Strajk ostrzegawczy obejmie cztery województwa w których działa spółka Enea Operator, w tym nasze. To z tego powodu mogą wystąpić utrudnienia.
Nie obejmą one jednak wszystkich. - Awarie zagrażające życiu, czy bezpieczeństwu publicznemu, będą usuwane natychmiast - uspokaja Tadeusz Dachowski, szef bydgoskiego komitetu strajkowego NSZZ Solidarność.
Co jest głównym powodem strajku? - Łamanie prawa pracowniczego i porozumień w Enea Operator - wyjaśnia Dachowski. - Nie uznawanie wyznaczonego przez ministra pracy i polityki społecznej mediatora. Chodzi też o restrukturyzację i likwidację jednostek terenowych technicznej obsługi klienta. Jednostki organizacyjne są likwidowane, przez co zdecydowanie pogorszy się obsługa klientów. W konsekwencji pogotowie energetyczne będzie musiało jechać do klienta nawet do 100 kilometrów. Już teraz są likwidowane 43 posterunki, a w bydgoskim oddziale: Gniewkowo, Trzemeszno i Kcynia. Nie proponuje się nic w zamian. Zarząd nie rozmawia z nami merytorycznie a jedynym wskaźnikiem ma być zysk. Nie jest to strajk związany z wynagrodzeniami, a ze strukturą organizacyjną. Nie chcemy dopuścić do znacznego pogorszenia standardów obsługi klienta. Status spółki przyjaznej społecznie do czegoś zobowiązuje.
Zapytaliśmy o zmiany w firmie drugą stronę. - Głównym celem przeprowadzanego w Grupie Enea procesu restrukturyzacji jest podnoszenie efektywności grupy na wielu płaszczyznach działania - tłumaczy Luiza Trocka__z biura prasowego Enei. - Ograniczając koszty na jednym z obszarów, jesteśmy w stanie przeznaczyć więcej środków na inwestycje w budowę nowych sieci energetycznych i remonty infrastruktury. W ten sposób podnosimy jakość naszych usług, zapewniając ciągłość i niezawodność dostaw energii, po optymalnej i akceptowalnej społecznie cenie.
Zdaniem spółki strajk jest nielegalny. - Podejmiemy odpowiednie kroki prawne - podaje Dagmara Prystacka, rzecznik Enei.
