, dwa dni później Szymkowiak wspomniał o skoku o 45 procent...
Czy to był najlepszy sezon w ekstralidze? Są poważne wątpliwości
Przede wszystkim - złoto dla Stali było tyle wyczekiwane w Gorzowie, ile całkowicie zasłużone, ale widowisko finałowe było mierne. Jego poziom kompletnie nie szedł w parze z rangą spotkania i wspaniałą atmosferą na stadionie. To zresztą pewien symbol współczesnego żużla - piękne mecze zwykle kojarzą się jednak z porażkami, a do mistrzostwa trzeba po prostu umieć przygotować tor, który zniechęci do walki gości. Tak było wcześniej w Zielonej Górze, tak było w Lesznie i tak było w tym roku w Gorzowie - wysokie zwycięstwa, ale walki jak na lekarstwo.
Takie jest jednak prawo gospodarza i mistrz ma w ostatecznych rachunku rację. To zresztą nie jest największy problem ekstraligi. Spójrzmy na suche liczby. W aż 13 meczach zwycięzca zdobywał 60 lub więcej punktów. Dla porównania - rok wcześniej takich spotkań było zaledwie sześć, choć w sumie meczów było o 20 procent więcej.
Żużel lubi się chwalić swoim profesjonalizmem. Kluby z Częstochowy i Gdańska stały się dla ligi kulą u nogi z ich problemami, wiecznymi zatargami o pieniądze, strajkami itp. Sama ekstraliga sama sobie zafundowała ten pasztet, godząc się na licencje nadzorowane, choć od początku było jasne, że dla większości klubów (chlubnym wyjątkiem jest Tarnów) to nie będzie szansa, ale jedynie okazja do dalszego oszukiwania wierzycieli. To bardzo źle wpłynęło na wizerunek żużla.
Ekstraliga wprowadza mechanizmy umożliwiające start z długami, a jednocześnie nie robi nic, żeby ograniczać koszty funkcjonowania klubów (poza wprowadzeniem regulaminu finansowego, którego i tak nikt nie przestrzega). Tymczasem nie ma innej drogi niż oszczędzanie. Dyscyplina wciąż żyje ponad stan i piękniejące stadiony nie zakryją nędzy klubowych budżetów.
Z czołowej czwórki bezpieczna jest Unia Leszno, ale już mistrz Polski z Gorzowa przejechał sezon na kredyt, w Tarnowie wszystko uzależnione jest od zmiennych humorów szefów spółki skarbu państwa, w Zielonej Górze, dotąd fundamencie żużlowej stabilności, coraz głośniej o zaległościach.
Receptą Speedway Ekstraligi na sukces od kilku lat jest mnożenie osób decyzyjnych w czasie meczów i tworzenie kolejnych tomów regulaminów. To sposób nieskuteczny, bo kluby żużlowe od lat wykazują niezwykle silną tendencję do omijania i naginania przepisów. Dopóki to się nie zmieni, dopóty przyszłość tej dyscypliny będzie zagrożona.
Stal Gorzów - Fogo Unia Leszno. Enea Ekstraliga/x-news