- Projekt nowego rozporządzenia zakłada wprowadzenie dzienników szkolnych w formie elektronicznej. Co pan o tym myśli?
- Zmienia to funkcję dziennika, dotąd dostępnego tylko nauczycielowi. Teraz, jak rozumiem, będzie mógł tam zaglądać także rodzic.
- Czy pan, w swojej szkole, próbował wprowadzić jakąś elektroniczną formę kontaktu między szkołą a rodzicami?
- Rozwiązanie, o którym pani mówi, może być w jakiś sposób pomocne w szkołach państwowych. Ale nie w takich małych, jak nasza, gdzie ważny jest bezpośredni kontakt pomiędzy szkołą, uczniami i rodzicami.
- Więc to dobra propozycja dla dużej szkoły?
- Każdy pomysł, który spowoduje, że rodzice bardziej będą się interesować swoimi dziećmi jest właściwy. Bo myślę, że część z nich nie potrafi wymienić numeru szkoły, do której chodzi ich dziecko.
- Nie interesuje ich, jak się dziecko uczy? Czy ma jakieś problemy w szkole?
- Nie. To widać choćby po wywiadówkach, obecnych jest na nich 30 proc. rodziców.
- A zauważa pan wady tego pomysłu?
- Oznacza on, że choroba drąży oświatę. Dziennik elektroniczny będzie pogodzeniem się z nieobecnością rodziców w szkole.
- Jednak dzięki niemu zabiegani rodzice w każdej chwili będą mogli poznać oceny swojego dziecka.
- Rodzice najczęściej chcą mieć spokój, więc dzieci powinny uczyć się dobrze, aby oni nie mieli z tego powodu kłopotów. W tym zakresie ten dziennik coś tam załatwia, ale z całą pewnością mamę i tatę oddala od szkoły.