KT7 CNC Budowlani Toruń - ŁKS Łódź 0:3 (17:25, 19:25, 18:25)
BUDOWLANI: Lewandowska, Ryznar, Filipowicz, Wilczyńska, Gierak, Łukaszewska, Bąkowska (l) oraz Stachowicz, Wiśniewska, Jaroszewicz, Wyrwa, Gutkowska
Co się stało z toruńskim zespołem w ciągu tygodnia - mogli w sobotę zastanawiać się kibice. W Arenie Toruń gospodynie zostały rozbite w trzech szybkich setach, choć kilka dni wcześniej wygrały 3:1 i uległy 2:3 w Łodzi.
Przeprowadzka do dużej hali nie pomogła drużynie, która nie mogła odnaleźć się na parkiecie. W dwóch pierwszych setach torunianki tylko fragmentami nawiązywały walkę z ŁKS. Miały ogromne problemy z przyjęcie, a kolejne kontry rywalek kończyły najczęściej Katarzyna Sielicka lub Agnieszka Wołoszyn.
Łodzianki błyskawicznie budowały przewagę po długich seriach punktów. W inauguracyjnej partii od remisu 10:10 szybko zrobiło się 12:18, w kolejnej budowlanym udało się odrobić straty na 13:13, ale potem znowu łatwo oddały inicjatywę. Brakowało stabilności w grze, regularności, torunianki grały zrywami, ale błędów cały czas było więcej niż udanych akcji.
W trzecim secie trener Mariusz Soja zdecydował się na radykalne przemeblowanie szóstki. Rozpaczliwy ruch nie odmienił losów spotkania, choć drużyna z Aleksandrą Stachowicz, Aleksandrą Gutkowską i Patrycją Wyrwą w składzie początkowo prowadziła (8:6).
Potem gospodynie popełniły serię błędów w przyjęciu przy serwisie Moniki Smitalovej. Po kilku minutach ŁKS prowadził już 20:11 i mógł świętować drugie zwycięstwo w Toruniu w tym sezonie i odzyskanie przewagi parkietu w finale I ligi.
KT7 CNC Budowlani Toruń - ŁKS Łódź 3:2 (23:25, 25:22, 25:20, 23:25, 15:8)
BUDOWLANI: Filipowicz, Gierak, Łukaszewska, Lewandowska, Ryznar, Wilczyńska, Bąkowska (l) oraz Siwka (l), Gutkowska, Jaroszewicz, Wiśniewska.
Mecz niedzielny, jakby jeszcze siłą rozpędu, rozpoczął się równie źle, jak zakończył sobotni. Rozkojarzone torunianki nie mogły się pozbierać i błyskawicznie przegrywały 5:14. Znowu miały wielkie problemy z przyjęciem, długo nie były w stanie skończyć ataku. Przy wysokiej przewadze ŁKS zaczęły jednak walczyć. Zdołały nawet wyjść na prowadznie (22:21), ale w końcówce jeszcze na chwilę wróciły stare błędy.
Ambicja i walka opłaciła się, bo dwa kolejne sety (pierwsze po pięciu z rzędu przegranych w tym finale) padły łupem budowlanych. Łodzianki zawzięcie się broniły, ale to gospodynie były tym razem bardziej skoncentrowane i wygrywały najważniejsze piłki w końcówkach.
Więcej wiadomości sportowych, zdjęcia, wideo, relacje live na www.pomorska.pl/sport
O wszystkim decydował tie-break, w którym torunianki triumfowały dzięki defensywie i blokom. Szybko odskoczyły na 9:3 i kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie.
Decydujący mecz finału w środę w Łodzi.